Godzina "0" w PKO BP

Dzisiaj o 8:05 rozpoczął się przygotowywany od kilku dni szturm na oddziały PKO BP. Wszystko odbyło się bez większych zakłóceń, pod nadzorem służb porządkowych i pracowników ochrony.

Tłumek ciepło odzianych inwestorów przed wejściem - to ci, którzy jeszcze wierzą w cud i mają nadzieję. Nadzieję na kilkanaście procent zysku: "Panie, teraz na lokatach dają po 3 proc. rocznie, to nad czym mam się zastanawiać?".

Nikt z kilkudziesięciu osób marznących pod oddziałem PKO BP na jednym z nowohuckich osiedli nie potrafił podać ceny, która byłaby zaporowa i skłoniła do rezygnacji z zakupu. Nikt też nie czytał prospektu emisyjnego. Średnia wieku - raczej powyżej 50-tki. Żywo komentują wypowiedź ministra Sochy w telewizji: "Ponoć obiecał po 20 zł na sztuce". Zysku czy cenę emisyjną? "No, nie wiem, ale na pewno da się zarobić. Spytaj pan w środku".

Reklama

A w środku zaduch i wzorowa organizacja. Nad sprzedażą czuwa kilka pań w służbowych mundurkach banku, cierpliwie odpowiadając na powtarzające się pytania. Prospekt emisyjny dostępny pod zastaw dowodu osobistego ("bo kilka już zabrali i kierownik zabronił"), ale po minucie nalegań pani ulega: "Niech pan nikomu nie mówi" i mam go "na zawsze".

W tym punkcie do 10:30 nie było wpłat poniżej 10 tysięcy złotych. Czas obsługi klienta to ok. 15 minut. Gdyby podzielić pulę akcji równo na wszystkie punkty, to kupiłoby ok. 60 osób w każdym, ale "w takiej Warszawie to wie Pan, ile pieniędzy mają", "i na Śląsku też".

Założyciele komitetu kolejkowego już złożyli zlecenia, ale jeszcze z poczucia misji pomagają powstrzymać bezczelnych: "Ten w kurtce stał za panią, to czemu pani nie krzyczy?!" Wygląda na to że komitety się sprawdziły i wciąż można liczyć na wyrobionych społecznie aktywistów.

Sprzed banku ubywa wierzących w cud, ale czy nie jest samym cudem ściągnięcie z rynku ponad miliarda złotych w takim tempie i to w kraju ze średnim wynagrodzeniem 2,3 tys. zł, głodowymi emeryturami i 3-milionowym bezrobociem? A może Polacy tylko narzekają?

Żeby nie podgrzewać atmosfery, przedstawiciele banku zdecydowali się nie podawać do wiadomości danych o liczbie umów zawieranych w ramach lokat prywatyzacyjnych. - To mogłoby niepotrzebnie denerwować klientów - wyjaśnił rzecznik PKO BP, Marek Kłuciński.

W Gdańsku, podobnie jak i w innych miastach, przed oddziałami PKO BP ustawiały się długie kolejki. Ok. 200 osób liczyła kolejka oczekujących przed trzecim oddziałem tego banku. Pod jednym z gdyńskich oddziałów pojawili się groźnie wyglądający, ogoleni na łyso mężczyźni. Sprawnie zorganizowani kolejkowicze pilnowali porządku bardzo skutecznie.

W Krakowie członkowie społecznego komitetu kolejkowego sprzed jednego z oddziałów postarali się o 400 znaczków identyfikacyjnych z hologramami. - Nikt ich nie podrobi - zapewnili. Kolejka przed tym oddziałem liczyła prawie 400 osób.

We Wrocławiu przed główną siedzibą banku kilka osób próbowało wedrzeć się do środka bez kolejki. Komitet kolejkowy składający się z ponad 700 osób szybko uporał się z intruzami. Miejsce w kolejce można było tu nawet kupić za 1 tys. zł.

Zapisy na lokatę prywatyzacyjną mają się zakończyć 21 października. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że zakończą się już dzisiaj - w momencie, kiedy zlecenia osiągną łączną wartość 1,1 mld zł.



INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: -0 | PKO BP SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »