Przedsiębiorcy sobie, GUS sobie

Wygląda na to, że przedsiębiorcy nic sobie nie robią z nadchodzących wyborów. Polityka nam nie przeszkadza w inwestycjach - twierdzą. Statystyka mówi co innego. Jedno jest pewne - będzie lepiej.

Przedsiębiorcy pytani przez "PB", czy mają one wpływ na ich decyzje inwestycyjne, zaprzeczają. Twierdzą, że polityka nie jest dla nich na tyle ważna, by mogła wpłynąć na ich plany rozwoju.

Stonowany optymizm

Tej tezy nie potwierdzają jednak dane Głównego Urzędu Statystycznego. Po poprawiających się z kwartału na kwartał informacjach o inwestycjach w 2004 r. pierwsze miesiące 2005 r. rozczarowały. I to bardzo. 1-proc. wzrost był dziesięć razy niższy od prognoz. "Dane za pierwszy kwartał przedstawiały kiepski obraz rynku inwestycji. Teraz jest trochę lepiej, ale nie bardzo" - uważa Marcin Mróz, główny ekonomista Societe-Generale. Ekonomiści, choć ostrożniej niż dotąd, prognozują poprawę. "Nie będzie to jednak wzrost powyżej 10 proc., choć jeszcze pod koniec minionego roku byłem o tym przekonany. Teraz bardziej prawdopodobne wydaje się 5-7 proc." - twierdzi ekonomista SG.

Reklama

Jeszcze poczekamy

Boomu inwestycyjnego nie spodziewa się na razie także Katarzyna Zajdel-Kurowska, ekonomistka Banku Handlowego. "Do przełomu może dojść, gdy nastąpi postęp w realizacji projektów finansowanych ze środków unijnych. Na razie dane są rozczarowujące. Wydaje się, że II półrocze będzie lepsze ? ocenia. Zdaniem Łukasza Tarnawy, ekonomisty PKO BP, inwestycje powinny mocno ruszyć nieco później, bo na przełomie 2005/2006 r. ? Do tego czasu będą rosły, jednak w tempie niezbyt zadowalającym, biorąc pod uwagę odbudowę potencjału gospodarki" - uważa.

Warunki były i będą Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK, wymienia szereg czynników, które powinny wpływać na wzrost inwestycji. "Firmy notują dobre wyniki finansowe, co oznacza, że mają pieniądze, moce produkcyjne wykorzystywane są w dużym stopniu, rosną oczekiwania na ożywienie popytu konsumpcyjnego w Polsce ze względu na spadającą inflację i poprawę sytuacji na rynku pracy, eksport utrzymuje się na wysokim poziomie, co wskazuje na zagraniczny popyt na polskie towary, spadają stopy procentowe, a przedsiębiorstwa liczą na fundusze unijne" - wylicza ekonomista. Przyznaje jednak, że podobne warunki były już wcześniej, a mimo to inwestycje wyhamowały. "Tej zagadki nie umiem rozwiązać. To nadszarpnęło wiarę w znaczne wzrosty gospodarki. Dlatego zdaję sobie sprawę z ryzyka, że prognozowana przeze mnie dynamika inwestycji w całym roku na poziomie 7 proc. może zostać skorygowana przez rzeczywistość. Bardziej prawdopodobna będzie korekta w dół" - dodaje Maciej Reluga.

Została trauma

Łukasz Tarnawa uważa, że mizerne inwestycje mogą wynikać z lęku przedsiębiorców. "Pamiętają, że kilka lat temu, po boomie gospodarczym, kiedy gdy ich nadzieje były bardzo rozbudzone, niespodziewanie popyt się załamał, polityka pieniężna stała się bardziej restrykcyjna, złoty znacznie zyskiwał na wartości a gospodarka zwolniła, pozostawiając wiele firm na lodzie. Być może ta trauma trwa" - zastanawia się ekonomista PKO BP.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: polityka | przedsiębiorcy | GUS | ekonomista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »