Ponad 10 tys. zł zysku na akcjach PGNiG

Przeszło 10 tys. zł na czysto zarobili ci, którzy zapisali się na akcje PGNiG w pierwszym terminie na maksymalną liczbę walorów. Przebicie na debiucie było jednym z najwyższych w ostatnich dwóch latach. Wysoki zysk podczas pierwszych notowań każe się liczyć z tym, że w miarę upływu czasu notowania będą wypadać gorzej od rynku.

Przeszło 10 tys. zł na czysto zarobili ci, którzy zapisali się na akcje PGNiG w pierwszym terminie na maksymalną liczbę walorów. Przebicie na debiucie było jednym z najwyższych w ostatnich dwóch latach. Wysoki zysk podczas pierwszych notowań każe się liczyć z tym, że w miarę upływu czasu notowania będą wypadać gorzej od rynku.

Potwierdziły się nasze przypuszczenia wysnuwane na podstawie obserwacji z przeszłości, że sprzedaż akcji PGNiG po maksymalnej cenie z wyznaczonego przedziału cenowego dobrze rokuje przed debiutem. Rzeczywistość jednak znacznie przerosła tamte oczekiwania. Spółka zakończyła dzień blisko 28% powyżej ceny emisyjnej. To oznacza, że wzrost był prawie dwukrotnie większy od średniej dla firm, które uplasowały akcje po cenie równej górnej granicy widełek. Przeciętnie przyniosły 14,7% zysku na zamknięciu pierwszych notowań. Dla pozostałych firm było to zaledwie 3,6%. Pod względem przebicia na pierwszej giełdowej sesji PGNiG dało się wyprzedzić jedynie sześciu spółkom, które pojawiły się na warszawskim parkiecie od 2003 r.

Reklama

Opłacało się zaryzykować

Dawno ofercie publicznej nie towarzyszyły takie emocje, jak przy sprzedaży akcji PGNiG. Z jednej strony przedwyborczy okres i deklaracje polityków dotyczące nacjonalizacji części majątku spółki zwiększały ryzyko, z drugiej, trafiła ona na okres szczególnego zainteresowania inwestorów giełdami w naszym regionie. Do tego w centrum ich upodobania znajdowały się firmy z sektora energetycznego. Od ustalenia ceny emisyjnej walorów PGNiG WIG20 zyskał do czwartku ponad 4%, a Lotos i PKN zwyżkowały w tym czasie o odpowiednio 8,8% i 10%. To tworzyło bardzo sprzyjające warunki do debiutu.

Od początku przyjmowania zapisów na te papiery było wiadomo, że zlecenia zostaną mocno zredukowane. Stąd kredyty na ich zakup cieszyły się dużym powodzeniem. Wystarczyło niecałych 6,6 tys. zł, by złożyć zamówienie na maksymalną liczbę akcji (200 tys. sztuk). Ostatecznie zapisującym się w pierwszym terminie przyznano nieco ponad 7,3% zamówionych walorów. To oznaczało, że koszty związane z zaciągnięciem kredytu nie będą w zbyt dużym stopniu wpływać na wynik inwestycji. Wystarczał wzrost o ok. 2,5%, by je pokryć. W przypadku Zelmera, który zadebiutował jeszcze lepiej niż PGNiG, bardzo duże redukcje spowodowały, że inwestorzy korzystający z kredytów ledwie wyszli na swoje.

Tym razem mieli powody do zadowolenia. Ci, którzy zapisali się na maksymalną liczbę akcji zarobili ponad 10 tys. zł. W zależności od wkładu własnego oznaczało to nawet 155-proc. stopę zwrotu po odjęciu kosztów.

Bardzo udany debiut i co dalej?

Ci, którzy dysponowali środkami własnymi mniejszymi niż 43,9 tys. zł, część walorów kupili na kredyt. Wielu z nich na piątkowej sesji stało zapewne po stronie podaży. Jednocześnie wielu inwestorów zadawało sobie prawdopodobnie pytanie, czy udany początek giełdowej kariery jest zapowiedzią dalszych zysków. Tu istotne są trzy elementy:

- decyzje zagranicznych inwestorów, które rzutują ostatnio w największym stopniu na ogólną koniunkturę giełdową

- notowania ropy naftowej, od których w dużym stopniu zależy postrzeganie branży energetycznej

- zachowanie najlepszych debiutantów na warszawskiej giełdzie w przeszłości.

W kontekście pierwszego czynnika warto zwrócić uwagę na wyraźne pogorszenie nastrojów na węgierskim rynku, który w największym stopniu jest uzależniony od decyzji zagranicznych inwestorów. Wrzesień przynosi spadek cen obligacji i forinta na Węgrzech, a w ostatnich dniach osłabienie widać również na giełdzie. Te nastroje mogą stopniowo zacząć przenosić się do Polski, tym bardziej jeśli po wyborach prace nad budowaniem koalicji rządowej i jej programu nie potoczą się szybko. Czas huraganów w Stanach Zjednoczonych powoli dobiega końca, a ostatnie miesiące roku są tradycyjnie okresem spadku cen ropy naftowej.

Równocześnie zachowanie dotychczasowych ośmiu najlepszych debiutantów nie nastraja zbyt optymistycznie. W analizie pominąłem Swissmed (wysokie przebicie było wynikiem ograniczonej płynności) i Zelmera (wezwanie Enterprise Investors). Przeciętnie licząc, po miesiącu od pojawienia się na giełdzie notowania tej grupy firm spadały o 4,1% poniżej ceny emisyjnej. Jedynie PKO BP i Bioton miały wyższe kursy. Reszta firm traciła od 3,2% do 18,4%. Po kwartale i po pół roku wychodziły ponad cenę emisyjną, ale była to głównie zasługa dobrej koniunktury giełdowej. Jeśli ją uwzględnić, to okazuje się, że zarówno po miesiącu, jak i po kwartale i pół roku te akcje wypadają gorzej od rynku. To oznacza mniejszy wzrost od indeksu w trakcie hossy i większy spadek od indeksu w czasie bessy.

Krzysztof Stępień

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: PGNiG | notowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »