Zła przeszłość eliminuje z zarządów

Koniec łączenia stanowisk we władzach partii i zarządach spółek Skarbu Państwa. W Sejmie jest już projekt nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, która daje politykom wybór: polityka. albo biznes. Zmian zapowiada się zresztą więcej.

Autopoprawkę do projektu nowelizowanej ustawy wniósł na środowym posiedzeniu Sejmu minister skarbu Andrzej Mikosz. W ten sposób rząd chce najwyraźniej podwyższyć rangę zarządzenia, również wczoraj podpisanego. Prawdopodobnie dlatego, że zarówno co do intencji nowych przepisów, jak i ich skuteczności, część analityków rynku przejawia pewne wątpliwości.

Zmian, które resort skarbu chciałby wprowadzić do procesów prywatyzacyjnych, jest więcej. W autopoprawce do ustawy pojawiła się zapowiedź uelastycznienia niektórych kwestii związanych z komercjalizacją. Rząd chce m.in. przyznać organom i zarządcy firmy możliwość sprzeciwu wobec zamiaru jej przekształcenia. Kolejna proponowana zmiana to rezygnacja z konieczności uzyskania zgody na komercjalizację w innym celu niż prywatyzacja.

Reklama

Nowelizacja może natomiast zmartwić samorządy. Prawdopodobnie upadnie pomysł z poprzedniej kadencji Sejmu, dotyczący bezpłatnego przejmowania państwowych firm, czyli ponad 50 spółek użyteczności publicznej. Okazuje się, że ich akcje lub udziały trafiałyby do samorządów wyłącznie w sytuacji, gdyby służyły realizacji ich zadań własnych.

Resort skarbu wciąż nie zdecydował, jak będzie wyglądał podział prywatyzowanych spółek na "koszyki" uzależnione od ilości posiadanych przez państwo akcji. W pierwszym, liczącym kilkanaście firm, będą spółki ze 100-procentowym udziałem Skarbu Państwa. Znajdą się tam wszystkie spółki tzw. sieciowe (PGNiG Przesył, Polskie Linie Kolejowe, PSE Operator), przedsiębiorstwa zajmujące się grami losowymi czy spółki węglowe. Do drugiego koszyka trafią firmy, gdzie udział państwa wynosi ponad 50 proc., zapewniając resortowi skarbu pełna kontrolę. Na liście są m.in. Grupa Lotos, PKO BP, PZU. Najwięcej niewiadomych dotyczy trzeciego koszyka, z udziałem państwa powyżej 25 proc. Taki parytet oznacza bierną kontrolę, jednak z możliwością blokowania decyzji o charakterze strategicznym. W tej grupie na pewno pozostaną KGHM oraz spółki zajmujące się dystrybucją energii.

Problemem resortu skarbu jest teraz kwestia zabezpieczenia swoich interesów w spółkach, szczególnie tych, które będą szły na giełdę. We wczorajszym wywiadzie dla "GP" minister Andrzej Mikosz zapowiedział, że jednym z rozwiązań mogłaby być emisja warrantów subskrypcyjnych, dających prawo do objęcia akcji bez prawa poboru. Zdaniem ministra, w takiej sytuacji, już następnego dnia Skarb Państwa dysponowałby np. nie 0,4 proc. kapitału akcyjnego, ale 60 proc. Czy to jest dobre rozwiązanie? Zdaniem analityków, zdecydowanie złe. Nie mają oni złudzeń: na takich żonglerkach straciłby rynek.

- Pomysł ten w żaden sposób nie przystaje do rozwiązań wolnorynkowych - twierdzi Jarosław Antonik, ekspert ds. rynku kapitałowego w KBC TFI.

Według Jarosława Dominiaka, prezesa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, pomysł resortu jeszcze bardziej komplikuje mało przejrzystą sytuację związaną z państwowym udziałem w firmach.

- Już sam fakt obecności Skarbu Państwa w spółkach jest źle postrzegany przez wszystkich inwestorów. Wprowadzenie możliwości emisji warrantów subskrypcyjnych jeszcze zwiększałoby ich niepewność - tłumaczy Jarosław Dominiak.

Jego zdaniem, żaden inwestor nie wiedziałby, co go czeka, a sam instrument jest niedopuszczalny i z pewnością odbije się negatywnie na rynku.

Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że problematyczna byłaby również sytuacja pozostałych udziałowców.

- W założeniu wszyscy akcjonariusze mają takie same prawa. Nie powinno się także mieszać funkcji właścicielskich z regulacyjnymi. Albo jest się właścicielem, albo regulatorem - podkreśla Maciej Grelowski - prezes Fundacji Polski Instytut Dyrektorów.

Pozostaje też ominięcie nowych regulacji rynku, które wprowadziły obowiązek ogłaszania wezwania w przypadku przekroczenia progu 10-procentowego udziału w kapitale akcyjnym spółki. Trzeba by było więc również zmienić prawo.

Analitycy wątpią więc, że rozwiązania proponowane przez resort wejdą w życie. Pojawiły się także spekulacje,

że propozycja ministra Mikosza może być tylko próbą sondowania rynku i reakcji inwestorów. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że PiS z części pomysłów musiał się wycofać, bo nie przystawały do rzeczywistości. Niewykluczone, że tak będzie również tym razem.

Adam Woźniak, Ewa Bednarz

OPINIE

Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku
To krok w dobrym kierunku. Choć z drugiej strony, można być aktywnym sympatykiem jakiejś partii nie będąc nawet jej członkiem. Ale co do samej zasady, zakładającej oczyszczenie zarządów i rad nadzorczych spółek z polityków, należałoby się zgodzić.

Piotr Tamowicz, niezależny ekspert gospodarczy
Pomysł jest ciekawy, bo odpolitycznienie spółek jest konieczne. Ale pewnie potrzebny będzie kompromis pomiędzy zamierzeniami a rzeczywistością. Na takie działania mogą zaoponować tzw. doły partyjne i niewykluczone, że minister Mikosz przegra z kretesem.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zarządy | zły | minister | przeszłość | W.E. | skarbu | resort
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »