Przybywa bankrutów. Upadające firmy wcześniej informowały o problemach

W I poł. roku bankruci narazili na straty w sumie 547 wierzycieli, zalegając im z łączną kwotą ponad 50 mln zł. To znacznie więcej niż w pierwszej połowie zeszłego roku, kiedy upadających dłużników było 141, a ich zadłużenie wobec 317 wierzycieli wynosiło 17,2 mln zł.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

W pierwszej połowie 2020 roku polskie sądy ogłosiły upadłość wobec 286 firm - informuje Krajowy Rejestr Długów.

Eksperci Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej przeanalizowali 286 firm, w stosunku do których sądy od stycznia do czerwca 2020 roku ogłosiły wnioski o upadłość. Okazuje się, że zdecydowana większość z tych firm sygnalizowała wcześniej problemy finansowe. Pierwsze oznaki niewypłacalności w tych przedsiębiorstwach pojawiły się już na rok przed ogłoszeniem upadłości.

Reklama

- W rejestrze widniało wówczas 37 proc. przyszłych bankrutów, mających już wtedy prawie 32 mln zł długu. Pół roku później odsetek takich firm wzrósł do ponad 53 proc. Kwota ich zadłużenia także wzrosła, do ponad 44,5 mln zł. Na trzy miesiące przed ogłoszeniem decyzji przez sąd w KRD widniało już prawie 64 proc. takich firm, mających do spłaty ponad 48 mln zł długu. W dniu ogłoszenia upadłości prawie trzy czwarte upadających firm było wpisanych do naszej bazy danych - mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.

Zgodnie z Ustawą Prawo upadłościowe i naprawcze, wniosek o ogłoszenie upadłości może zgłosić dłużnik lub każdy z jego wierzycieli. Według danych Krajowego Rejestru Długów, na liście wierzycieli późniejszych bankrutów w pierwszym półroczu 2020 roku znalazły się podmioty niemal z każdego sektora gospodarki. Prawie 1/3 zadłużenia, czyli blisko 16 mln zł, dłużnicy byli winni przedsiębiorcom z branży budowalnej. W tym najwięcej, bo prawie 11 mln zł, wynosiły niezapłacone rachunki za materiały budowlane.

Kolejnym dużym wierzycielem są instytucje finansowe, takie jak banki, firmy leasingowe czy ubezpieczeniowe itp., którym przyszli bankruci są winni prawie 8,5 mln zł. Dalej na liście wierzycieli są firmy transportowe z nieodzyskanymi 2,3 mln zł.

- Dłużnicy nie upadają z dnia na dzień. Dane Krajowego Rejestru Długów wyraźnie pokazują, że pierwsze symptomy bankructwa w wielu przypadkach pojawiły się już rok wcześniej. Dlatego tak ważne jest sprawdzanie kontrahentów i monitorowanie ich kondycji finansowej. W razie niepokojących sygnałów, warto od razu przekazywać dłużnika do windykacji. Nasze dane pokazują, że najwyższą skuteczność w odzyskiwaniu należności na etapie polubownym osiągamy w przypadku długów nie starszych niż 90 dni. Odzyskujemy nawet 85 proc. takich spraw. Im dług starszy, tym maleje szansa na odzyskanie należności. Dlatego nie warto czekać. Zwłaszcza, kiedy wraz z zadłużeniem danej firmy, rośnie liczba jej wierzycieli. W przypadku ogłoszenia upadłości zazwyczaj nie udaje się ich wszystkich zaspokoić, ponieważ wartość majątku przedsiębiorstwa jest już zbyt niska - zauważa Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Analizując upadłości przez pryzmat branż, najwięcej postępowań dotyczy podmiotów, które prowadziły działalność produkcyjną. Co czwarta bankrutująca działalność prowadzona była w tej branży. Ich łączne zadłużenie wobec 282 wierzycieli wynosiło prawie 18 mln zł. W zeszłym roku upadające przedsiębiorstwa przemysłowe były na trzecim miejscu, z zadłużeniem 2,1 mln zł. Widać więc, że w tym roku nastąpiło duże przetasowanie.

- Po części możemy tu mówić o skutkach epidemii. W marcu nastąpiło całkowite zamrożenie gospodarki. Wiele firm, zwłaszcza produkcyjnych, zmuszonych było zawiesić działalność. Przedsiębiorstwa stanęły. Nie było mowy o eksporcie towarów. Zamówień na różnego rodzaju produkty wytwarzane w Polsce było zdecydowanie mniej. Ale trzeba pamiętać, że wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu miał tendencję spadkową nieprzerwanie od końca 2018 roku. Miał, bo w lipcu wyniósł 52,8 pkt., więcej niż w czerwcu kiedy wskaźnik ten był równy 47,2 pkt. Widzimy ostre spadki produkcji przemysłowej w marcu, kwietniu i maju, co mogło być przysłowiowym gwoździem do trumny niektórych firm - mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.

Mimo że najwięcej dłużników-bankrutów jest na Mazowszu, to Małopolska bije stołeczny region. Choć bankruci z województwa małopolskiego stanowią niecałe 5% upadłości w Polsce, to kwota ich łącznego zadłużenia jest najwyższa (13 mln zł). Drugie pod względem najwyższego zadłużenia jest właśnie województwo mazowieckie (8 mln zł), a podium zamyka województwo śląskie (7 mln zł).

INTERIA.PL/Informacja prasowa
Dowiedz się więcej na temat: firmy | polskie firmy | bankructwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »