Surowce: Ucieczka do bezpiecznych przystanii
Rozpoczęcie inwazji Rosji na Ukrainę wstrząsnęło wczoraj całym globalnym rynkiem finansowym. Rynek surowców drastycznie podrożał. Ropa przekroczyła pozom 100 USD za baryłkę. Inwestorzy kupowali również metale szlachetne jako bezpieczne przystanie.
W rezultacie, notowania ropy naftowej przekroczyły poziom 100 USD za baryłkę po raz pierwszy od 2014 r. Już wczoraj w godzinach popołudniowych oraz dzisiaj rano sytuacja nieco się uspokoiła, a ceny ropy naftowej zanotowały korektę spadkową - co nie zmienia faktu, że o stabilizacji na tym rynku póki co nie może być mowy. Zmienność pozostaje podwyższona, a notowania ropy pozostają w bliskiej odległości od lokalnych szczytów z wczoraj.
Niepokoje wokół sytuacji za naszą wschodnią granicą są obecnie kluczowym czynnikiem wpływającym na ceny tego surowca. Rynek ropy jest teraz wyjątkowo podatny na wszelkie szoki podażowe, zwłaszcza że zapasy ropy naftowej na świecie znajdują się na najniższym poziomie od siedmiu lat.
Na razie jednak, z fundamentalnego punktu widzenia, presja na wzrost cen ropy wynika bardziej ze strachu niż z konkretnych faktów, bowiem dostawy ropy naftowej nie są zaburzone, a kraje zachodnie podkreślają, że sankcje nie będą uderzać w przepływ ropy naftowej i gazu do Europy (i nawet Nord Stream 2 tu nie jest wyjątkiem, ponieważ na razie był to i tak gazociąg dopiero w procesie certyfikacji, jeszcze bez realnego przepływu gazu).
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych wczoraj pojawiły się dwa impulsy dla strony podażowej na rynku ropy naftowej. Po pierwsze, opublikowane zostały cotygodniowe dane Departamentu Energii, dotyczące zapasów paliw w USA (tym razem dzień później niż zwykle ze względu na poniedziałkowy święto i brak sesji w tym kraju).
W raporcie podano, że zapasy ropy naftowej w USA w poprzednim tygodniu wzrosły aż o 4,52 mln baryłek, podczas gdy oczekiwano ich zwyżki o niecały milion baryłek. Po drugie, administracja amerykańska zasugerowała, że rozważa ponowne uwolnienie części rezerw strategicznych ropy naftowej - co oczywiście byłoby bardziej symbolicznym ruchem, świadczącym o determinacji USA w walce z wysokimi cenami tego surowca.
Wczorajsza sesja na rynku złota przyniosła wyjątkowo dużą zmienność. Po informacjach dotyczących rosyjskiej inwazji na Ukrainie, cena kruszcu poszybowała w górę do okolic 1975-1976 USD za uncję. Niemniej, późniejsza poprawa nastrojów na globalnych rynkach finansowych oraz dynamicznie umocnienie amerykańskiego dolara zbiły w dół ceny złota i na koniec sesji powróciły one na poziomy niewiele przekraczające 1900 USD za uncję.
Dzisiaj na rynku złota na nowo dominuje strona popytowa. Cena kruszcu wzbija się w górę do okolic 1915-1920 USD za uncję. Co prawda po wczorajszej zmienności nie ma już śladu, ale sytuacja związana z konfliktem zbrojnym na Ukrainie jest daleka od stabilizacji. Dzisiaj może nas czekać kolejny nerwowy dzień i praktycznie dopiero w weekend inwestorzy będą mieli okazję, aby (prawdopodobnie) spokojniejszym okiem spojrzeć na sytuację.
Dopóki konflikt na Ukrainie będzie trwał, dopóty notowania złota będą znajdowały się pod presją popytu. Kruszec ten w lutym ma idealne warunki do zwyżek. Niepokoje geopolityczne, spadające ceny akcji oraz podwyższona inflacja to czynniki, które sprawiają, że złoto jest dla wielu inwestorów atrakcyjną bezpieczną przystanią na globalnych rynkach finansowych.