Japoński indeks giełdowy odrobił część strat. Poprawa po wielkim spadku, ale prognozy nie są dobre

Światowe giełdy papierów wartościowych wracają do równowagi po poniedziałkowym załamaniu notowań. Inwestorzy spoglądają przede wszystkim w stronę Tokio, gdzie po ponad 12-procentowym spadku przyszedł 10-procentowy ruch w górę. We wtorkowy poranek lekko zazieleniły się także niektóre giełdy europejskie, w tym warszawska GPW. Jednak sygnałów ostrzegawczych jest bardzo dużo. Wysyła je między innymi słynny inwestor Warren Buffett.


  • Inwestorzy boją się recesji w Stanach Zjednoczonych. JPMorgan prawdopodobieństwo jej wystąpienia szacuje na 50 proc.
  • Na Wall Street niepokojąco wysoki jest wskaźnik Buffetta porównujący kapitalizację amerykańskich spółek z PKB USA
  • Eksperci z CryptoQuant przewidują, że cena bitcoina może spaść nawet do 40 tysięcy dolarów. Byłaby to wartość o niemal 50 proc. niższa od rekordu wszech czasów z marca tego roku

Na giełdzie w Tokio mamy prawdziwy rollecoaster. We wtorek indeks Nikkei wzrósł o ponad 10 proc. Jednak dzień wcześniej runął o 12,4 proc., a wraz z nim o kilka procent cofnęły się główne wskaźniki innych giełd azjatyckich, a także europejskich.

W Warszawie w poniedziałek WIG20 stracił 3 proc., a w najbardziej krytycznym momencie sesji spadał nawet o 5 proc. Pierwszy dzień tygodnia zakończył się też bardzo poważnym spadkiem indeksów średnich i mniejszych spółek - mWIG40 cofnął się o 3,8 proc., a sWIG80 aż o 4,5 proc. Łącznie w grupie 140 największych firm notowanych na GPW przeceny uniknęło tylko pięć.

Reklama

Lęk na Wall Street

Nowojorski indeks S&P500 w poniedziałek obniżył loty o 3 proc., a technologiczny Nasdaq o 3,4 proc. Spadły kursy ponad 90 proc. spółek notowanych na Wall Street. Nie można jednak zapominać, że poważny regres na giełdach światowych zaczął się już pod koniec zeszłego tygodnia. S&P550 w czwartek stracił na wartości 1,4 proc., a w piątek 1,8 proc., natomiast Nasdaq obie te sesje zakończył ponad 2-prcentowymi spadkami.

SP500

5 634,58 +1,49 0,03% akt.: 17.09.2024, 22:08
  • Otwarcie 5 656,65
  • Max 5 670,81
  • Min 5 614,05
  • Wartość odniesienia 5 633,09
  • Godziny otwarcia 15:30 - 22:00
Zobacz również: TAIEX BIST100 TA35

Fatalny wpływ na globalne rynki kapitałowe miały piątkowe dane z rynku pracy w Stanach Zjednoczonych. Liczba zatrudnionych w sektorze pozarolniczym wzrosła w lipcu o 114 tysięcy, podczas gdy spodziewano się 150 tysięcy. Z kolei stopa bezrobocia zwiększyła się z 4,1 do 4,3 proc. Te liczby przez wielu komentatorów zostały uznane za zwiastun nadchodzącej recesji. Analitycy Goldman Sachs podnieśli ocenę ryzyka recesji w USA z 15 do 25 proc., natomiast JPMorgan widzi nawet 50-procentowe prawdopodobieństwo jej wystąpienia.

Gorsze dane gospodarcze nadchodzące z różnych krajów świata to dla dużej grupy inwestorów dowód, że banki centralne zbyt długo utrzymują wysokie stopy procentowe. Nic więc dziwnego, że rosną spekulacje dotyczące przyspieszonego zaostrzania polityki monetarnej. Panika na Wall Street w ostatnich dniach była tak duża, że na rynku zaczynają pojawiać się scenariusze 50-punktowego cięcia stóp na wrześniowym posiedzeniu amerykańskiej Rezerwy Federalnej.

Japoński wstrząs

Rynki finansowe nie znoszą próżni. Wtedy, gdy dramatycznie spadał Nikkei i inne wskaźniki giełdowe, mocno zyskiwały tak zwane bezpieczne przystanie, którymi stają się teraz: frank szwajcarski, jen japoński oraz obligacje skarbowe USA, Japonii czy Niemiec.

W minionym tygodniu japoński bank centralny niespodziewanie podniósł stopy do 0,25 proc. z poziomu 0-0,1 proc. Ogłosił, że rozpoczyna cykl podwyżek stóp procentowych, żeby zmniejszyć zbyt wysoką inflację i ograniczyć tempo wzrost wynagrodzeń.

Konsekwencją zmian w polityce monetarnej było umocnienie jena. Jednocześnie ustąpiły powody, dla których tokijski indeks giełdowy miałby nadal rosnąć. Nikkei osiągnął bowiem rekordowe poziomy w ostatnich miesiącach w dużym stopniu za sprawą stosunkowo słabego jena - akcje japońskich spółek były tanie dla inwestorów obracających dolarami. W tej sytuacji jednodniowy ponad 12-procentowy spadek wskaźnika giełdowego jest nieco mniej szokujący.

Intuicja chyba nie zawiodła Buffetta

Zanim zaczęły się naprawdę głębokie spadki na giełdach, świat dowiedział się, że słynny 94-letni inwestor Warren Buffett sprzedał "na górce" duży pakiet akcji Apple i że woli teraz gotówkę od udziałów w wielu firmach.

Berkshire Hathaway, czyli wehikuł inwestycyjny Buffeta, w samym tylko drugim kwartale tego roku spieniężył prawie połowę swoich potężnych udziałów w Apple, czyli 390 milionów akcji za około 75 miliardów dolarów. Wcześniej, bo w pierwszym kwartale, pozbył się 115 milionów walorów o wartości 20 miliardów dolarów. Konglomeratowi "wyroczni z Omaha" zostało jeszcze około 400 milionów akcji Apple, za które można uzyskać ponad 84 miliardów dolarów (według kursu z końca czerwca). Nadal jest to największy pakiet jednej firmy w portfelu Berkshire Hathaway.

Miniony kwartał był siódmym z rzędu, w którym Buffett więcej udziałów w spółkach giełdowych sprzedawał niż kupował. W pierwszym kwartale tego roku Berkshire Hathaway powiększył stan posiadana gotówki o 34 miliardy dolarów, bo sprzedawał akcje między innymi chińskiej fabryki BYD produkującej auta elektryczne i walory Bank of America.

Spółki niebezpiecznie drogie

Na koniec marca tego roku firma Buffetta miała 189 miliardów dolarów w gotówce, obligacjach i bonach skarbowych. W drugim kwartale ta kwota wzrosła do prawie 277 miliardów. Trzeba jednak dodać, że sędziwy multimiliarder nie podjął decyzji o rezygnacji z zakupu jakichkolwiek akcji. W ciągu ostatnich 12 miesięcy Hathaway nabywało między innymi papiery koncernów energetycznych Occidental Petroleum i Chevron, a ostatnio także firmy ubezpieczeniowej Chubb.

Wszystko wskazuje na to, że Warren Buffett doszedł do wniosku, że wiele przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych jest wycenianych zdecydowanie powyżej uzasadnionej wartości. Pokazuje to wskaźnik Buffetta przedstawiający relację kapitalizacji spółek do PKB USA. Pod koniec maja tego roku było to 197 proc., podczas gdy za bezpieczny uznawany jest poziom 125 proc.

"Wyrocznia z Omaha" wydaje się stawiać w tej chwili na atrakcyjne oprocentowanie krótkoterminowych amerykańskich obligacji skarbowych i bonów. W ostatnich kwartałach przychody Berkshire Hathaway z odsetek od obligacji przekroczyły przychody z dywidend wypłacanych z zysków spółek. W ciągu ostatniego roku Berkshire Hathaway osiągnęło 7 miliardów dolarów z odsetek i około 5 miliardów z dywidend.

Bitcoin poszkodowany

Wstrząs na giełdach światowych bardzo zaszkodził notowaniom kryptowalut. Tylko w ciągu 24 godzin na rynku "coinów" doszło do likwidacji kontraktów terminowych o wartości przekraczającej miliard dolarów. Bitcoin potaniał z 61 tysięcy do nawet mniej niż 50 tysięcy dolarów, choć we wtorek wracał w okolice 55 tysięcy. Uczestnicy rynku podzielają obawy, że w Stanach Zjednoczonych dojdzie do recesji, niepokoi ich także wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie, przede wszystkim eskalacja konfliktu Iran-Izrael.

Eksperci z CryptoQuant przewidują, że cena bitcoina może spaść nawet do 40 tysięcy dolarów. Podkreślają, że inwestorzy natrafiają w tej chwili na najbardziej ujemne niezrealizowane marże zysku od listopada 2022 roku. W najgorszym momencie notowań poniedziałkowych odsetek inwestujących w bitcoina, którzy byli na plusie, zmniejszył się do 75 proc. To najniższy poziom od stycznia 2024 roku, kiedy cena "monety" stoczyła się na lokalne dno w okolice 39 tysięcy dolarów.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | Wall Street | GPW | recesja | kryptowaluta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »