Powoli rośnie płynność

Orfe, Wawel i Elektromontaż--Export to spółki, które zyskały najwięcej na przeniesieniu do ciągłych. System notowań wydaje się jednak sprawą wtórną przy rozstrzyganiu kwestii płynności papierów na giełdzie - wynika z analizy, jaką przeprowadziła warszawska giełda po miesiącu od wprowadzenia zmian.

Orfe, Wawel i Elektromontaż--Export to spółki, które zyskały najwięcej na przeniesieniu do ciągłych. System notowań wydaje się jednak sprawą wtórną przy rozstrzyganiu kwestii płynności papierów na giełdzie - wynika z analizy, jaką przeprowadziła warszawska giełda po miesiącu od wprowadzenia zmian.

18 kwietnia giełda przeniosła walory 29 spółek z systemu notowań jednolitych do notowań ciągłych. Z tej grupy wzrost wartości obrotów stał się udziałem 16 papierów, w 13 przypadkach zaś zanotowano spadki. Łączna wartość obrotów okazała się jednak nieznacznie, bo o 7,68% wyższa. Znacznie więcej, aż o 45%, zwiększyła się za to liczba zawieranych transakcji. Za pozytywne zjawisko przedstawiciele warszawskiej giełdy uznają fakt, że przeciętna liczba papierów bez obrotu w czasie sesji utrzymała się na podobnym poziomie i wynosi 2. - Tego zjawiska obawialiśmy się w sposób szczególny, zatem brak wzrostu liczby papierów, które mają kursy nietransakcyjne, należy uznać za pewien sukces - wyjaśnia Parkietowi Mirosław Szczepański, zastępca dyrektora działu notowań GPW.

Reklama

Szczegółowa analiza pokazuje, iż najbardziej zyskało Orfe. Wzrost wolumenu obrotu tej spółki jest naprawdę imponujący, gdyż wynosi aż 535%. W liczbach bezwzględnych oznacza to skok z niespełna 2,2 tys. akcji, jakie zmieniały właściciela na jednej sesji przed reorganizacją, do 13,8 tys. obecnie.

Pozostali liderzy wzrostów to Wawel, Elektromontaż-Export, Euro Bud Invest oraz Hydrotor, aczkolwiek w ich przypadkach liczby nie są już tak duże. Spośród wszystkich tych podmiotów jedynie Orfe posiada zarówno animatora rynku, jak i emitenta, pozostała czwórka zaś - jedynie animatorów emitenta.

Zdaniem Mirosława Szczepańskiego, analiza jednoznacznie pokazuje jednak brak korelacji pomiędzy posiadaniem animatora a płynnością walorów na giełdzie. - Dokonując analizy właśnie pod tym względem, okazuje się, iż wyniki są zupełnie przypadkowe. Nie ma żadnej reguły, by animator miał dawać gwarancję zwiększenia płynności - mówi M. Szczepański. Wynika z tego, iż animator tak naprawdę ważniejszą rolę odgrywa poprzez to, że daje gwarancję zawarcia transakcji na mało płynnych papierach, wystawiając oferty na tych walorach, podtrzymując tym samym elementarną płynność. - Animatorzy są pomocni raczej w utrzymywaniu spreadu, ale nie w zwiększaniu płynności - dodaje M. Szczepański.

Giełda niestety nie zdradza, jaki udział w obrotach mają animatorzy na poszczególnych spółkach, jednak już pobieżna obserwacja zdaje się potwierdzać te słowa. Spółka, która straciła najwięcej, bo aż 95% swojego historycznego wolumenu, czyli Novita, nie posiada bowiem, ani animatora rynku ani emitenta, ale za to drugi od końca KFM ma ich aż dwóch. Nie pomaga to jednak w zwiększaniu obrotów, gdyż przez ostatni miesiąc przeciętny wolumen na sesję wyniósł zaledwie 424 akcje, podczas gdy wcześniej było to około 3,5 tys. sztuk. Kilkudziesięcioprocentowe spadki wolumenu zanotowano także na papierach Swarzędza (posiada animatora emitenta) oraz ŁDA Invest i Lety (obie spółki działają bez animatorów).

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: Wawel | powoli | ANALIZY | ANALIZY
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »