Obligatariusze uzupełnili wnioski

Obligatariusze domagający się ogłoszenia upadłości Elektrimu nie zmienili stanowiska i przed wznowieniem rozprawy sądowej uzupełnili wnioski o powołanie eksperta w celu wyceny majątku holdingu oraz o przesłuchanie w charakterze świadka przedstawiciela wierzycieli.

Obligatariusze domagający się ogłoszenia upadłości Elektrimu nie zmienili stanowiska i przed wznowieniem rozprawy sądowej uzupełnili wnioski 
o powołanie eksperta w celu wyceny majątku holdingu oraz o przesłuchanie w charakterze świadka przedstawiciela wierzycieli.

Wyjaśnienia złoży zatem dzisiaj Waldemar Siwak, p.o. prezesa Elektrimu, oraz - prawdopodobnie -

reprezentant firmy Law Debenture, powiernika emisji obligacji.

Podczas pierwszej rozprawy przed warszawskim sądem gospodarczym w sprawie rozpatrzenia złożonych równolegle wniosków o ogłoszenie upadłości Elektrimu (przez grupę reprezentującą ponad 75% obligatariuszy, którym spółka nie spłaciła w terminie 480 mln euro) oraz o otwarcie postępowania układowego (przez zarząd Elektrimu, który proponuje 40-proc. redukcję zobowiązań oraz rozłożenie pozostałej części długu na raty płatne do połowy grudnia 2004 r.) wysłuchano tylko wyjaśnień Jacka Walczykowskiego, wiceprezesa Elektrimu.

Reklama

Jego zdaniem, aktywa holdingu są warte co najmniej 3,5 mld zł. Zobowiązania spółki wymagalne, oprócz wynikających z obligacji, oszacował on na 100 mln euro. Wiceprezes przedstawił także szereg czynników, które według niego były niemożliwe do przewidzenia, a które w sposób znaczący wpłynęły na obecną sytuację Elektrimu. Zaliczył do nich m.in. półroczne opóźnienie w wydaniu El-Netowi koncesji na działalność w Warszawie, wejście na stołeczny rynek telefonii stacjonarnej Netii (mimo wcześniejszych założeń utrzymywania duopolu w poszczególnych strefach numeracyjnych). W opinii J. Walczykowskiego, nie do przewidzenia były również procesy arbitrażowe wytoczone Elektrimowi przez Deutsche Telekom.

Argumenty te nie przekonują jednak obligatariuszy.

- Problemy z utratą płynności finansowej Elektrimu są spowodowane działaniami samej spółki i według nas obecny zarząd nie jest w stanie im sprostać - powiedział Parkietowi Jarosław Gołacik z londyńskiego funduszu Centaurus Capital, który reprezentuje obligatariuszy. - Wobec braku rozsądnej propozycji zarządu, zmierzającej do rozwiązania tych problemów, tylko sprzedaż majątku Elektrimu w postępowaniu upadłościowym doprowadzi do pełnej spłaty wierzytelności, podczas gdy proponowany układ, biorąc pod uwagę wartość pieniądza w czasie, zredukuje je o ponad 60%. Jeżeli jednak sąd zadecyduje dzisiaj o otwarciu układu, to będziemy głosować przeciw i nasze głosy wystarczą, by zablokować to postępowanie - dodał Jarosław Gołacik.

Potwierdził on, że prawnicy reprezentujący obligatariuszy uzupełnili w ubiegłym tygodniu wnioski o powołanie biegłego do wyceny majątku Elektrimu oraz o przesłuchanie w charakterze świadka przedstawiciela powiernika emisji (przypomnijmy, że Law Debenture złożył w londyńskim sądzie pozew domagając się spłaty przez Elektrim 480 mln euro z tytułu emisji obligacji).

Wczoraj wstępne wyjaśnienia w sprawie domniemanego działania w porozumieniu składali w KPWiG akcjonariusze skupieni wokół BRE Banku. Zdaniem analityków, z tej sprawy bank powinien jednak wyjść bez większego szwanku. O wiele większym wyzwaniem będzie jednak osiągnięcie porozumienia z wierzycielami Elektrimu, przeprowadzenie zmian w radzie nadzorczej spółki i wdrożenie programu naprawczego, który miałby polegać na rozdziale części energetycznej i telekomunikacyjnej holdingu oraz uzgodnienie warunków sprzedaży tej ostatniej. - Jeżeli sąd nie przychyli się do wniosku o ustanowienie biegłego do zbadania aktywów Elektrimu, to powinien już dzisiaj rozstrzygnąć o otwarciu postępowania układowego bądź upadłościowego. Myślę, że przychyliłby się wówczas do tego drugiego rozwiązania. Później spółka miałaby dwa miesiące na osiągnięcie porozumienia z wierzycielami. Ratunek przed bankructwem nie jest jednak możliwy bez sprzedaży udziałów w Elektrimie Telekomunikacja i koncentracji na energetyce - powiedziała Parkietowi Magdalena Łapsa, analityk CDM Pekao SA.

W gronie potencjalnych nabywców znajdują się praktycznie tylko mniejszościowy akcjonariusz holdingu - Vivendi, który dysponuje prawem pierwokupu akcji ET (posiada 51% akcji PTC), oraz Deutsche Telekom, który kontroluje z kolei 49% udziałów w PTC. Tymczasem agencja Reutersa powołała się wczoraj na nieoficjalne stanowisko przedstawiciela DT, z którego wynikało, że niemiecki koncern nie zamierza zwiększać swojego zaangażowania w PTC. - Nie sądzę, by Niemcy planując taką transakcję ujawnili cokolwiek na ten temat. Dlatego w grę nadal wchodzi zarówno Vivendi ,jak i DT. Przy czym jeżeli Vivendi nie zostanie przyparte do muru, to nie zdecyduje się na dokupienie udziałów - podsumowuje Magdalena Łapsa.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: przesłuchanie | upadłości | powołanie | rozprawy | vivendi | wyjaśnienia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »