Tesla podrożała, choć ogłosiła złe wyniki. Obietnice Muska oczarowały inwestorów

Tesla przedstawiła fatalne wyniki finansowe po pierwszym kwartale tego roku, a mimo to podczas ostatnich sesji giełdowych poprawiła notowania aż o kilkanaście procent. Zaniepokojonych inwestorów udobruchał Elon Musk, który ogłosił, że wprowadzi na rynek tańsze modele pojazdów elektrycznych. Jednocześnie spółka systematycznie obniża ceny dotychczasowych modeli, by sprostać rynkowym konkurentom, zwłaszcza chińskim.

  • Akcje Tesli choć podrożały w tym tygodniu, to są o ponad 30 proc. tańsze niż na początku roku. Elon Musk jest jedyną osobą z czołówki najbogatszych ludzi świata, która w tym czasie "zbiedniała". Jego majątek zmalał o 45 miliardów dolarów
  • Per Lekander, zarządzający funduszem hedgingowym, jest zdania, że Tesli grozi bankructwo. Wielu ekspertów nie podziela tej opinii. Ich zdaniem, Tesla jest wystarczająco innowacyjna, by dostosować się do nowych warunków
  • W pierwszym kwartale Tesla wydała 1,1 miliarda dolarów na badania i rozwój, co stanowi wzrost o 49 proc. w porównaniu z tym samym kwartałem w 2023 roku

Reklama

Notowania akcji Tesli po kilkunastoprocentowym wzroście znalazły się na poziomie prawie 170 dolarów. Jeszcze na początku tygodnia cena nie przekraczała 150 dolarów. Jednak najnowszy ruch w górę na wykresie tylko nieznacznie poprawił bardzo zły stan rzeczy z ostatnich miesięcy. Na początku tego roku Tesla była o ponad 30 proc. droższa.

Nie ulega wątpliwości, że spółka w notowaniach giełdowych najlepsze lata ma za sobą. Pod koniec 2021 roku jeden walor kosztował 380 dolarów, ponad dwa razy więcej niż teraz. Kapitalizacja rynkowa spółki osiągała wówczas szczyty na poziomie 1,2 biliona dolarów. Dziś wynosi 540 miliardów dolarów.

Tańsze i nowe modele

Główną przyczyną regresu są stopniowe obniżki cen samochodów, będące reakcją na rynkową ofertę konkurencji, zwłaszcza chińskiej. Bank HSBC policzył, że w ciągu ostatniego roku ceny aut marki Tesla spadły o jedną piątą.

Ostatnio spółka obniżyła ceny trzech z pięciu swoich modeli o 2 tysiące dolarów w Stanach Zjednoczonych. Model Y można kupić za 42 990 dolarów, Model S za 72 990, a Model X za 77 990 dolarów.

Ponad 90 proc sprzedaży stanowią Model 3 i Model Y. W Polsce nową Teslę Model 3 można nabyć za 176 tysięcy złotych (po uwzględnieniu rządowej dopłaty ekologicznej). Porównywalne pieniądze trzeba wydać na podobnej klasy auto benzynowe.

Tesla dopiero niedawno zaczęła pracować nad tańszym pojazdem klasy ekonomicznej o nazwie Model 2, który miałby kosztować 25 tysięcy dolarów. Eksperci oceniali, że ten samochód pojawi się w sprzedaży niezbyt szybko, bo w 2026 roku. Jednak po ujawnieniu przez firmę bardzo słabych kwartalnych wyników finansowych Elon Musk ogłosił, że przyspieszone zostaną prace nad wprowadzeniem kolejnych modeli aut elektrycznych.

Multimiliarder poinformował, że będą one produkowane na istniejących liniach produkcyjnych. Nie przedstawił jednak żadnych szczegółów. Nie wiadomo, czy będą to zupełnie nowe modele wytwarzane od podstaw, czy też spółka zamierza sprzedawać modyfikacje istniejących pojazdów.

Mimo obniżek cen pojazdów, Tesla boryka się ze spadającym popytem, który jest między innymi następstwem faktu, że w wielu krajach słabe jest tempo rozwoju infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych. Zarząd firmy podkreśla również, że "globalna sprzedaż pojazdów elektrycznych nadal znajduje się pod presją, ponieważ wielu producentów i nabywców przedkłada hybrydy nad auta elektryczne".

Liczni analitycy są zdania, że obecna polityka cenowa koncernu nie pasuje do wizerunku marki luksusowej. Magia znaku Tesli działa w znacznie mniejszym stopniu niż w poprzednich latach, gdy pierwsze samochody z fabryk Elona Muska były tak wielkim przedmiotem pożądania, że klienci gotowi byli płacić za nie niemal dowolną cenę.

Bardzo słabe wyniki

Tesla ogłosiła, że w pierwszym kwartale 2024 roku miała przychody w wysokości 21,3 miliarda dolarów, co oznacza, że były mniejsze o 8,7 proc. niż rok temu. Zysk netto spadł o 55 proc. do 1,1 miliarda dolarów, a zysk na akcję wyliczono na 0,45 dolara, podczas gdy prognozy zakładały wynik rzędu 0,51 dolara.

Jedna akcja Tesli, choć wyraźnie tańsza niż kilka miesięcy temu, wyróżnia się wskaźnikiem C/Z (cena/zysk) na poziomie 39. Jest on ciągle bardzo wysoki, zwłaszcza na tle ogółu spółek amerykańskich, których C/Z nie osiąga liczby 25. Dla wyjaśnienia, współczynnik C/Z pokazuje, ile lat trzeba czekać na zwrot z inwestycji, gdyby zyski spółki z ostatnich 12 miesięcy powtarzały się rok w rok i gdyby w całości wypłacano je w formie dywidendy.

Dowodem na to, że Tesla zmaga się z rosnącym problemem spadającej rentowności jest zamiar zwolnienia co najmniej 10 proc. pracowników, czyli 14 tysięcy osób ze 140 tysięcy zatrudnionych w całej grupie kapitałowej. Niektórzy eksperci przewidują jednak, że cięcia etatów w koncernie mogą być nawet 20-procentowe.

Wizja katastroficzna

Już na początku kwietnia Tesla przyjęła tryb studzenia oczekiwań inwestorów. Podała, że w pierwszym kwartale tego roku dostawy samochodów na rynek zamknęły się liczbą niespełna 387 tysięcy. To oznacza, że były mniejsze o 9 proc. niż rok temu i aż o 20 proc. skromniejsze w porównaniu z ostatnim kwartałem 2023 roku. Podana liczba bardzo odbiegała od oczekiwań analityków, którzy prognozowali sprzedaż 448 tysięcy samochodów EV marki Tesla. Stało się jasne, że obniżki cen pojazdów, zapoczątkowane pod koniec 2022 roku, zapewniały Tesli tymczasowy wzrost sprzedaży, ale nie przynosiły trwałego efektu.

Zaraz po doniesieniach o wielkości dostaw, Per Lekander, zarządzający funduszem hedgingowym, uderzył w bardzo alarmistyczne tony. - To wygląda jak początek końca bańki Tesli. Być może mamy do czynienia z największą bańką na giełdzie we współczesnej historii - stwierdził Lekander w wywiadzie dla CNBC. Mówił też o nadmiernych oczekiwaniach wobec spółki.


Jego pesymistyczna prognoza nie ograniczała się jedynie do zaniepokojenia krótkoterminowymi wynikami Tesli. Lekander wskazał na szereg problemów, które mogą zagrozić długoterminowej stabilności koncernu, a nawet doprowadzić do jego bankructwa. W swoich analizach oparł się na obserwacjach dotyczących spadku popytu na modele Tesli oraz na braku perspektyw wprowadzenia nowych pojazdów na rynek w najbliższych latach.

- Wojna cenowa, konkurencja ze strony chińskich producentów oraz spadający popyt na elektryczne samochody, to tylko niektóre z wyzwań, z jakimi firma będzie się mierzyć. Nie widzę żadnego powodu, by w ciągu najbliższych dwóch lat spodziewać się ożywienia, biorąc pod uwagę, że modele Tesli są przestarzałe, a gospodarka nie rozwija się dynamicznie - oznajmił Lekander.

Jednak trudno jest znaleźć innych ekspertów zgadzających się z tak pesymistycznym scenariuszem. Niektórzy wskazują na ciągły rozwój technologiczny Tesli, jej potencjał w segmencie energii odnawialnej oraz możliwość ekspansji na nowe rynki. Innowacyjność nie musi być słabym punktem spółki. W pierwszym kwartale Tesla wydała 1,1 miliarda dolarów na badania i rozwój, co stanowi wzrost o 49 proc. w porównaniu z tym samym kwartałem w 2023 roku.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tesla | Elon Musk | samochód elektryczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »