GPW: bessa zagląda nam w oczy

Bessa na warszawskiej giełdzie? Zdaniem ankietowanych przez "Parkiet" analityków biur maklerskich, na pewno nie rozpocznie się w tym roku. Jednocześnie tempo, w jakim rosną notowania spółek obniży się.

Już czwarty rok WIG20 utrzymuje się w trendzie wzrostowym i jeden, nawet znaczny spadek, nie zmienia tej sytuacji. Od początku roku indeks największych spółek zyskał ponad 20 proc., gdy formułowane na początku roku prognozy mówiły o całorocznej zwyżce rzędu 10-15 proc. Od października zeszłego roku nie zdarzyła się korekta, w czasie której WIG20 straciłby więcej niż 10 proc. Bezprecedensowa hossa panuje w segmencie małych spółek. Indeks WIRR wzrósł od ostatniej sesji 2005 roku o przeszło 80 proc. i pierwszy raz w historii przekroczył 10 tys. punktów. Przez ostatnie 12 miesięcy indeks nie doświadczył większej korekty niż 6-proc. O to, czego jeszcze możemy się spodziewać po rynku akcji w tym roku, zapytaliśmy analityków biur maklerskich. Ankietę przeprowadziliśmy w środę i czwartek, kiedy niewiele jeszcze zapowiadało spadek.

Reklama

Będzie rosnąć wolniej

Wniosek odnośnie do kursów największych spółek jest następujący: możemy oczekiwać kontynuacji trendu wzrostowego, ale tempo zwyżki spadnie. Specjaliści nie są pewni, czy w tym roku WIG20 przekroczy 4 tys. punktów, jednocześnie są przekonani, że zdarzy się w tym roku spadek, w trakcie którego wartość indeksu największych spółek obniży się o więcej niż 10 proc. Wczorajsza sesja dobrze wpisuje się w te oczekiwania. Druga z rzędu przecena sprawiła, że WIG20 oddalił się od czwartkowego rekordu o 4,8 proc. Jednocześnie analitycy raczej nie dopuszczają myśli, że spadek może przerodzić się w większą przecenę. Tylko 4 z 14 odpowiedziało twierdząco na pytanie, czy w tym roku na GPW może rozpocząć się bessa.

Wyniki się nie liczą

Interesujące są odpowiedzi na pytanie o najważniejszy czynnik wpływający na kursy na warszawskiej giełdzie. Mimo że dziś praktycznie zakończy się sezon publikacji wyników finansowych za pierwszy kwartał, to nie wydają się one mieć większego znaczenia. Ważniejsza jest sytuacja na rynkach światowych - surowcowych (trzy odpowiedzi) i akcji (trzy odpowiedzi).

Decydującym czynnikiem jest jednak napływ pieniędzy do funduszy inwestycyjnych. Ostatnie dane potwierdzają, że rzeczywiście tempo w jakim przenosimy pieniądze z lokat i papierów dłużnych do funduszy inwestycyjnych nie słabnie. Według danych firmy Analizy Online, w kwietniu fundusze przyciągnęły kolejne 2,5 mld zł (saldo wpłat i umorzeń), a od początku roku już 10,9 mld zł. Łącznie dysponują kwotą około 77 mld zł. Większość pieniędzy wpłacamy obecnie do podmiotów, które większą ich część inwestują na giełdzie - zrównoważonych i akcyjnych.

Nie ma zatem nic dziwnego, że właśnie fundusze inwestycyjne zostały w naszej ankiecie uznane za tę grupę podmiotów, które mają teraz największy wpływ na koniunkturę na warszawskiej giełdzie.

Inwestorzy zagraniczni wciąż bardzo ważni

W kontekście wyników ankiety trudno wczorajszą korektę uznać za zaskakującą. Jej skala w części wynika ze znaczącego udziału KGHM w indeksach. Firma ta narażona jest w ostatnim czasie na gwałtowne zmiany notowań ze względu na dużą zmienność cen miedzi.

Bez względu na to, jak będą kształtować się czynniki wskazywane przez analityków, warto zwrócić uwagę na bardzo wysokie stopy zwrotu z polskich akcji. Roczna zmiana WIG20 w dolarach po raz pierwszy w historii przekroczyła 100 proc. Również w euro indeks największych spółek niemal podwoił wartość. Z taką sytuacją po raz ostatni mieliśmy do czynienia w marcu 2000 roku, kiedy pękała internetowa bańka. Zagraniczni inwestorzy, którzy klupowali akcje notowane na GPW np. w momencie wejście naszego kraju do UE, mogą sobie zadać pytanie, czy ich stopa zwrotu ma jeszcze szansę się zwiększyć, lub choćby utrzymać na podobnym poziomie? Średnia roczna zmiana WIG20 w trakcie tej hossy wyrażona w dolarach nieznacznie przekracza 30 proc. - jej obniżenie do tej wartości oznaczać będzie utratę znacznej części zysków przez zagranicznych graczy. Sprzedaż polskich akcji i ochrona zysków wydają się tym bardziej kuszące, że na niektórych rynkach wschodzących (np. w Turcji) trendy spadkowe są znacznie zaawansowane.

