Rosjanie bliżej

W przeciwieństwie do polskiego rządu, Wiaczesław Mosze Kantor wytrwale dąży do realizacji swoich celów - czyli zdobycia kontrolnego pakietu Grupy Azoty. Na razie udało mu się wywalczyć wprowadzenie swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej spółki.

Wbrew pojawiającym się w niektórych mediach opiniom, kupno kolejnych 2,8 proc. akcji przez rosyjskiego biznesmena z izraelskim paszportem to coś więcej niż zwykły ruch biznesowy, o czym polskie tajne służby wiedziały już dwa lata temu.

Kluczowe trzy procent

Związany z należącym do klanu Kantorów Acronem Nordica Holding S.a.r.l. nabył właśnie 2 755 606 udziałów, zdobywając w ten sposób dodatkowe 2,778 proc. głosów na Walnym Zgromadzeniu koncernu. Wcześniej spółka posiadała 17 086 094 akcji, co stanowiło 17,225 proc. kapitału Grupy Azoty. Obecnie liczby te wzrosły odpowiednio do 19 841 700 i 20,0026 proc. Teraz zgodnie ze statutem przedsiębiorstwa, przedstawiciel Kantora otrzymał prawo do blokowania niekorzystnych dla swojego zwierzchnika decyzji dzięki członkostwu w Radzie Nadzorczej. Biznesmen zapowiada, że mogła to nie być ostatnia transakcja związana z udziałami w Azotach i podporządkowanymi mu podmiotami (poza Acronem i Nordicą w grę wchodzi spółka z ograniczoną odpowiedzialnością TrustService i Subero Associates Inc.) w ciągu najbliższego roku - nie sprecyzował jednak, czy myśli o nabyciu, czy też zbyciu akcji.

Reklama

Najprawdopodobniej Acron rozważa tylko ten pierwszy rodzaj transakcji, ponieważ już w październiku ubiegłego roku szef jego rady dyrektorów Aleksander Popow zapowiadał, że celem tej spółki jest nabycie ponad 20 proc. akcji Azotów przy korzystnym kursie. Oficjalny komunikat Kantora wspomina o perspektywach redukcji kosztów i optymalizacji zasobów w wyniku zwiększenia kapitału przez Rosjan, którzy kuszą polskie władze partnerstwem strategicznym. W ramach współpracy nasze zakłady otrzymałyby dostęp do kontrolowanych przez Acron złóż potasu i fosforanu, co pomogłoby im wejść na nowe rynki i zwiększyć przewagę konkurencyjną?

Prawdziwe cele

Dlaczego wschodniemu oligarsze tak zależy na przejęciu flagowego okrętu nadwiślańskiego przemysłu chemicznego, że nie zniechęciło go nawet połączenie Zakładów Azotowych w Tarnowie i Puławach, co utrudniło mu realizację pierwotnego planu przejęcia większościowego pakietu akcji w pierwszej z tych fabryk? Wydaje się, że podstawowe powody są trzy. Acron musi borykać się z wysokim cłem na rosyjską saletrę amonową, narzuconym przez Komisję Europejską w odwecie za dumpingowe ceny gazu służącego do jej produkcji. Do tej pory Kantor posiada na terenie Unii jedynie spółki handlowe i logistyczne. Do zbilansowania kosztów potrzebowałby zakładu produkcyjnego, najlepiej o dużych mocach przerobowych.

Rosjanom na pewno zależy również na uzyskaniu wpływów w konsorcjum posiadającym prawa do taniej metody wytwarzania grafenu - dwuwymiarowej formy węgla, która dzięki swoim właściwościom ma szansę zastąpić w przemyśle technologicznym krzem. W opracowywaniu tej technologii brały również udział Azoty. Gdyby spółki Kantora uzyskały w nich większość, na pewno również zapewniłyby sobie monopol na dostawy gazu dla koncernu. W ten sposób produkcja nawozów sztucznych w Polsce stałaby się zależna od stanu stosunków politycznych z Rosją, a mowa o niebagatelnej ilości 2 mld m3 tego surowca. To ósma część całego zapotrzebowania na błękitne paliwo w naszym kraju.

