Podwyżki cen energii? Tylko uzasadnione - prezes PGE
Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej powiedział, że "szacujemy, że rok do roku koszt zakupu węgla z polskich kopalń w przeliczeniu na jednostkę energii może wzrosnąć ponaddwukrotnie".
Jak pisze w poniedziałek "Rzeczpospolita", związki zawodowe chcą cen węgla rzędu tych, które mamy w portach ARA.
Na pytanie, czy energetyka jest w stanie tyle płacić, prezes PGE odpowiada: - Główny problem to nie tylko cena węgla, ale też jego dostępność. Już w 2020 r. informowaliśmy o wolumenach, które będziemy w stanie odebrać w 2021 i 2022 r. Mimo to Polska Grupa Górnicza (PGG) w ubiegłym roku nie zrealizowała 10 proc. kontraktu, a w tym roku poziom niezrealizowanych dostaw sięgnął już 20 proc. Rozumiemy trudną sytuację PGG, dlatego - choć wiążą nas ważne kontrakty - przystąpiliśmy do rozmów o renegocjacji cen. Szacujemy, że rok do roku koszt zakupu węgla z polskich kopalń w przeliczeniu na GJ może wzrosnąć nawet ponaddwukrotnie.
Prezes PGE dodaje, że "gdybyśmy mieli dostosować nasze kontrakty do poziomu cen ARA, wzrost musiałby być nawet siedmiokrotny, co jest nie do przyjęcia m.in. z powodu zupełnego oderwania od kosztów wydobycia i wpływu na ceny energii".
Dziennik zauważa, że trzy lata temu mieliśmy do czynienia z sytuacją odwrotną.
- W latach 2019-2021 za węgiel z polskich kopalń solidarnie płaciliśmy więcej niż za surowiec z importu. Polska energetyka zawsze traktowała rodzime górnictwo jako głównego dostawcę, ewentualnym importem jedynie uzupełniając braki dostaw z polskich kopalń. Wtedy nikt nie apelował, by dostosowywać kontrakty do cen ARA. Teraz faktycznie sytuacja się odwróciła, więc branża górnicza powinna - tak jak my - brać pod uwagę interes społeczny i nie podnosić cen bez uzasadnienia - podkreśla Wojciech Dąbrowski.
Gazeta wskazuje, że analitycy mówią wprost: podwyżki taryf muszą być trzycyfrowe, inaczej spółki obrotu nie przetrwają.
- Mówimy otwarcie - energia elektryczna z pewnością będzie w 2023 roku droższa - odpowiedział szef PGE. Zaapelował do odbiorców, by już teraz skoncentrowali się na racjonalizacji zużycia i zaczęli po prostu oszczędzać. "Dzięki temu podwyżki mogą być mniej odczuwalne. Ceny dla gospodarstw domowych będą ostatecznie zależały od decyzji prezesa URE, ale też działań rządu, takich jak utrzymanie niższego podatku VAT i akcyzy, co ma niebagatelne znaczenie" - mówi.
"Rz" pyta, czy podwyżki będą niższe?
- Według naszych analiz przewidywania dotyczące kilkukrotnego wzrostu wysokości rachunków są przesadzone. Szacujemy, że będzie to poziom dwucyfrowy. Ale powtarzam - do czasu zatwierdzenia taryf dla gospodarstw domowych pozostało kilka miesięcy, rynek jest niezwykle dynamiczny i nieprzewidywalny. Ostateczną decyzję podejmie prezes Urzędu Regulacji Energetyki i wtedy dopiero będzie znana skala podwyżek - odpowiada prezes PGE.
Dziennik dopytuje, a co z biznesem? Jeśli indywidualni odbiorcy będą płacić kilkadziesiąt procent więcej, to ile przedsiębiorstwa.
- Utrzymanie cen energii elektrycznej na poziomie, który będzie jak najmniej uciążliwy dla społeczeństwa i gospodarki, to nasz priorytet. Spółki energetyczne to jednak firmy prawa handlowego i nie mogą narażać się na straty. Wzrost cen energii wynika nie tylko z rekordowych cen surowców energetycznych, ale też olbrzymich kosztów uprawnień do emisji CO2, rosnących kosztów pracy i inwestycji, w tym w nowe moce OZE. Skala wzrostu kosztów energii dla przedsiębiorstw zależy od czynników indywidualnych, również od tego, kiedy i na jakich zasadach zawierany był wcześniejszy kontrakt, do którego się odnosimy - mówi Dąbrowski.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Przypomina, że cenę hurtową na rynku energii elektrycznej ustala mechanizm rynkowy i jest podyktowana ceną najdroższej w danym momencie jednostki wchodzącej do systemu energetycznego. - Spółki energetyczne nie decydują o cenach kształtowanych przez cały rynek - zaznacza prezes PGE.