Gazprom straszy

Rosyjski koncern Gazprom, główny dostawca gazu do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, chce w ciągu miesiąca rozpocząć rozmowy o podwyżce cen. Rosjanie straszą, że w razie fiaska negocjacji, skierują sprawę do arbitrażu.

Rosyjski koncern Gazprom, główny dostawca gazu do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, chce w ciągu miesiąca rozpocząć rozmowy o podwyżce cen. Rosjanie straszą, że w razie fiaska negocjacji, skierują sprawę do arbitrażu.

- Rozmowy z PGNiG chcemy rozpocząć w marcu - powiedziała w piątek PARKIETOWI Irina Komarowa z biura prasowego Gazpromu. Dała też do zrozumienia, co się stanie, jeśli negocjacje nie przyniosą oczekiwanego przez Rosjan efektu. - Kontrakt przewiduje, że jeśli w określonym czasie stronom nie uda się porozumieć, każda z nich może się zwrócić do międzynarodowego arbitrażu - stwierdziła.

Jaka podwyżka?

Ceny gazu w kontrakcie jamalskim (obowiązuje do 2021 r.) ustalane są na podstawie formuły, która zawiera ceny produktów ropopochodnych (olejów lekkich i ciężkich) oraz specjalne mnożniki. Tylko w zeszłym roku, w związku ze zwyżką cen ropy, faktyczne opłaty, jakie ponosi PGNiG, podskoczyły o 40%. Najwyraźniej jednak to dla Rosjan za mało. Przedstawiciele Gazpromu nie chcieli nam zdradzić, jak dużych podwyżek będą się domagać. Zasłaniali się tajemnicą handlową (w tej sprawie milczy również PGNiG). Nie ujawnili, o ile ceny, jakie płaci za gaz polska spółka, są niższe od tych, jakie za rosyjski surowiec płacą inne europejskie kraje.

Reklama

Kilka dni temu wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew w wywiadzie dla agencji Interfax stwierdził, że opłaty za gaz płynący do Polski są jednymi z najniższych na kontynencie. Z naszych informacji wynika, że choć rzeczywiście płacimy za gaz mniej niż większość zachodnich krajów, to są też od tego wyjątki. Taniej mogą płacić teraz Niemcy (Gazprom nie nalicza im opłaty za przesył gazu przez Polskę). W marcu 2005 r. rosyjski gaz na granicy niemieckiej kosztował ok. 200 USD za 1 tys. m3.

Ostrożnie z datą?

PGNiG wie już o oczekiwaniach Gazpromu. - Nie ustalono terminu ani miejsca spotkania - poinformowała Małgorzata Przybylska, rzecznik PGNiG. Do tej pory polska spółka jak ognia unikała używania słowa negocjacje. Powód jest prosty. Zgodnie z zapisami umowy, gdyby w ciągu sześciu miesięcy od rozpoczęcia rozmów strony nie doszły do porozumienia, mają prawo pozwać partnera do sądu arbitrażowego w Sztokholmie. Kluczowy jest więc termin, w jakim zaczęłyby się negocjacje. Gazexport (spółka zależna Gazpromu, dostarczająca gaz) wysłał pismo na początku listopada.

Od tego czasu PGNiG, za radą prawników, nie chce dać Rosjanom pretekstu i nazywa wymianę korespondencji, a nawet wstępnie ustalone na koniec stycznia spotkanie, jedynie kontaktami roboczymi, a nie negocjacjami. Jeśli do spotkania dojdzie w marcu, a próba znalezienia kompromisu zakończy się fiaskiem, arbitrażu można spodziewać się najpóźniej we wrześniu. Na szczęście PGNiG nie będzie musiało płacić więcej - do wydania wyroku będzie odbierać gaz na dotychczasowych warunkach, ale w razie przegranej zapłaci Rosjanom odszkodowanie.

Gigantyczne potrzeby

Nasze źródła twierdzą, że presja na PGNiG niekoniecznie musi mieć polityczny podtekst. Chodzi przede wszystkim o ogromne potrzeby gotówkowe Gazpromu, związane z planowanymi inwestycjami, np. tylko w tym i w przyszłym roku koncern planuje zbudować ok. 12 tys. km gazociągów. Ma to kosztować ok. 35 mld rubli (ok. 1 mld USD). To aż pięć razy więcej niż koncern przeznaczył na rozbudowę sieci w 2005 r., kiedy położył ok. 2,2 tys. km rur.

Kolejny 1 mld euro kosztować będzie firmę pierwsza nitka gazociągu północnego (po dnie Bałtyku). Gazprom przygotowuje się również do przejęć. Jego przedstawiciele nie wykluczają np. zakupu od rosyjskich akcjonariuszy akcji TNK-BP. Gigantyczne wydatki, idące nawet w setki miliardów euro, czekają firmę w związku z zagospodarowywaniem nowych złóż.

Rosyjska firma ma ogromne koszty związane z dotowaniem gazu na rynku rosyjskim, a także utrzymaniem ogromnej infrastruktury.

Komentarz

Czarne chmury idą ze Wschodu

Historia - także ta najnowsza - uczy, że Gazprom wcześniej czy później zawsze stawia na swoim. To zła wróżba dla PGNiG. Oznacza bowiem, że wzrost cen gazu jest nieuchronny. To również zła wróżba dla akcjonariuszy PGNiG. Bo wzrost cen gazu to wzrost kosztów, których nie będzie się dało w całości przerzucić na odbiorców. Na to nie zgodzi się Urząd Regulacji Energetyki.

Nadal bez prezesa

Rada nadzorcza PGNiG wybrała w piątek dwóch członków zarządu. Stanisław Niedbalec, do niedawna dyrektor zielonogórskiego oddziału gazowniczej spółki (pracował tam od 22 lat), objął stanowisko wiceprezesa do spraw techniczno-

-inwestycyjnych. Wiceprezesem do spraw ekonomiczno-finansowych został Bogusław Marzec. Rada nie wybrała prezesa PGNiG, bo żaden z kandydatów biorących udział w postępowaniu kwalifikacyjnym nie uzyskał wymaganej większości głosów.

Tomasz Brzeziński, Bartłomiej Mayer

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: strasz | Gazprom | gaz | straszenie | opłaty | negocjacje | koncern | PGNiG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »