Nawet insiderzy boją się bessy
Ubywa argumentów za bliskim końcem bessy. Zakupy akcji ograniczyli nawet giełdowi insiderzy.
Od stycznia osoby mające dostęp do informacji poufnych w spółkach giełdowych wydały na zakup akcji 314 mln zł. W całym ubiegłym roku tzw. insiderzy wydali na zakupy prawie 1,7 mld zł. Niestety, wciąż nie brakuje menedżerów, którzy zasilają armię sprzedających. W pierwszym półroczu łączna wartość ich transakcji sprzedaży przekroczyła 371 mln zł (w całym 2007 roku - 2,7 mld zł). Największy wysyp akcji był w lutym. Wtedy na parkiet trafiły papiery o wartości 195 mln zł.
- Kilku dużych inwestorów wykorzystało odreagowanie po "defekcie stycznia", aby zmniejszyć zaangażowanie w swojej spółce. Tym samym potwierdziła się zasada, że insiderzy - odwrotnie niż klienci funduszy inwestycyjnych - kupują na dołkach, a sprzedają na górkach - komentuje Łukasz Mickiewicz, analityk Open Finance.
W czerwcu insiderzy sprzedali akcje za 4,5 mln zł. To jedyne światełko w tunelu.
Insiderzy się mylą Drobni inwestorzy często zastanawiają się, czy warto śledzić transakcje giełdowych menedżerów. Z naszych obserwacji wynika, że w ostatnich miesiącach raczej nie jest to wskazane. Przynajmniej w horyzoncie krótkoterminowym. Na udaną transakcję kupna insidera aż cztery są nieudane.
- Kiedy jest dobra koniunktura, to ruchy insiderów są wyznacznikiem trendu. W czasach bessy lepiej nie sugerować się nimi. Obecnie skupowanie własnych akcji przez menedżerów czy buy-backi nie działają na kursy - powiedział Mirosław Saj, analityk DnB Nord.
Obawa o przejęcie Według analityków obecne zakupy akcji przez insiderów mają często charakter ratowania pikujących ostatnio kursów.
- Ratują raczej kurs przed silniejszym spadkiem, niż dają sygnał do kupna innym inwestorom - uważa Łukasz Wróbel, analityk Open Finance.
Ale jest też inny powód kupowania akcji przez ludzi z kierownictwa, którzy są jednocześnie znaczącymi akcjonariuszami.
- Menedżerowie kupują akcje spółek w obawie o swoją przyszłość. Ktoś większy może skorzystać z przeceny i przejąć emitenta. A to nie zawsze jest z pożytkiem dla przejmowanej spółki. Wrogie przejęcie Kruka dało prezesom zapewne do myślenia, iż przejęcie ich spółki przez większego gracza może być realnym zagrożeniem, a nie tylko książkowym sloganem - ocenia Marcin Stebakow, analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego.
Będą dalsze zakupy W tym roku giełdowa bessa mocno dała się we znaki wielu menedżerom. Tylko nieliczni zarabiają dzisiaj na kupionych w ostatnich miesiącach własnych akcjach. Mimo narastających strat wielu prezesów zapowiada w rozmowie z "PB" dalsze zakupy, zwłaszcza jeśli bessa zadomowi się na dobre. Argumentują to wiarą w możliwość rozwoju swoich spółek.
- Akcje są tanie. Mając wolny kapitał, zainwestowałbym w walory Plast-Boksu - przyznaje Waldemar Pawlak, członek zarządu tej firmy. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele większości emitentów.
Analitycy jednak ostrzegają drobnych inwestorów.
- Na spadającym rynku insiderom może się wydawać, że akcje ich spółek są tanie. Jednak wcale nie muszą to być zakupy na dołku - powiedział Mirosław Saj.
Mimo fatalnych nastrojów panujących na rynku pojawiają się jednak głosy optymistów, że insiderzy w połączeniu z buy-backami, których wartość w tym roku może sięgnąć 2 mld zł, mogą pomóc przebudzić się naszemu rynkowi.
- Wyceny wielu spółek robią się atrakcyjne, więc skupowanie akcji przez menedżerów powinno się nasilać w kolejnych miesiącach. Właśnie taki skup w połączeniu z buy-backami może wybić ceny akcji w górę - twierdzi Grzegorz Leszczyński, prezes IDM.
Więcej w "Pulsie Biznesu"
Aktualne transakcje insiderów znajdziesz TUTAJ