Dni Elektrimu mogą być już policzone

Wierzyciele Elektrimu mogą zostać podzieleni na dwie grupy, ale tylko jedna - ci drobni - zostałaby w pełni spłacona.

Wierzyciele Elektrimu mogą zostać podzieleni na dwie grupy, ale tylko jedna - ci drobni - zostałaby w pełni spłacona.

Taki, nieoficjalny jeszcze plan zwiększa szanse na przegłosowanie układu. Jednak to już będzie niemal na pewno zadanie nowego zarządu Elektrimu, reprezentującego akcjonariuszy, którym zależy na przejęciu zarówno telekomunikacyjnych jak i energetycznych aktywów holdingu.

Dni Elektrimu są już raczej policzone. Choć wcale nie jest przesądzone, że spółka całkowicie zniknie ze sceny, to wiele wskazuje na to, że jej najcenniejszym aktywem pozostaną nieruchomości w warszawskim Porcie Praskim. To czy taki scenariusz zostanie zrealizowany, stanie się jasne w najbliższych tygodniach.

Reklama

Nowa oferta

Do końca marca zarząd Elektrimu, kierowany przez Jacka Krawca, ma opracować nowe, oficjalne propozycje układowe. Zostaną one przesłane wierzycielom spółki, którzy 23 kwietnia będą nad nimi głosować.

- Propozycje układowe, które pojawiły się do tej pory, nie są oficjalnym dokumentem. Taki jeszcze nie powstał - mówi osoba związana z holdingiem.

Obecnie rozważany jest plan, zgodnie z którym wierzyciele zostaliby podzieleni na dwie grupy. Małe wierzytelności mają być spłacone szybko i w 100 proc. Pozostałe miałyby zostać zredukowane i spłacone w ratach. Szczegółów koncepcji jeszcze nie opracowano. Nieoficjalnie mówi się natomiast, że taki scenariusz może być forsowany przez nadzorcę sądowego - oczywiście w porozumieniu z obecnym zarządem Elektrimu. Dlaczego? W zgromadzeniu musi uczestniczyć co najmniej połowa wierzycieli, z czego zwykła większość obecnych, ale reprezentująca co najmniej 2/3 kapitału podejmuje decyzję o przyjęciu lub odrzuceniu układu. Tak skonstruowana oferta - korzystna dla drobnych wierzycieli Đ ma duże szanse powodzenia, oczywiście pod warunkiem, że jej zwolennicy będą dysponować potrzebną liczbą głosów.

Jak w kalejdoskopie

Może się jednak okazać, że ta propozycja układu trafi do kosza. Stanie się tak, jeśli 10 kwietnia na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Elektrimu dojdzie do zmian w radzie nadzorczej, a następnie w zarządzie holdingu.

Ogłoszona w piątek zapowiedź transakcji między Vivendi Universal i Citigroup - sprzedaż 49 proc. udziałów w Elektrimie Telekomunikacja - to nie jedyna planowana zmiana w ET. W konsorcjum Citigroup znalazło się bowiem miejsce dla Eastbridge. Spółka potwierdziła jak dotąd jedynie, że jest zaangażowana w ten projekt, ale szczegóły ujawni dopiero w tym tygodniu.

Zdaniem agencji Dow Jones, nie dość, że Eastbridge jest w konsorcjum przejmującym udziały ET od Vivendi to prowadzi jeszcze rozmowy we współpracy z BRE Bankiem na temat odkupienia 49 proc. udziałów w ET od Elektrimu.

- Nie można tego wykluczyć. Przypuszczam jednak, że udziały Elektrimu w ET odkupi bezpośrednio Vivendi, a zaraz potem trafią one w ręce grupy inwestorów finansowych - twierdzi osoba związana z Elektrimem.

I tu wracamy do kwietniowego NWZA holdingu. Zdaniem Dow Jonesa, Eastbridge i BRE Bank zgodziły się połączyć udziały, które mają w Elektrimie, w specjalnie stworzonej firmie z siedzibą w Holandii. Teoretycznie Eastbridge nie powinien w ogóle posiadać akcji Elektrimu, ponieważ kilka miesięcy temu Đ przy okazji sprzedaży holdingowi spółki internetowej Easy Net - zobowiązał się do nie kupowania jego walorów. Może się natomiast okazać, że na NWZA będzie dysponował akcjami należącymi obecnie do Vivendi.

Pod dyktando

Łącznie do koalicji inwestorów należałoby w takiej sytuacji 22-32,5 proc. akcji holdingu, co na walnym mogłoby dać grubo ponad połowę głosów. To wystarczy, by dokonać dowolnych zmian we władzach spółki.

- Nowy zarząd sprzeda aktywa telekomunikacyjne Elektrimu Vivendi, czyli w praktyce konsorcjum inwestorów finansowych, a aktywa energetyczne - głównie udziały Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin - trafią do Eastbridge. Z obu transakcji spółka pozyska około 500 mln EUR, co licząc z gotówką, która zostanie jej w kasie po zapłaceniu podatku wystarczy na pełną spłatę wierzytelności objętych układem. Z tego powinien być z kolei zadowolony BRE Bank, który z wiadomych sobie powodów forsuje spłatę wierzycieli w 100 proc. - mówi jeden z naszych rozmówców.

W takiej sytuacji najcenniejszym aktywem Elektrimu zostanie stołeczny Port Praski, a wartość całego majątku spółki nie będzie przekraczać 150-200 mln zł. Obecna wartość rynkowa holdingu nie przekracza 700 mln zł, a firma działająca na zlecenie nadzorcy sądowego wyceniła aktywa firmy na ponad 5,9 mld zł.

To już było

Grupa Eastbridge była już ściśle związana z Elektrimem. Yaron Bruckner, prezes spółki, której akcjonariuszami są różne instytucje finansowe, za kadencji Barbary Lunberg zasiadał w radzie nadzorczej holdingu. Podczas ostatniego zwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy Elektrimu nie otrzymał skwitowania z pełnionych obowiązków.

O Yaronie Brucknerze głośno było przy okazji próby przejęcia przez Vivendi personalnej kontroli nad zarządem holdingu. Eastbridge miał wówczas wspierać działania Francuzów. Ich wspólnym kandydatem na stanowisko prezesa holdingu był Maciej Dyjas (osoba związana z Brucknerem). Popierali go wówczas m.in. Jacek Krawiec i Jan Rynkiewicz, obecnie prezes i wiceprezes Elektrimu, a wówczas członkowie RN holdingu. Realizacja scenariusza przygotowanego przez Vivendi i Eastbridge nie wypaliła jednak.

Miał on polegać na tym, że zmieniony zarząd Elektrimu zgodziłby się na oddanie Elektrimu Telekomunikacja w ręce Vivendi, a energetyczne aktywa trafiłyby do Eastbridge. Teraz wygląda na to, że ten plan zostanie jednak wprowadzony w życie.

Eastbridge jest w Polsce właścicielem m.in. Domów Towarowych Centrum i Empiku. Słynny był zatarg między Yaronem Brucknerem a Elektrimem w sprawie sprzedaży dwóch spółek internetowych - Easy Net i AGS New Media. Wiadomo też, że Bruckner lansował w ubiegłym roku co najmniej dwóch swoich kandydatów na prezesa Elektrimu - Macieja Dyjasa i Marcina Rywina.

To może być koniec

W każdej innej sytuacji informacja o możliwym bankructwie El-Netu, największego teleoperatora stacjonarnego, należącego do grupy Elektrimu i jednego z większych w Polsce wzbudziłaby sporo emocji. Teraz, kiedy decyduje się los samego Elektrimu schodzi ona jednak na drugi plan. W piątek konsorcjum banków (na czele z BRE Bankiem) wypowiedziało operatorowi kredyt wartości 305 mln zł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że oznacza to ogłoszenie bankructwa spółki, a decyzja w tej sprawie może zapaść w tym tygodniu. El-Net należy w 100 proc. do Elektrimu Telekomunikacja, czyli w 51 proc. wciąż do Vivendi, a 49 proc. do Elektrimu. Francuzi mają już wstępną umowę sprzedaży 49 proc. ET i na pewno nie są zainteresowani finansowaniem operatora, a i Elektrim na pewno tej spółce nie pomoże. Pozostaje jednak pytanie, co stanie się z około 50 tys. abonentów firmy. Czyżby jedynym ratunkiem mogła być próba włączenia El-Netu do tworzonej z inspiracji rządu Krajowej Grupy Telekomunikacyjnej?

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: konsorcjum | vivendi | wierzyciele | telekomunikacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »