Kończy się zapas ważnego leku. Żołnierze czekają na ruch rządu
Ministerstwo Obrony Narodowej i RARS prowadzą rozmowy z polskimi firmami farmaceutycznymi w sprawie produkcji ratujących życie autostrzykawek dla wojska. Dziennik Gazeta Prawna dowiaduje się, że koncerny są na "tak", ale stawiają żądania.
Resort obrony wraz z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych (RARS) namawia koncerny farmaceutyczne do wytwarzania autoszczepionek dla wojska. Te pozwalają żołnierzom przetrwać do czasu, gdy będą mogli zostać objęci opieką medyków.
Dotychczas wytwarzaniem leku zajmował się niszowy producent. Obecnie jednak nie ma chętnego, który uzupełniłby zapasy magazynowe.
"IZAS ma wymiary etui na okulary i zawiera ampułkostrzykawki z morfiną albo innym lekiem przeciwbólowym, z diazepamem, czyli lekiem przeciwdrgawkowym, i atropiną, która blokuje receptory przy skażeniu chemicznym. Ampułkostrzykawka to forma prostego w obsłudze zastrzyku, który można sobie podać do mięśnia, uda lub ramienia", tłumaczy Sławomir Butkiewicz, wiceszef Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej (ZPHM) przy KPRM cytowany przez DGP.
To zatem ważny lek w przypadku udziału w otwartym konflikcie zbrojnym.
Wojsko Polskie oczywiście ma na wyposażeniu niezbędne ilości IZAS, jednak lek trzeba regularnie wymieniać. DGP przypomina, że zwykle autostrzykawki mają okres przydatności na poziomie trzech lat, dlatego konieczna jest ich regularna wymiana. A zdaniem Butkiewicza, lek do dyspozycji powinny mieć wszystkie służby narażone na atak, także policja, kontrterroryści czy strażacy.
Rozwiązaniem byłby powrót do krajowej produkcji, która była normą jeszcze na początku XXI wieku. Szybko się z niej wycofano, a ciężar wytwarzania leku przeniósł się na firmę, która właśnie zrezygnowała z jego produkcji. Firmy farmaceutyczne nie mówią "nie" takiej formie współpracy z rządem, jednak stawiają warunki:
"Realizacja tego rodzaju przedsięwzięcia z własnych środków, szczególnie że ważny jest czas, nie jest możliwa. To bowiem wymaga postawienia nowych linii produkcyjnych w fabryce, co wiąże się z wydatkiem rzędu 200-300 tys. zł", mówi przedstawiciel producentów cytowany przez DGP.
Potrzebne są gwarancje, że produkowany lek będzie zamawiany i odbierany nie przed rok czy dwa, ale znacznie dłużej. "To musi być współpraca długofalowa, by była opłacalna dla koncernów farmaceutycznych", tłumaczy firma.
Dostosowanie linii produkcyjnych to niewielki koszt, jednak ewentualna budowa nowej fabryki może korzystać nawet 25 mld zł.
"Prowadzimy konsultacje z krajowymi producentami leków, którzy zostali poproszeni o przedstawienie obszarów, w których oczekiwaliby wsparcia, oraz propozycji rozwiązań, których wdrożenie skłoniłoby do uruchomienia/utrzymania produkcji. Obecnie wpływają do nas propozycje przemysłu, które zostaną poddane analizie z uwzględnieniem właściwości resortowej", tłumaczy dziennikowi biuro komunikacji resortu zdrowia.