Scenariusz większej korekty może zatem wyglądać w następujący sposób - sprzedaż akcji przez inwestorów zagranicznych sprawia, że kursy największych spółek bardzo spadają. To pociąga za sobą wyprzedaż akcji mniejszych przedsiębiorstw - często przewartościowanych - dla których kursy gigantów stanowią punkt odniesienia. W dalszej kolejności spadają stopy zwrotu z inwestycji w fundusze, ustaje lub jest znacząco ograniczony napływ pieniędzy do tych podmiotów, popyt na akcje ze strony tej grupy inwestorów spada.

Zniżka WIG20 poniżej 3 tys. punktów będzie sygnałem, że realizuje się właśnie taki scenariusz.

Współpraca Oda Woskowicz

Komentarz

To tylko krótkotrwała korekta - Specjalista ds. rynków wschodzących w londyńskim CA IB Zniżka notowań WIG20 jest pochodną spadku cen akcji na światowych giełdach. Najbardziej ucierpiały rynki wschodzące, w tym Turcja i Rosja. Do Europy Środkowej i Wschodniej napływało ostatnio dużo zagranicznego kapitału, stymulując wzrost indeksów w tym regionie. Teraz inwestorzy zdecydowali się zrealizować zyski, co zaowocowało spadkiem.

Na rynki negatywny wpływ miały również taniejące surowce. W Polsce spadki ich cen pociągnęły w dół przede wszystkim notowania KGHM. W Rosji odbiły się jednak znacznie większym echem. Sytuacja może się dodatkowo pogorszyć, jeżeli dojdzie do dalszej przeceny dolara. Gdyby amerykańska waluta staniała do poziomu 1,35 USD za euro, również giełdy krajów wysoko rozwiniętych mogą odczuć ujemne skutki takiego kursu.

Obecna korekta, szczególnie na mniej ryzykownych giełdach Europy Środkowej, powinna ustabilizować się w ciągu paru dni. Możliwe, że już w przyszłym tygodniu główne indeksy powrócą na ścieżkę wzrostu. Jest to zdecydowanie krótkoterminowy impuls. W Polsce duże znaczenie ma sektor dóbr konsumenckich. Ucierpiał on niezbyt mocno i będzie się przyczyniać do poprawy notowań. Tak więc już wkrótce nadejdą nowe rekordy WIG20.

Oczekiwania są zbyt wysokie - Główny analityk austriackiego Raiffeisen Centrobanku

Giełdy Europy Środkowowschodniej wpasowały się w spadkowy trend dojrzałych rynków. Bardziej realna jest kolejna podwyżka stóp procentowych w USA i w strefie euro. Taniejący dolar jest również czynnikiem ryzyka. Gorsze wyniki głównych indeksów gospodarek wschodzących są również efektem nadmiernych oczekiwań inwestorów w stosunku do zysków spółek notowanych w tym regionie. Inwestorzy zdążyli się przyzwyczaić, że są one lepsze od oczekiwań i teraz mamy do czynienia z korektą, ponieważ niektóre spółki rozczarowały.

Szczególnie duże spadki walorów tureckich przedsiębiorstw też mają uzasadnienie. Kraj ten ma bardzo wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących, który sięga 5 proc. PKB. Zagraniczny kapitał, którzy jeszcze niedawno szeroko tam napływał, teraz się wycofuje ze względu na wysokie ryzyko inflacji. W Rosji zniżki notowań największych spółek są efektem taniejących surowców. Uważam jednak, że korekta indeksu RTS rzędu 5-6 proc. nie przesądza o załamaniu rynku, który wzrósł w tym roku o ponad 33 proc.

Na wschodzących rynkach, szczególnie w Europie Środkowowschodniej, może dojść do większych spadków (potrwają kilka tygodni?). Generalnie jednak giełdy w tych krajach są w trendzie wzrostowym.

Tomasz Jóźwik

Andrzej Karpowicz

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: tempo | notowania | oczy | fundusze | korekta | giełdy | WIG20 | inwestorzy | GPW | bessa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »