Elektrim da się jeszcze uratować

Elektrim jest jeszcze do odratowania - twierdzi Waldemar Siwak, który pół roku temu - pełniąc obowiązki szefa spółki - proponował redukcję zadłużenia holdingu o 40 proc. Jego zdaniem, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest zawarcie układu w upadłości.

Elektrim jest jeszcze do odratowania - twierdzi Waldemar Siwak, który pół roku temu - pełniąc obowiązki szefa spółki - proponował redukcję zadłużenia holdingu o 40 proc. Jego zdaniem, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest zawarcie układu w upadłości.

Jak Pan ocenia wczorajszą decyzję zarządu Elektrimu oraz jego dotychczasowe dokonania? Po pół roku od Pana dymisji spółka jest w tym samym miejscu.

Bardzo ubolewam nad faktem, że nowemu zarządowi Elektrimu zajęło aż pół roku, aby przekonać się, że sytuacja finansowa spółki jak również otoczenie makroekonomiczne nie pozwalają na pełną spłatę wierzycieli. Do takich wniosków doszedłem w grudniu ubiegłego roku i dlatego złożyliśmy w sądzie wniosek o otwarcie postępowania układowego, zakładającego 40 proc. redukcję zobowiązań. Byłem za to mocno krytykowany, ale dziś okazuje się to jedynym słusznym rozwiązaniem. Jestem przekonany, że udało by się zawrzeć ostateczne porozumienie zakładające przynajmniej 20-proc. redukcję. Dziś jesteśmy w tym samym miejscu, a wydano dużo pieniędzy na prawników, nowych doradców oraz podważona została wiarygodność spółki i zarządu.

Reklama

Czy pełna splata zobowiązań na warunkach zaproponowanych przez zarząd miała szansę powodzenia?

Warunki zaproponowane przez zarząd to spłata ponad 600 mln EUR, co daje około 140 proc. wartości nominalnej obligacji. Do tego dochodzi około 100 mln EUR pozostałych zobowiązań. Oznaczało to że, przy założeniu pozostawienia działalności energetycznej, udziały w Elektrim Telekomunikacja należało sprzedać za około 700 mln EUR, a to od samego początku było nierealne. Sprzedaż ET za niższą kwotę oznaczała konieczność sprzedaży majątku energetycznego, co jest tożsame z likwidacją spółki lub jej upadłością.

Jednak najlepsza oferta na kupno ET opiewała na 450 mln EUR...

Uważam, że niepodjęcie poważnych rozmów po otrzymaniu oferty na kupno ET od obligatariuszy było poważnym błędem zarządu. Koncentrowanie się na ofercie BRE i Eastbridge, która od samego początku była uzależniona od transakcji Vivendi-Citibank, było podejściem nieodpowiedzialnym i bardzo naiwnym w obecnej sytuacji rynkowej. Jedynym realnym rozwiązaniem była konwersja obligacji na udziały w ET i wiem, że część obligatariuszy liczyła się z takim rozwiązaniem i akceptowała je.

Czy zgadza się Pan z opinią, ze wczorajsza decyzja zarządu, przesadza o tym, ze BRE i jego koalicjanci nie wierzą już w uratowanie spółki ?

Może zabrzmi to dziwnie, ale uważam, że wycofanie się z ratowania spółki na dotychczasowych warunkach jest działaniem jak najbardziej racjonalnym. Zawarcie porozumienia na tych warunkach oznaczałoby, że traciłby na tym Elektrim, akcjonariusze i pozostali wierzyciele za wyjątkiem posiadaczy obligacji. Objęcie zrestrukturyzowanych obligacji Elektrimu przez BRE mogłoby być również uznane jako działaniem na szkodę banku. Zastanawiać może jedynie, dlaczego tak późno się na to zdecydowano, po co to całe zamieszanie i dlaczego padało tak wiele deklaracji bez pokrycia ze strony wiarygodnej poniekąd instytucji finansowej. Było to niewątpliwie wprowadzanie w błąd wszystkich uczestników rynku.

Jakie w obecnej sytuacji są możliwe scenariusze wypadków w Elektrimie?

Za kilka dni, jak emocje opadną, strony powrócą pewnie do rozmów. W tzw. międzyczasie zostanie złożony wniosek o upadłość. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się być zawarcie układu w upadłości, zawierającego znaczącą redukcję zobowiązań lub zamianę wierzytelności na akcje. Konwersja długu na akcje jest możliwa m.in. pod warunkiem, że nowi akcjonariusze pogodziliby się już z porażką, zaakceptują straty i zgodzą się na rozwodnienie po bardzo niskiej cenie.

Czy obligatariusze zgodzą się na redukcje zobowiązań?

Jestem przekonany że tak. Zawsze to mówiłem i powtórzę raz jeszcze, że jest to dla nich najszybszy i najpewniejszy sposób odzyskania środków. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w procesie upadłościowym obligatariusze otrzymaliby dużo mniej niż proponowane przeze mnie 60 proc. wartości obligacji nie wcześniej niż za 5 lat. Większość z tych najbardziej agresywnych funduszy kupowała obligacje na rynku wtórnym po 70 - 80 proc. wartości a dziś żądają za nie 140 proc.. Zgubiła ich chciwość, z drugiej strony trudno się dziwić skoro zarząd Elektrimu w trosce o krótkoterminowy wydźwięk medialny łatwo się na to godził. Ja oferowałem realne warunki spłaty i dziś trzeba do tych rozmów powrócić.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: uratował | upadłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »