USA kicha, świat ma katar

Banki lekką ręką rozdawały pieniądze. Teraz mają problem, bo nie ma kto ich oddać. Ucierpi Amerykanin i Polak. Przez giełdę przetacza się kolejna fala wyprzedaży.

Na wczorajszej sesji WIG zjechał 3,2 proc. Jeszcze więcej stracił mWIG40, który zanurkował 4,5 proc. W sumie z warszawskiej giełdy od 6 lipca wyparowało 93,5 mld zł.

Dlaczego wszyscy sprzedają? Panikę wywołały negatywne informacje z amerykańskiego rynku nieru-chomości. Mogą one zapowiadać początek kryzysu sektora bankowego. Zwiastunami są bankructwa paru funduszy hedgingowych.

Kredytowe eldorado

Ostatnie lata były bardzo tłuste dla sektora bankowego - szczególnie za oceanem. Znacznie wzrosła liczba udzielonych kredytów. W konsekwencji przeciętny Amerykanin wydawał więcej, niż zarabiał. Wysoka konsumpcja nakręcała dobrą koniunkturę.

Reklama

- Konsumpcja wytwarza dwie trzecie PKB w Stanach Zjednoczonych - mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Xelionu.

Problem polega na tym, że banki obniżały wymagania wobec do pożyczkobiorców kupujących coraz droższe domy. Przestały ich dokładnie sprawdzać i w rezultacie dopuściły do powstania bardzo wielu ryzykownych kredytów.

- Banki zaczęły emito-wać obligacje zabezpieczone spłatami z tytułu kredytów hipotecznych. Papiery te były bardzo popularne w Stanach Zjednoczonych - tłumaczy Piotr Szulec, dyrektor inwestycyjny w firmie doradczej Partnerzy Inwestycyjni.

Za chciwość trzeba płacić

Sytuacja jednak zaczęła się zmieniać. Władze monetarne w Stanach Zjednoczonych, w obawie przed wzrostem inflacji, rozpoczęły cykl podnoszenia stóp procentowych. Oznacza to wzrost kosztu kredytów. W konsekwencji Amerykanie zaczęli mieć problemy ze spłatą swojego zadłużenia.

- Po pierwszych negatywnych informacjach z tego rynku agencje ratingowe obniżyły oceny obligacji związanych z rynkiem kredytów. W konsekwencji oznacza to, że papiery te mają bardzo niską wartość, żeby nie powiedzieć, że są bezwartościowe - dodaje Piotr Kuczyński.

Rynek zareagował natychmiast. Zaczęły bankrutować fundusze hedgingowe, które inwestowały w obligacje oparte na kredytach. Korzystały one często z lewaru finansowego - na inwestycje brały kredyty -zatem kupiły ich znacznie więcej niż miały pieniędzy. Właśnie dlatego kłopoty ze swoimi funduszami ma BNP Paribas.

Pytanie ile?

Na razie wygląda na to, że kryzys dotknął tylko złe kredyty hipoteczne, a nie cały sektor bankowy. Jednak to się może zmienić. Amerykanie mierzą swój majątek nieruchomościami i papierami wartościowymi, które posiadają. Ceny na rynku nieruchomości zanurkowały, indeksy giełdowe także.

- Przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych jest teraz biedniejszy. W konsekwencji będzie dążył do ograniczenia konsumpcji - ostrzega Piotr Kuczyński.

Dla gospodarki amerykańskiej oznacza to spadek PKB. Jednak pasa będzie musiał zacisnąć nie tylko mieszkaniec Nowego Jorku czy Nebraski.

- Większość produkcji z Chin jest eksportowana na rynek amerykański. Mogą ucierpieć także gospodarki azjatyckie - dodaje Maciej Kossowski.

Ale bez paniki

Na razie nikt nie potrafi oszacować, ile stracą instytucje finansowe na bezwartościowych papierach.

- Dopóki kryzys dotyka jedynie funduszy hedgingowych, nie ma zagrożenia dla całego sektora. Alarmujące będą dopiero sygnały z największych banków amerykańskich. Na razie ich nie ma

- uspokaja Piotr Szulec.

Warto obserwować, czy choroba nie przerzuci się z niewielkiego wycinka rynku sektora bankowego na cały organizm.

Anna Borys

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Kuczyński | bank | USA | świat | Katar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »