Długie czekanie na Plivę

Mimo paru deklaracji w sprawie emisji tzw. Polskich Kwitów Depozytowych (PDR), żaden podmiot - jak dotąd - nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Analitycy nie spodziewają się, aby zainteresowanie PDR-ami wzrosło.

Mimo paru deklaracji w sprawie emisji tzw. Polskich Kwitów Depozytowych (PDR), żaden podmiot - jak dotąd - nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Analitycy nie spodziewają się, aby zainteresowanie PDR-ami wzrosło.

Jedną z firm, które deklarowały chęć emisji PDR-ów (Polish Depositary Receipt), jest chorwacka Pliva, właściciel Plivy Kraków. Mimo upływu kilku miesięcy, w sprawie PDR-ów Plivy nie zapadły żadne decyzje. - Nie oznacza to bynajmniej, że temat PDR-ów nie istnieje. Sprawa jest obecnie tematem konsultacji polskich i chorwackich prawników - mówi Agnieszka Biernacka-Szpunar, dyrektor ds. PR krakowskiej Plivy. Według niej, trwają obecnie prace nad rozwiązaniem problemów prawnych, które pojawiły się w ramach pomysłu emisji PDR-ów. A. Biernacka-Szpunar dodaje, że sprawa kwitów depozytowych była też jednym z tematów rozmów między zarządami krakowskiej spółki i centrali Plivy w Zagrzebiu.

Reklama

Również zdaniem Andrzeja Tabora, dyrektora Departamentu Analiz Banku Handlowego, cisza wokół PDR-ów nie oznacza, że takie instrumenty nie mają szans na wejście na GPW. - Na problem trzeba spojrzeć realistycznie. Kluczem do odpowiedzi na pytanie o szanse powodzenia PDR-ów są koszty i opłacalność takich operacji - mówi A. Tabor. - Kwity depozytowe emituje się po to, aby ułatwić akcjonariuszom dostęp do spółek, w które chcą inwestować. Czy w Polsce mamy silną grupę inwestorów gotowych kupować walory zagranicznych firm? Chyba jeszcze nie - dodaje A. Tabor.

Właśnie brak silnej bazy inwestorów jest - według szefa analityków BH - powodem, dla którego PDR-y istnieją na razie jedynie w teorii. Z opinią o braku wystarczającego zainteresowania ze strony inwestorów zgadza się także prof. Marek Wierzbowski, przewodniczący Rady Giełdy. Zdaniem Mirosława Kachniewskiego, rzecznika prasowego Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, problem PDR-ów ma również nieco szerszy charakter. - Trudno oczekiwać, aby PDR-y cieszyły się dużym zainteresowaniem w sytuacji, kiedy wiele osób jest rozczarowanych wynikami inwestowania w akcje. Zagranicznym podmiotom nie opłaca się pozyskiwać kapitału na giełdzie przy wysokich stopach procentowych - mówi M. Kachniewski.

Nie jest żadnym przypadkiem, iż największymi rynkami, na których emituje się kwity depozytowe, są Londyn i Nowy Jork. Kwity nie są natomiast notowane na żadnym z parkietów Europy Środkowej, z identycznych powodów jak w Warszawie: brak zainteresowania takimi instrumentami ze strony inwestorów. - Warszawska giełda mimo swojej pozycji nie jest giełdą regionalną - mówi Andrzej Tabor.

O tym, jak trudno zdobyć taki status lub zapracować nań, świadczy dobitnie przykład wiedeńskiego Neweksu, wspólnej inicjatywy giełd w Wiedniu i we Frankfurcie. Miesięczne obroty na Neweksie, który w zamyśle pomysłodawców miał być platformą umożliwiającą dostęp do rynków kapitałowych spółkom z Europy Środkowej i dawnego ZSRR, już w ostatnim miesiącu były mniejsze niż dzienne obroty na części polskich blue chips notowanych na GPW. Okazało się, że inwestorzy nie docenili możliwości dostępu via Wiedeń do akcji spółek rosyjskich, na co bardzo liczył Newex. Przykładem na małe powodzenie kwitów depozytowych zagranicznych spółek są też giełdy niemieckie. Notowane są na nich również polskie GDR-y. W praktyce jednak, choć stworzono prawne możliwości, obrót tymi papierami jest śladowy.

Prof. Marek Wierzbowski zwraca uwagę, że zagranicznych emitentów odstraszają od emisji PDR-ów również rodzime regulacje prawne. Spółka, która chciałaby wyemitować PDR-y, musi złożyć w KPWiG prospekt emisyjny podobny do tego, jaki składają polskie podmioty. Na jego podstawie Komisja wydaje decyzję o dopuszczeniu papierów do obrotu publicznego w naszym kraju. Kolejnym krokiem, podobnie jak w przypadku polskiej spółki, jest dopuszczenie do obrotu giełdowego przez Radę Giełdy. Z formalnego punktu widzenia nie ma problemu, w praktyce jest to jednak żmudna procedura. Dodając do tego inne sprawy (kwestie różnic w sprawozdawczości, konieczność tłumaczenia prospektów), okazuje się, że "skórka nie jest warta wyprawki". Procedura dotycząca emisji PDR-ów będzie uproszczona, gdy Polska zostanie członkiem Unii Europejskiej. Wówczas decyzja komisji papierów wartościowych w krajach Unii, dopuszczająca akcje do obrotu, będzie respektowana także w naszym kraju. Czy coś to zmieni w praktyce?

- Niektórym zagranicznym spółkom może zależeć na obecności na polskim rynku kapitałowym. Nie chodzi tylko o pozyskiwanie kapitału na rozwój, ale też o kwestie wiarygodności. Obecność na warszawskiej giełdzie może być także sposobem na uwiarygodnienie marki - zwraca uwagę A. Tabor. Dlatego - według niego - potencjalnym emitentem PDR-ów mogłaby być nie tylko Pliva, ale także inna chorwacka spółka, Podravka, dla której Polska jest najważniejszym rynkiem zbytu. - Polski rynek kapitałowy może być też szansą dla firm branży teleinformatycznej z państw zza wschodniej granicy, np. z Litwy czy Ukrainy - uważa A. Tabor.

Nikt nie wierzy natomiast, by PDR-y były jakimś argumentem dla zagranicznych akcjonariuszy, którzy wprowadzaliby takie instrumenty w zamian za spółki wycofywane z obrotu. Taką możliwość rozważał francuski Brandt w odniesieniu do Polaru. - To czysta utopia - mówi A. Tabor. - Nie wierzę, aby ktoś decydował się wprowadzać PDR-y zamiast akcji z powodu obaw przed reakcją KPWiG lub giełdy - twierdzi M. Kachniewski.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | Michał Czekaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »