NFZ daje stabilność, lepsze byłyby kasy
Wywiad Piotr Gerber, prezes i większościowy udziałowiec EMC Instytut Medyczny. Budowa sieci szpitali to recepta na sukces spółki, która jako druga firma medyczna chce zadebiutować na warszawskiej giełdzie.
Czy nie obawia się Pan wyników wyborów i zapowiadanej przez PiS likwidacji NFZ?
Po wyborach każda zmiana systemu opieki zdrowotnej, idąca w kierunku rozwiązań europejskich, byłaby korzystna. Chodzi o to, by między ubezpieczycielami istniała konkurencja i na rynku działało wiele kas chorych zamiast jednego NFZ. Taki układ zmuszałby do poprawy jakości i efektywności tego systemu. Gdyby jednak doszło do proponowanej przez PiS likwidacji NFZ i finansowania ochrony zdrowia z budżetu, nie przeszkodziłoby nam to w rozwoju, bo nasze szpitale są placówkami powiatowymi. A takie muszą istnieć, niezależnie od sposobu finansowania.
Uzależnienie od NFZ można potraktować jako czynnik ryzyka. Bardzo dobrze oceniamy współpracę z NFZ, daje nam ona stabilizację i przewidywalność przychodów. Co prawda marże są w tym przypadku niskie, ale to kolejny powód do zwiększania naszej grupy i maksymalizowania efektu synergii.
Jakie macie doświadczenie w budowie sieci szpitali?
Nasza grupa liczy już cztery jednostki. Obecnie uruchamiamy następną w Kamieniu Pomorskim. Przyłączenie każdego szpitala daje nowe doświadczenia, więc robimy to coraz sprawniej. Wymieniamy się doświadczeniami z firmami o podobnym profilu z Europy Środkowowschodniej i Niemiec. Wschodnie landy Niemiec maja największy udział procentowy prywatnych szpitali na kontynencie.
Czy ważnym źródłem przychodów może stać się turystyka medyczna z Zachodu?
W tej chwili nie. Po pierwsze, ta kwestia jest nieuregulowana formalnie NFZ nie ma umów z kasami chorych z innych krajów. Po drugie, robiliśmy badania: w Szkocji zapytaliśmy, czy chorzy byliby gotowi leczyć się w Polsce. Niemal 0-proc. wynik mówi sam za siebie.
Cena emisyjna EMC została ustalona na 7,6 zł, czyli w górnym zakresie przedziału cenowego, z czego wynika, że inwestorzy finansowi chętnie brali udział w budowie księgi popytu. Co ich przekonało?
Zaprezentowana przez nas strategia firmy, dynamiczny rozwój i już widoczne efekty, czyli cztery jednostki medyczne i zyski z działalności. Ponadto budowa sieci szpitali sprawdziła się już na innych rynkach europejskich.
Liczycie na drobnych inwestorów? Nie prowadzicie szerokiej kampanii reklamowej.
Oczywiście zależy nam na drobnych graczach, bo zapewniają płynność akcji na giełdzie. Wiemy jednak, że znajomość naszej firmy w tej grupie jest mała. Prezentowaliśmy się za to wśród lekarzy i pacjentów.
Nie obawia się Pan, że odstraszy ich nieudana kariera giełdowa Swissmedu?
Ochrona zdrowia to bardzo duża branża. Obie firmy więcej dzieli niż łączy. Różni nas wizja rozwoju. My tworzymy dość niskim kosztem sieć szpitali, gdzie zapewniamy opiekę przeciętnemu pacjentowi za pieniądze z NFZ. Chcemy osiągnąć dzięki temu efekt synergii i wykorzystać duże możliwości obniżania kosztów. Prowadzenie sieci szpitali zaowocuje oszczędnościami dzięki centralizacji administracji, marketingu i usług fachowców.
Jakie są wyniki pierwszego półrocza?
Mamy podliczony budżet do końca maja. Przychody w pierwszych pięciu miesiącach są nieco większe od prognoz. Natomiast wynik netto idzie proporcjonalnie do założeń na koniec roku. Nie mam wątpliwości, że je wypełnimy.
Jednak w prospekcie wśród czynników ryzyka wymieniona jest możliwość niewypełnienia prognoz finansowych.
W tym roku nie widzę zagrożenia. Obok szpitala we Wrocławiu już uruchomiliśmy trzy placówki. Przetarg na kolejną ma się rozstrzygnąć w najbliższym czasie. Również plany na 2006 r. wyglądają obiecująco. Dlatego jestem spokojny o prognozy.
Kolejnym czynnikiem ryzyka jest wykonywanie prac na zlecenie spółki przez członków rady nadzorczej. W prospekcie uprzedzacie o wątpliwościach, czy jest to zgodne z kodeksem spółek handlowych.
Prawnik, który zasiada w radzie, przygotowywał dla spółki opinię. Obecnie jej członkowie nie wykonują dla nas takich zleceń. Dodatkowo po debiucie prawdopodobnie dojdzie do zmian w radzie i wejdą do niej przedstawiciele inwestorów finansowych, więc ten problem zniknie.
Pańska spółka Formica prowadzi konkurencyjną działalność wobec EMC. A na dodatek EMC dzierżawi od Pana nieruchomość. Przecież to konflikt interesów.
Formica to mała przychodnia zatrudniająca osiem osób. Na niej uczyłem się biznesu. Były plany włączenia jej do EMC, ale wiązałoby się to z obniżeniem wpływów z NFZ, więc zrezygnowałem z tego. Formica zajmuje się ponadto inną dziedziną i nie jest bezpośrednią konkurencją dla EMC. Co do dzierżawy nieruchomości, to odbywa się ona na warunkach rynkowych.
Prognoza na 2006 r. zakłada 65 mln zł przychodów i 1,5 mln zł zysku netto. Marża netto wynosi więc zaledwie 2 proc. Jesteście w stanie ją podnieść?
Wynik ten obarczony jest w dużym stopniu kosztami następnych inwestycji. Bez takich obciążeń jesteśmy w stanie wypracowywać około 9-proc. marżę. Zanim to nastąpi, potrzebujemy czasu na zbudowanie masy krytycznej, która zacznie generować przepływy gotówkowe.
Rozmawiał Sebastian Gawłowski
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć się o rynku pierwotnym, znajdziecie tutaj