Orlen broni się przed zarzutami NIK. "To nieprawdziwe tezy"

Przedstawiciele Orlenu odnieśli się do ostatnich doniesień medialnych, dotyczących efektów pracy Najwyższej Izby Kontroli badającej fuzję płockiego koncernu z Lotosem. Informacje opisywane przez media nazwali "nieprawdziwymi tezami" i "spekulacjami". Przypomnijmy, że NIK miała stwierdzić, że Orlen m.in. sprzedał Saudyjczykom udziały w Rafinerii Gdańskiej za zaniżoną kwotę.

"Pojawiające się w ostatnich dniach w przestrzeni publicznej tezy, dotyczące warunków sprzedaży części aktywów Grupy Lotos, mają charakter spekulacji i nie opierają się na faktycznych przesłankach. Nieprawdą jest również stwierdzenie o rzekomym stworzeniu 'istotnego ryzyka dla bezpieczeństwa paliwowego Polski'" - można przeczytać w komunikacie nadesłanym przez Orlen do redakcji Interii Biznes. 

Chodzi o informacje opisane przez serwis Bussines Insider Polska. Portal dotarł do raportu Najwyższej Izby Kontroli, która skupiła swoją uwagę wokół fuzji Orlenu z Lotosem. Choć omawiany raport nie został jeszcze opublikowany, tak według ustaleń dziennikarzy urzędnicy mieli wykazać, że "Orlen zbył podmiotom prywatnym aktywa co najmniej o 5 mld zł poniżej szacowanej przez NIK ich wartości, w tym zbycie udziałów Rafinerii Gdańskiej na rzecz Aramco nastąpiło poniżej wartości wyceny o ok. 3,5 mld zł". Więcej na ten temat pisaliśmy w tym artykule.

Reklama

Orlen odpowiada na zarzuty NIK. "Są to nieprawdziwe tezy"

I to właśnie do tych doniesień odniósł się Orlen. W dalszej części komunikatu przedstawiciele paliwowego koncernu napisali, że teza o zaniżonej cenie transakcji jest "oparta na niewiarygodnych i niejawnych źródłach". W taki sam sposób płocka spółka skomentowała drugi z zarzutów, że jej działanie miałoby stworzyć "istotne ryzyko dla bezpieczeństwa paliwowego w Polsce".  

"Obie tezy są nieprawdziwe. Dlatego stanowczo protestujemy przed powielaniem niezweryfikowanych treści oraz działaniami mogącymi stanowić manipulację na rynku giełdowym, a także negatywnie wpływać na wizerunek największej polskiej firmy, jak również na notowania giełdowe i zyski akcjonariuszy" - można przeczytać w komunikacie Orlenu. 

Argumentacja spółki opiera się także o fakt, że NIK nie opublikowała raportu, który był opisywany przez media. Dlatego jej zdaniem "nie można stwierdzić w oparciu o jakie dokumenty źródłowe kontrolerzy NIK przeprowadzili swoje analizy i szacunki prezentowane w konkluzjach raportu". Temu stwierdzeniu może jednak nie pomagać inna z ogłoszonych przez NIK decyzji. 

Chodzi bowiem o zawiadomienie do prokuratury, jakie prezes Izby Marian Banaś złożył 19 stycznia br., w związku z utrudnieniem działań kontrolerów przez przedstawicieli spółek Skarbu Państwa. Wśród firm, które nie wpuściły urzędników do swoich siedzib wymieniono m.in. Orlen.

W dalszej części koncern napisał, że ewentualne formułowanie wniosków na bazie "publicystycznych treści [...] może wprowadzać w błąd". Dlatego Orlen chce "zaprotestować przeciwko kreowaniu fałszywej sensacji", ponieważ nad fuzją obu spółek czuwały "zarówno polskie, jak i europejskie" organy kontrolne. 

"W kwestiach wyceny transakcji miała miejsce ścisła współpraca z renomowanymi polskimi i zagranicznymi kancelariami prawnymi, firmami doradczymi oraz biegłymi finansowymi" - dodano. 

NIK uderzyła nie tylko w Orlen. W raporcie wymieniono też byłego ministra

W opisywanym przez media raporcie NIK, urzędnicy mieli zwrócić także uwagę na zachowanie byłego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. W opinii kontrolerów, polityk, który miał za zadanie nadzorować publiczne spółki, w stosunku do Orlenu czynił to "niewłaściwie i nierzetelnie".  

Wśród argumentów przeciw byłemu szefowi resortu aktywów państwowych znalazły się m.in. wnioski, że Sasin "nie miał pełnej wiedzy o działaniach Orlenu" oraz o skutkach, jakie mogą wyniknąć z finalizacji fuzji dwóch publicznych koncernów. Jednocześnie zlecone przez niego analizy o całym procesie "opierały się na niepełnych danych źródłowych", a ich kluczowe wyniki były powieleniem obliczeń Orlenu. 

Należy jednak pamiętać, że raport NIK nie został opublikowany. Choć w ostatnim czasie jest to nie pierwsza sytuacja, w której bez odpowiednich dokumentów są formułowane i zdradzane efekty prac kontrolerów. Podobne wydarzenie miało miejsce przy zgłoszonych przez Izbę zastrzeżeń względem gospodarowania środkami publicznymi przez Polski Fundusz Rozwoju.  

Nim NIK opublikowała raport, kilka miesięcy wcześniej Marian Banaś w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" zdradził część ustaleń urzędników. Taki ruch został zresztą wykorzystany przez władze PFR w swojej linii obrony.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Orlen | NIK | fuzja Orlenu i Lotosu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »