Moment oddechu na rynkach ropy. Produkcja rośnie, ceny spadają kolejny dzień z rzędu
Ceny ropy na światowych rynkach spadały we wtorek czwarty dzień z rzędu, po tym jak w ubiegły czwartek amerykańska ropa WTI odnotowała najwyższą, a europejska Brent drugą najwyższą cenę w tym roku. Kolejnym wzrostom cen zapobiegają utrzymujące się obawy o otoczenie makroekonomiczne i najnowsze dane o wzroście podaży surowca.
Ropa naftowa od kilku dni tanieje, po tym, jak odnotowała we wrześniu najwyższe ceny w tym roku. W czwartek 27 września za amerykańską ropę WTI trzeba było zapłacić nawet 93,72 dolara za baryłkę. Europejska ropa Brent koszotowała tego dnia nawet 94,31 dolara. Swój szczyt cenowy osiągnęła 19 września, kiedy kosztowała 94,62 dolara.
We wtorek ok. godz. 10:15 ropa WTI była już o ponad 5,3 proc. tańsza niż w czwartek i kosztowała 88,7 dolara za baryłkę. Jej cena spadała o tej godzinie o 0,14 proc.
Ropa Brent taniała o 0,3 proc. i kosztowała 90,44 dolara. To o 4,1 proc. mniej niż w czwartek.
Jak wskazują analitycy, jednym z czynników ciągnących od kilku dni w dół ceny ropy są rozbudzone na nowo obawy o popyt. Utrzymywały się one w pierwszej połowie roku m. in. z powodu słabszego od oczekiwań ożywienia gospodarczego w Chinach. Teraz - chociaż organizacja państw produkujących ropę zwiększyła prognozy zapotrzebowania na IV kwartał - wątpliwości co do zapotrzebowania budzi m. in. sytuacja na rynkach walutowych. Od ubiegłego tygodnia wyraźnie umacnia się dolar, w którym obydwa się handel ropą. To dodatkowo podbija ceny surowca dla państw, które posługują się inną walutą i może zmniejszać możliwości zakupu na rynkach - zwraca uwagę portal branżowy Oil Price.
Na to, że wysokie ceny mogą być zaporowe i w rezultacie doprowadzić do mniejszego zużycia w tym państwie, alarmują od dłuższego czasu Indie. To obecnie najludniejsze państwo świata i jedna z największych gospodarek świata. "Prowadzimy ciągły dialog z państwami wydobywającymi ropę, gdzie nieustannie podkreślamy nasz punkt widzenia" - komentował ostatnio Pankaj Jain, szef indyjskiego Ministerstwa Ropy i Gazu. "Potrzebujemy zwiększonej produkcji" - dodał Jain, cytowany przez "Indian Times".
Najnowsze dane wskazują, że oczekiwania Indii - i innych państw, które muszą importować ropę - przynajmniej częściowo się spełniają. Produkcja ropy naftowej w kartelu rośnie drugi miesiąc z rzędu. Wskazują na to wyniki analizy agencji prasowej Reuters przeprowadzonej wśród ekspertów, firm zajmujących się monitorowaniem rynku ropy i źródeł w rafineriach oraz państwach OPEC.
Jak podaje Reuters, z zebranych informacji wynika, że produkcja ropy w państwach zrzeszonych w OPEC wzrosła we wrześniu o 120 tys. baryłek dziennie. Wcześniej wzrosty odnotowano także w sierpniu. Był to pierwszy miesiąc od lutego, w którym produkcja wzrosła.
Za wzrosty produkcji odpowiadają głównie Nigeria i Iran - podaje Reuters. Drugie z państw zwiększyło wręcz produkcję do najwyższych poziomów od 2018 roku.
Jednocześnie produkcja ropy przez państwa OPEC i tak pozostaje poniżej założonych przez organizację poziomów - głównie ze względu na problemy Angoli i Nigerii z infrastrukturą. Istnieje więc cały czas przestrzeń do zwiększenia produkcji - w ramach przyjętych limitów - o 700 tys. baryłek dziennie, wylicza Reuters.
Podaż ropy z tego kierunku rośnie mimo cięć produkcji prowadzonych przez Arabię Saudyjską. Największy producent tego surowca na świecie w ciągu roku zmniejszył produkcję o 2 mln baryłek dziennie. Wszystko, by podbijać ceny. Jak opisywaliśmy w Interii, Saudyjczykom zależy na utrzymywaniu ceny ropy co najmniej na poziomie powyżej 80 dolarów za baryłkę, żeby wspierać budżet kraju. Dzięki przeprowadzanym sukcesywnie cięciom eksportu, zarówno ropa Brent i WTI były sprzedawane po takiej cenie od lipca.
Jednak notowane od końca czerwca wzrosty cen surowca nie zapobiegły kłopotom Arabii Saudyjskiej z dopięciem tegorocznego budżetu. Na przełomie sierpnia i września kraj zrewidował prognozę budżetową na ten rok - podaje agencja prasowa AFP. Wcześniej państwo oczekiwało nadwyżki budżetowej na poziomie ok. 4,3 mld dolarów. Obecnie królestwo spodziewa się rekordowego deficytu budżetowego w wysokości blisko 21,9 mld dolarów. Odpowiada to 2 proc. PKB tego państwa. Także w przyszłym roku Saudyjczycy spodziewają się deficytu - w wysokości ok. 21 mld dolarów.
W 2022 roku królestwo zanotowało pierwszą nadwyżkę budżetową od dekady dzięki zwyżkom cen ropy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ale w 2023 roku jego dochody z ropy spadły o 17 procent.