Upadek PLL LOT prawdopodobny, ale firmę można uratować
PLL LOT ma szansę przetrwać, ale pod warunkiem przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji spółki - stwierdzili eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Dodali, że upadek firmy jest też prawdopodobny.
Premier Donald Tusk zapowiedział w piątek, że Mikołaj Budzanowski utrzyma stanowisko ministra skarbu, jeśli skutecznie naprawi sytuację w PLL LOT. Firma ma bowiem poważne problemy finansowe. Strata za ubiegły rok może sięgnąć kilkuset milionów złotych, a według nieoficjalnych informacji PAP ma to być ok. 115 mln zł. Tymczasem władze spółki zapowiadały w ubiegłym roku, że firma zakończy 2012 rok na plusie, będzie mieć ok. 52,5 mln zł zysku. W efekcie informacji o złej kondycji spółki w grudniu 2012 r. stanowisko stracił prezes przewoźnika Marcin Piróg.
Minister Budzanowski zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że "w najbliższych tygodniach przedstawimy Radzie Ministrów scenariusze dla LOT-u". - Pracujemy nad nimi w gronie czterech ministerstw. Wśród tych scenariuszy będzie projekt ustawy, który umożliwi prywatyzację, sprzedaż LOT-u - mówił Budzanowski. Dodał, że "LOT musi przejść bardzo głęboką restrukturyzację".
W ocenie premiera, jeśli nie zabraknie determinacji ministrowi skarbu i zarządowi LOT, to plan powinien przynieść szybkie efekty.
Eksperci, z którymi rozmawiała PAP, stwierdzili, że firma ma szansę przetrwać, ale musi przejść restrukturyzację. Chodzi m.in. o radykalne cięcie kosztów, np. zmniejszenie zatrudnienia, a także powołanie profesjonalnego zarządu. Rada nadzorcza właśnie wybiera szefa LOT, w poniedziałek mają się odbyć kolejne rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami.
Premier w piątek zaznaczył, że nowy zarząd firmy musi mieć zdolność do podejmowania decyzji, w tym i tych, które mogą powodować konflikty w spółce. Już wcześniej władze wskazywały, że część problemów LOT-u, to wynik działalności związków zawodowych, które sprzeciwiały się np. redukcji zatrudnienia. W spółce pracuje ok. 2 tys. osób i działa dziewięć związków zawodowych.
Ekspert lotniczy Krzysztof Moczulski z portalu lotnictwo.net.pl uważa, że w Polsce jest miejsce na prężną, niszową linię lotniczą. Jak zaznaczył, LOT może uratować restrukturyzacja, czyli cięcie kosztów, ale spółka powinna też zaoferować konkurencyjne i dochodowe połączenia na krajowym rynku oraz dalekodystansowe loty z Warszawy. A to oznacza konieczność likwidacji nierentownych połączeń.
Restrukturyzacja jest konieczna choćby dlatego, że szef rządu zapowiedział, iż LOT nie będzie już "studnią bez dna" i nie zamierza jej po raz kolejny ratować poprzez dofinansowanie. Premier powiedział, że skończyły się czasy, gdy "raz na jakiś czas, kiedy długi czy zobowiązania LOT-u przekraczają pewną granicę, znajduje się jakiś państwowy darczyńca, który wyciąga LOT z opresji".
W grudniu LOT dostał 400 mln zł pożyczki od resortu skarbu, czyli swojego właściciela. Bez tej pomocy przewoźnik by upadł - informowało ministerstwo. Komisja Europejska ma stwierdzić, czy te 400 mln zł pożyczki było zgodne z prawem UE.
- Czy LOT może się stać zdrową, konkurencyjną linią lotniczą? Popatrzmy na przykład czeskiej linii CSA, która wychodzi z dużego dołka, zagospodarowując jednocześnie swoją niszę, czyli kierunek wschodni. Tam nie ma rewolucji, ale jest bardzo konsekwentne podążanie obraną ścieżką rozwoju. W tym roku przewoźnik pozyska po wielu latach pierwszy samolot szerokokadłubowy i uruchomi połączenia do Seulu. LOT ma też samoloty szerokokadłubowe i ma rynek dla tych maszyn - powiedział Moczulski.
Według niego, możliwy jest też scenariusz negatywny, czyli upadłość spółki. - Upadek LOT będzie miał dość spore konsekwencje społeczne i gospodarcze. Upadek węgierskiej linii Malev czy belgijskiego przewoźnika Sabena spowodował spadek PKB w tych krajach. W realiach naszego budżetu to kilka miliardów złotych - powiedział Moczulski.
Zaznaczył, że w sytuacji likwidacji spółki na rynku pracy znalazłoby się kilkanaście tysięcy osób, byłych pracowników i współpracowników LOT. Na upadku spółki, ucierpiałoby też warszawskie Lotnisko Chopina, które straciłoby głównego przewoźnika.
Zdaniem eksperta rynku transportowego Adriana Furgalskiego, na pewno ratunkiem dla LOT-u nie jest restrukturyzacja, "która w tej chwili jest przygotowywana w LOT-cie, ponieważ jest to program kompletnej likwidacji LOT-u, który się odbędzie w sposób niekontrolowany".
Wyjaśnił, że upadek niekontrolowany przyniesie znacznie większe straty niż "upadek kontrolowany". - W przypadku tego pierwszego operacje lotnicze są nagle wstrzymane, ludzie zostają na lotnisku z biletami w ręku, przewoźnik przestaje latać - wytłumaczył. Dodał, że "upadłość kontrolowana" polega na ograniczaniu połączeń, systematycznym oddawaniu samolotów do leasingodawców.
Zdaniem eksperta, piątkowa "wypowiedź premiera pokazuje, że nie do końca jest on zadowolony z pracy ministra". - Tutaj jest racja po stronie premiera. Nadzór nad LOT-em nie zadziałał prawidłowo - powiedział Furgalski. Jego zdaniem szef rządu "wyraźnie dał do zrozumienia, że możliwa jest dymisja ministra skarbu".
Skarb Państwa ma 67,97 proc. akcji LOT, TFS Silesia - 25,1 proc., pozostałe 6,93 proc. należy do pracowników.