Powiew optymizmu na rynku ropy
Na rynku ropy odwilż, ceny odbiły się w końcu od dna. Do poprawy sytuacji przyczyniło się ograniczenie wydobycia przez kraje OPEC+, ale też spadek produkcji w Stanach Zjednoczonych. W dodatku w wielu krajach podejmowanych jest coraz więcej decyzji o stopniowym odmrażaniu gospodarek.
Ropa Brent drożeje od 21 kwietnia, kiedy to płacono za nią poniżej 20 dol. Obecnie kosztuje ponad 29 dol. za baryłkę. Z kolei cena surowca WTI wzrosła w tym czasie z ok. 13 dol. za baryłkę do 22,5 dol.
1 maja zaczęła obowiązywać umowa kartelu i krajów stowarzyszonych, na mocy której wydobycie w maju i czerwcu zostanie ograniczone o 9,7 mln baryłek dziennie. W USA koncerny Exxon Mobil Corp., Chevron Corp. i ConocoPhilips planują ograniczenie produkcji do końca czerwca łącznie o 600 tys. baryłek dziennie. W wyniku kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa i załamania cen ropy liczba wiertni w USA spadła od 27 marca do 1 maja niemal o połowę, z 624 do 325.
Jak podała agencja RIA Novosti, powołując się na informacje źródłowe, część krajów wchodzących w skład OPEC+ rozważa zorganizowanie wideokonferencji pod koniec maja lub na początku czerwca 2020 r., by omówić wpływ podjętych działań na rynek. Rozmowy miałyby dotyczyć również włączenia do umowy nowych krajów. Zgodnie z kwietniowym porozumieniem, w drugiej połowie bieżącego roku ograniczenie produkcji ma wynieść 7,7 mln baryłek dziennie, a następnie do końca kwietnia 2022 roku 5,8 mln.
Spadek podaży nastąpił w momencie, gdy w kolejnych krajach na całym świecie podejmowane są decyzje o stopniowym odmrażaniu gospodarek. Co prawda działania władz są wciąż ostrożne, wszyscy liczą się bowiem z nawrotem choroby, ale rynki i tak zareagowały pozytywnie.
Wolniej rosną też zapasy ropy. Firma Genscape zgłosiła już, że w amerykańskim punkcie składowania ropy WTI Cushing w Oklahomie wzrosły one w zeszłym tygodniu jedynie o 1,8 mln baryłek. To nieoficjalne wyliczenia, ale jeśli zostaną potwierdzone w środę przez Departament Energii USA, mielibyśmy do czynienia z najmniejszym tygodniowym wzrostem zapasów ropy w Cushig od połowy marca.
W ubiegłym tygodniu natomiast amerykański Departament Energii poinformował, że zapasy benzyny w USA niespodziewanie spadły o 3,67 mln baryłek, do 259,57 mln baryłek. Do tego traderzy sygnalizowali, że popyt na benzynę rośnie o ok. 550 tys. baryłek dziennie. Te doniesienia podbudowały inwestorów, wskazują bowiem, że kierowcy w USA powoli wracają na drogi.
Ale poprawę popytu na paliwa widać również w Chinach, gdzie na ulicach największych miast ruch jest coraz większy. Firma TomTom International BV informuje, że w Shenzen liczącym 34 mln mieszkańców w godzinach szczytu na ulicach jest tłoczniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, a w Szanghaju ruch jest prawie taki sam jak przed rokiem.
Natomiast Ministerstwo Transportu Chin podaje, że chiński transport publiczny - autobusy i taksówki - a także samochody prywatne od 4 kwietnia jeżdżą w 31 regionach Chin z taką częstotliwością jak przed epidemią.
Bardzo powoli zaczyna ożywać transport lotniczy, który jest znaczącym konsumentem paliwa. Wizz Air wznowił już loty z Wiednia, Budapesztu i londyńskiego lotniska Luton. Być może od najbliższej niedzieli maszyny Wizz Air zaczną startować również z polskich lotnisk. Ryanair wykonuje kilka połączeń do największych europejskich miast a także do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Spółka przedłużyła zawieszenie pozostałych lotów do 14 maja, ale prawdopodobne jest, że przesunie jeszcze ten termin. Do 31 maja zawieszone są loty Lufthansy, Austrian Airlines i Brussel Airlines. Wkrótce powinniśmy poznać datę wznowienia lotów przez British Airways.
Biorąc pod uwagę obecną sytuację, analitycy Goldman Sachs podwyższyli prognozę ceny ropy Brent w 2021 roku z 52,5 dol. do 55,63 dol. Z kolei prognoza dla ropy WTI wzrosła z 48,5 dol. do 51,38 dol. Eksperci liczą na poprawę popytu za sprawą rozkręcającej się gospodarki Chin i zakładanego ożywienia w sektorze transportowym rozwiniętych gospodarek.
Oczywiście jest za wcześnie, by odtrąbić sukces. Wszystko wskazuje na to, że świat czeka recesja, która - niestety - może potrwać i na pewno odciśnie swoje piętno na rynkach surowcowych. Optymiści zakładają, że przyjmie ona kształt litery V, czyli po załamaniu przyjdzie gwałtowne odbicie. Inni wskazują na recesję w kształcie litery U, która zakłada odbicie, ale nieco słabsze, z pomocą stymulacji fiskalnej i monetarnej. Ale dla niektórych branż wskazywany jest także scenariusz litery L.
Problem w tym, że wirus i niebezpieczeństwo z nim związane nie zniknie ot tak, będziemy musieli nauczyć się z nim żyć, mierząc się z kolejnymi wyzwaniami.
Niepokoi również rosnące napięcie na linii USA-Chiny w sprawie koronawirusa. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo przekonuje, że jest wiele dowodów na to, że wirus pochodzi z laboratorium w chińskim Wuhan. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele Białego Domu zapowiedzieli, że Chiny poniosą odpowiedzialność za pandemię. Prezydent Donald Trump zasugerował nawet nałożenie na ten kraj kolejnych ceł.
Na rynkach najpewniej utrzyma się nerwowość, a sytuacja pozostanie zmienna. Wszyscy żyją jednak nadzieją, że czarny scenariusz, który doprowadził ostatnio do spadku cen ropy WTI w kontraktach na maj do minus 40 dol. za baryłkę, już się nie powtórzy.
Monika Borkowska