Brak ożywienia w inwestycjach
Trzeci kwartał nie przyniósł oczekiwanego ożywienia w inwestycjach. - Nie widać wzrostu popytu. Możemy mówić wyłącznie o stabilizacji - twierdzi Tadeusz Toczyński, prezes GUS.
Brak ożywienia potwierdzają m.in. dane dotyczące dynamiki kredytów. Pod koniec września zadłużenie przedsiębiorstw w bankach było o 1,6% mniejsze niż rok wcześniej, a depozyty zwiększyły się w tym czasie o 22% - wynika z danych NBP. - Może to świadczyć o odkładaniu decyzji inwestycyjnych - uważa T. Toczyński. - Myślenia o inwestycjach nie widać też w badaniach koniunktury, przeprowadzonych wśród przedsiębiorców - dodaje.
Poprawne statystyki
Jego zdaniem, brak ożywienia w inwestycjach potwierdza fakt, że wyliczenia GUS dotyczące nakładów na środki trwałe są prawidłowe. Przypomnijmy, że po publikacji danych za I kwartał, kiedy okazało się, że inwestycje wzrosły tylko o 1%, wśród ekonomistów rozpętała się burza. Zarzucili oni GUS błędy w szacowaniu nakładów w małych firmach i sposobie korygowania inwestycji o inflację.
Nieco lepsze - chociaż słabsze od oczekiwań - były dane za II kwartał. Inwestycje wzrosły wtedy o 3,8%. Dane za IV kwartał będą opublikowane w listopadzie. Szacunki ekonomistów wskazują na wzrost rzędu 5,5%. Słabsza od oczekiwań okazała się też wrześniowa sprzedaż detaliczna. GUS podał, że była tylko o 5,4% większa niż przed rokiem. Ankietowani przez PARKIET ekonomiści spodziewali się wzrostu średnio o 7%. Wrzesień był kolejnym miesiącem spadku sprzedaży samochodów. Najszybciej rosła za to sprzedaż farmaceutyków i kosmetyków.
Mały spadek bezrobocia
Stopniowo poprawia się natomiast sytuacja na rynku pracy. We wrześniu bezrobocie wyniosło 17,6% i było o 0,1 pkt proc. niższe niż w sierpniu. Od początku roku do końca września zatrudnienie w przedsiębiorstwach zwiększyło się o 1,9%.
- Tempo wzrostu gospodarczego poprawia się z kwartału na kwartał. Gospodarka weszła na ścieżkę spokojnego i zrównoważonego rozwoju - podsumowuje prezes GUS. W drugim kwartale PKB zwiększył się o 2,8%. Ekonomiści szacują, że trzeci był nieco lepszy (ok. 3,6% wzrostu PKB).
Więcej pracujących na czarno
W okresie styczeń-wrzesień 2004 r. w szarej strefie pracowało 1 317 tys. Polaków - wynika z najnowszych statystyk GUS. W 1998 r., gdy przeprowadzono poprzednie badanie, było to 1 431 tys. Zmniejszyła się też liczba gospodarstw domowych "zatrudniających" takich pracowników (spadek z 1 418 tys. do 1 019 tys.). Z wyliczeń GUS wynika, że na czarno pracuje w Polsce 36 tys. cudzoziemców.
Szara strefa na rynku pracy jest najbardziej rozwinięta w segmencie usług budowlanych, opiece nad dziećmi i osobami starszymi, korepetycjach i pracach domowych. Na taką formę zarobkowania najczęściej decydują się osoby, które nie mogą znaleźć legalnego zatrudnienia, mają niewystarczające dochody z pracy rejestrowanej, chcą uniknąć wysokiej składki ubezpieczeniowej albo po prostu pracodawca oferuje im lepsze warunki, jeżeli zgodzą się pracować na czarno.
Praca nierejestrowana ma zazwyczaj charakter tymczasowy. W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2004 r. badani przepracowali w ten sposób średnio tylko 35 dni. Przeciętny dochód z pracy w szarej strefie wyniósł 392 zł miesięcznie. GUS zaznacza, że kwota mogła być przez respondentów zaniżona.
Katarzyna Siwek