Nieskuteczne zabezpieczenia

Premier Donald Tusk już dwa lata temu, kiedy raport ABW wykazał niebezpieczeństwo dla interesów ekonomicznych państwa ze strony Acronu, zapowiadał walkę o zachowanie kontroli Skarbu Państwa nad tarnowskimi zakładami. Kiedy Rosjanie podnieśli proponowaną przez siebie cenę akcji do znacznie przewyższającą ówczesną rynkową wycenę 45 zł za sztukę, ówczesny minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski postanowił połączyć spółkę z jej puławskim odpowiednikiem. Większościowego pakietu udziałów w nowym konglomeracie nie byli już w stanie przejąć. Budzanowski namawiał także poufnie właścicieli inwestujących w Azoty OFE, aby nie odpowiadali na wezwanie do sprzedaży akcji.

Jego indagowany przez Sejm zastępca Paweł Tamborski wyraził nadzieję, że rosyjskie zakusy powstrzyma zapis niepozwalający na wykorzystywanie praw wynikających ze swoich udziałów w liczbie ponad 20 proc. innym akcjonariuszom poza Skarbem Państwa. Rozwiązanie to posiada jednak poważny mankament - nie jest zgodne z ustawodawstwem unijnym, może więc w każdej chwili zostać zaskarżone przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Dopóki państwo polskie posiada tylko 33 proc. udziałów, nie można także wykluczyć możliwości, że właściciele pozostałych 52 proc. dojdą w kluczowych kwestiach do porozumienia z Nordicą. Rozwiązaniem problemu byłby przepis o prawie pierwokupu dla właściciela większościowego pakietu akcji, jednak nie wiadomo, czy zostanie on wprowadzony.

Sami sobie winni

Zapewnienia Kantora, że chce stanowić dla władz Azotów "normalnego partnera biznesowego" mają o tyle rację bytu, że umocnienie się jego pozycji w Puławach i Tarnowie nie jest rezultatem politycznego szantażu ani przymusu, lecz m.in. błędów popełnionych przez stronę polską. Osiągnięcie następnego celu, czyli zebranie 25 proc. akcji koniecznych do przegłosowania zmian w statusie spółki, na pewno ułatwi mu usankcjonowane przez reformę sektora emerytalnego osłabienie sektora OFE, którego przedstawiciele, tak jak teraz Aviva, mogą chcieć pozbywać się dalszych udziałów.

Rosyjski Izraelczyk ma także sojuszników w polskich sferach politycznych. Dobrych relacji z nim nie ukrywa Aleksander Kwaśniewski. Obydwaj prominenci stoją na czele Europejskiej Rady na Rzecz Wolności i Pojednania (Kantor - z racji przewodniczenia Europejskiemu Kongresowi Żydów). O lobbing na rzecz Acronu był również oskarżony przez "Gazetę Polską Codziennie" były premier Jan Krzysztof Bielecki.

Ludzie Acronu odpowiednio zadbali też o wizerunek swojej firmy. Pod koniec września 2013 r. grupa polskich dziennikarzy (m.in. TVP, "Rzeczpospolita", "Trybuna") wyjechała za ich pieniądze na atrakcyjną wycieczkę po Rosji. Organizował ją Leonid Swiridow - warszawski korespondent agencji RIA Novosti, który w 2011 r. opuścił w niesławie Czechy, zdemaskowany jako agent FSB.

Jak widać, Rosjanie pamiętali o najdrobniejszych szczegółach ich ekspansji na Polskę i bezlitośnie wykorzystują - jak się okazało pochopną - decyzję o prywatyzacji polskich zakładów azotowych. Jeżeli rząd Tuska nadal chce powstrzymać utratę wpływów tego sektora na rzecz wschodnich sąsiadów, czeka go nie lada wyzwanie. Tym bardziej, że równocześnie będzie musiał borykać się z zakusami Novateku na dostawy gazu ziemnego do terminalu w Świnoujściu.

Kordian Kuczma

Autor jest doktorantem nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN/Collegium Civitas

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Azoty Tarnów SA | MSP | chemia | prywatyzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »