Tak drogo w tym roku nie było. Powódź w Libii podbiła ceny ropy
Nie ma końca huśtawki na rynkach surowców. Od końca sierpnia ceny ropy na światowych rynkach wciąż rosną. W środę rano były na najwyższych poziomach w tym roku. Od dłuższego czasu podbija je polityka krajów OPEC plus. Teraz do problemów z podażą może się dołożyć także tragiczna powódź w Libii - wskazują eksperci. Droższa ropa to zwykle droższe paliwa. Ale te w Polsce póki co drożeją mniej niż w UE.
- Cena dwóch najważniejszych gatunków ropy - europejskiej Brent i amerykańskiej WTI - jest najwyższa w tym roku.
- Ceny podbija polityka OPEC+, a w tym tygodniu także nagła powódź w Libii.
- Koszty surowca są jednym z najważniejszych czynników kształtujących ceny paliw.
- Mimo wzrostów cen ropy i osłabienia złotego ceny paliw w Polsce na razie rosną dużo mniej niż w innych krajach UE.
Ceny ropy w środę zbliżały się do najwyższych poziomów od dziesięciu miesięcy. Surowiec w tym roku jeszcze nie notował tak wysokich cen.
Europejska ropa Brent o godz. 12.52 kosztowała 92,64 dolara za baryłkę i drożała o 0,63 procent.
Amerykańska ropa WTI kosztowała z kolei 89,44 dolara za baryłkę i także drożała - o 0,68 procent.
Gwałtowne wzrosty surowiec odnotował we wtorek wieczorem, po doniesieniach o powodzi w Libii.
Jeszcze w maju i czerwcu tego roku wydawało się, że ceny ropy ustabilizowały się wokół poziomu poniżej 80 dolarów za baryłkę. W tych miesiącach cena surowca nie przekroczyła tego poziomu ani razu, a ropa WTI kosztowała momentami wręcz poniżej 70 dolarów.
Było to znacząco poniżej szczytów z analogicznego okresu 2022 roku. W połowie ubiegłego roku cena ropy Brent przekraczała 110 dolarów za baryłkę, a cena WTI osiągnęła nawet poziom 120 dolarów za baryłkę.
Ceny ropy w dół ciągnęły światowe obawy o popyt. Wolniejsze od oczekiwanego ożywienie gospodarcze w Chinach oraz spowolnienie gospodarcze w USA i Europie kazały przypuszczać inwestorom - jak i Międzynarodowej Agencji Energetycznej - że zapotrzebowanie na surowiec będzie słabsze niż zakładano. Jeszcze w lipcu MAE obniżyła prognozę wzrostu popytu na ropę na 2023 rok z 2,4 mln na 2,2 mln baryłek dziennie.
Cena poniżej 80 dolarów była jednak sprzeczna z interesami OPEC plus, czyli zrzeszenia niektórych państw produkujących ropę. Podbić koszt ropy chciała zwłaszcza Arabia Saudyjska, jak wskazywaliśmy w tym artykule. Organizacja ogłosiła więc cięcia podaży o łącznie 3,66 mln baryłek dziennie w tym i 1,4 mln baryłek dziennie w przyszłym roku.
Mimo obaw o popyt, działania OPEC zaczęły przynosić efekt. Ropa od 27 czerwca - od kiedy notowane są niemal stałe wzrosty cen - zdrożała o ok. 27 proc. w przypadku odmiany Brent i o 31 proc. w przypadku WTI. Cięcia okazały się na tyle duże, a popyt wystarczająco silny, by wzbudzić obawy o dostępność surowca w dalszej części roku.
W środę 13 września Międzynarodowa Agencja Energetyczna podała, że przedłużenie cięć produkcji przez Arabię Saudyjską i Rosję do końca roku spowoduje "znaczący deficyt" na rynku w czwartym kwartale 2023 roku. MAE poinformowała również o spadku światowych zapasów ropy do najniższego poziomu od trzynastu miesięcy.
Do działań producentów ropy dołożyły się teraz także obawy inwestorów o popyt w związku z powodzią w Libii, o której informowaliśmy w Interii we wtorek. Libia wydobywa ok. 1 mln baryłek ropy dziennie. W wyniku sztormu Daniel i gwałtownej powodzi, która przyniosła w tym kraju tysiące ofiar, ucierpiała też infrastruktura.
- Libia ma wiele portów, które nie będą w stanie eksportować. To kolejna rzecz, która przyczyni się do podwyższania cen - komentuje cytowany przez CNN Matt Smith, główny analityk ds. ropy naftowej dla obu Ameryk w firmie Kpler.
Nie bez znaczenia są też zakłócenia wydobycia w USA z przełomu lipca i sierpnia tego roku. Jak pisaliśmy na łamach Interii, wiele rafinerii w Stanach Zjednoczonych musiało wtedy ograniczyć produkcję ze względu na upały. To od razu przełożyło się na ceny surowca.
Wzrosty cen ropy zwykle przekładają się na wzrosty cen paliw na stacjach. W Polsce dodatkowym czynnikiem podbijającym koszt ropy jest słaby złoty. Polska waluta osłabiła się znacząco wobec dolara po decyzji RPP o obniżce stóp procentowych z ubiegłego tygodnia. Ponieważ handel ropą odbywa się w większości właśnie w dolarze, surowiec będzie dla nas jeszcze droższy.
Jednak na razie ani na stacjach paliw ani w hurcie nie widać gwałtownych wzrostów cen. W hurcie ceny wręcz spadają. Według danych koncernu Orlen cena benzyny typu 95 w hurcie wynosiła w środę 4966 zł za metr sześcienny. To najniższy poziom w tym roku. Ostatnio metr sześcienny paliwa 95 kosztował poniżej 5 tys. złotych 24 lutego 2022 roku - w dzień ataku Rosji na Ukrainę.
Jak z kolei wynika z danych Komisji Europejskiej, ceny paliw w sprzedaży detalicznej w Polsce rosną, ale wolniej od unijnej średniej. Od 3 lipca do 4 września ceny netto benzyny (bez podatków) wzrosły w UE średnio o ok. 9 procent, a ceny diesla o niecałe 18 procent. W Polsce w tym samym czasie wzrosty wyniosły niecałe 5 proc. W przypadku benzyny i blisko 6 proc. w przypadku diesla.