Przesiadka na kontrakty
Zmniejsza się liczba rachunków inwestycyjnych w biurach maklerskich, rośnie natomiast liczba kont umożliwiających operowanie na rynku instrumentów pochodnych. Najaktywniejsi indywidualni inwestorzy coraz częściej koncentrują się na rynku kontraktów terminowych.
W ciągu roku ubyło 102 tys. rachunków inwestycyjnych w biurach maklerskich. W końcu października ich liczba wynosiła 1010,8 tys., podczas gdy rok wcześniej było to 1112,8 tys. Przeważnie są to rachunki inwestorów indywidualnych. Na większości zamkniętych rachunków i tak od dawna nic się nie działo. Przeważnie otwierano je w okresie hossy, gdy giełda przyciągała możliwościami dużych i szybkich zysków. Rachunki inwestycyjne otwierali też pracownicy prywatyzowanych przedsiębiorstw, którzy zostali obdarowani pulą akcji pracowniczych. Ponad 1 milion rachunków oznacza, że w czasach świetności giełdy notowaniami giełdowymi interesowała się mniej więcej co dziesiąta rodzina w naszym kraju. Trwająca już od dwóch i pół roku bessa mocno przerzedziła liczbę giełdowych graczy. Jest ich znacznie mniej niż istniejących rachunków inwestycyjnych. Spadek zainteresowania giełdą jest widoczny od dość dawna. Udział inwestorów indywidualnych w rynku akcji spada i obecnie wynosi około 30 proc.
W ostatnich dwóch latach najbardziej aktywni inwestorzy indywidualni przestawili się na rynek kontraktów terminowych. Liczba kont uprawniających do zawierania transakcji na tym rynku systematycznie zwiększa się. W ciągu roku przybyło ich 11,3 tys. i na koniec października było ich 31.388 w porównaniu z 20.077 przed rokiem. Oznacza to wzrost o 56,3 proc.
Rynek futures jest jedynym segmentem giełdy, który rozwija się, głównie dzięki obecności inwestorów indywidualnych. Regułą jest, że największe obroty notuje najkrótsza seria kontraktów na WIG20. Nadal niezbyt duże zainteresowanie towarzyszy kontraktom związanym z innymi indeksami - TechWIG-iem oraz MIDWIG-iem, a także kontraktom na akcje dużych spółek. Łączny obrót na giełdowym rynku terminowym w październiku wyniósł 6,834 mld zł i był większy od obrotów na rynku kasowym, które wyniosły łącznie 5,678 mld zł.
Z danych publikowanych przez giełdę wynika, że udział inwestorów indywidualnych w rynku kontraktów utrzymuje się na poziomie 80 proc. Jeśli możliwość operowania na tym rynku uzyskają fundusze emerytalne oraz inwestycyjne, udział indywidualnych graczy mógłby nieco spaść.
Kupując bądź sprzedając kontrakt terminowy, inwestorzy - przy zaangażowaniu stosunkowo niewielkich środków - mogą uczestniczyć w zyskach lub stratach w takiej skali, jakby byli posiadaczami portfela indeksowego o ponad 10-krotnie większej wartości niż wyłożony depozyt. Istniejąca dźwignia finansowa, obok dużej płynności oraz prostoty tego instrumentu finansowego stała się atutem przyciągającym uwagę inwestorów indywidualnych. Kontrakty reagują na zmiany całego portfela indeksu, a zatem wpływ, jaki na wyniki inwestycji może wywrzeć pojedyncza spółka jest ograniczony. Sprawia to, że inwestorzy nie muszą zajmować się poszczególnymi spółkami, śledzić ich wyniki finansowe, przeprowadzać złożone analizy fundamentalne. Przy handlu futures inwestorzy najczęściej kierują się analizą techniczną.
Zajęcie odpowiedniej pozycji na kontraktach terminowych umożliwia czerpanie zysków zarówno ze wzrostów, jak i ze spadków indeksu. Wystarczy przewidywać większość punktów zwrotnych rynku. Nie trzeba, jak w przypadku inwestycji w akcje, czekać na nadejście hossy. Na rynku kontraktów zyski mogą przynieść wszelkie zmiany notowań, większe od prowizji maklerskich. Te nie są duże, a dodatkowo preferują inwestorów aktywnych, tego samego dnia zamykających posiadaną pozycję. Najaktywniejsi gracze, day-traderzy, zmieniają kierunek zajmowanej pozycji kilkakrotnie w ciągu dnia.
Gdyby pominąć prowizje maklerskie, inwestycje w futures byłyby grą o zerowej puli - oznacza to, że jedni wygrywają kosztem drugich. O tym, że zwycięzcy zbijają fortuny, świadczą dużej wartości pojedyncze zlecenia, niekiedy na ponad sto kontraktów. Z pewnością są i pokonani, którzy wycofują się, gdy straty wyczerpią ich możliwości finansowe.
Andrzej Zajko, kierownik zespołu rynku giełdowego CDM Pekao
Zainteresowanie kontraktami terminowymi jest pochodną trwającej ponad dwa lata bessy. Pożyczanie papierów wartościowych, które również umożliwiłoby zarabianie na spadkach, na razie jest rzadko wykorzystywane, a ze względu na większe koszty, również mniej atrakcyjne. Opłaty i prowizje również preferują inwestowanie w kontrakty. Promocyjne stawki dla transakcji zamykanych tego samego dnia przyczyniły się do pojawienia się grupy day-traderów, która wpływa na wysoką płynność najkrótszych serii kontraktów na WIG20.