W 2017 najbezpieczniejsze obligacji krótkoterminowe lub o zmiennym kuponie
Trend wzrostu rentowności obligacji może zakończyć się w pierwszym półroczu 2017 roku - uważają uczestnicy debaty PAP Biznes "Strategie rynkowe TFI". Zdaniem ekspertów presję na ceny papierów dłużnych tworzyć będzie w dalszym ciągu wzrost oczekiwań inflacyjnych i polityka banków centralnych. Jako najbezpieczniejsze wskazali obligacje o krótkim terminie wykupu lub zmiennym kuponie.
W dwunastym spotkaniu "Strategie rynkowe TFI - perspektywy, wyzwania, zagrożenia" udział wzięli przedstawiciele Union Investment TFI, PKO TFI, BPH TFI, TFI PZU, Skarbiec TFI oraz Opoka TFI. Partnerem merytorycznym cyklu są Analizy Online.
Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI, zaleca selektywne podejście do rynku długu w 2017 roku, który może w jego ocenie charakteryzować się podwyższoną zmiennością ze względu na czynniki polityczne. Najbezpieczniejsze zdaniem eksperta będą papiery o zmiennym kuponie.
"Nie skreślałbym obligacji, ale tu trzeba uważać. Koniec okresu spadających stóp procentowych będzie powodować duże zamieszanie na rynku obligacji wszelkiego rodzaju - zatem raczej stawiałbym na obligacje o zmiennym kuponie, niż z długą pozycją" - powiedział Zatryb.
Z kolei Tomasz Tarczyński, prezes zarządu Opoka TFI, ocenił, że trend wzrostu rentowności obligacji może zakończyć się w pierwszym półroczu 2017 roku.
"Jeśli chodzi o obligacje to mamy trend, który zaczął się kilka miesięcy temu, jeszcze przed Donaldem Trumpem i wydaje nam się, że w I półroczu 2017 r. rentowności powinny znaleźć jakiś szczyt i potem może nastąpić odreagowanie w dół" - powiedział.
"W przypadku obligacji korporacyjnych, a mówimy o szerokim rynku, podlegają one trochę podobnemu cyklowi jak akcje. W długim terminie ta klasa aktywów nam się nie podoba, podobnie jak akcje USA. Jednak w perspektywie 6-12 miesięcy rynki są po bezpiecznej stronie i segment obligacji korporacyjnych mieści się w klasie zbieżnej z akcjami i powinien sobie nieźle radzić" - dodał.
Jarosław Leśniczak, główny strateg ds. rynków globalnych TFI PZU, podczas debaty zwrócił uwagę na politykę banków centralnych jako jeden z wielu czynników niesprzyjających obligacjom w przyszłym roku.
"Polityka banków centralnych jest coraz mniej skuteczna, rentowności coraz bardziej ujemne, a krzywe coraz bardziej płaskie. Sektor bankowy w Europie miał problemy z dochodowością, dlatego też rynek ochoczo odebrał potencjalny tzw. game changer w postaci Donalda Trumpa. Wszystkie banki centralne krajów rozwiniętych zmieniły politykę monetarną w kierunku zaostrzania - EBC, Fed, BoJ. W przyszłym roku może to być BoE - teraz sytuacja gospodarcza jest tam na tyle dobra, że możliwe, iż bank zakończy politykę QE, by zachować narzędzie na czas, kiedy będzie to bardziej potrzebne" - powiedział strateg.
"Jest to jeden z kilku czynników, który nie sprzyja obligacjom. Dodatkowo mamy też wzrost inflacji, który tak czy inaczej nie sprzyja obligacjom, a zaczął się w październiku. Mamy na tyle silne efekty bazy, głównie związane z ropą, że na całym świecie inflacja od marca wzrośnie o 1 pkt proc. Niezależnie od tego, co się będzie działo" - dodał.
Zdaniem Leśniczaka, w 2017 r. w portfelu najlepiej mieć akcje, zwłaszcza w krajach rozwiniętych, jednak niewykluczone, że obie klasy aktywów (akcje i obligacje) będą miały dodatnie stopy zwrotu.
W ocenie Radosława Piotrowskiego, zarządzającego funduszami Union Investment TFI, polityka banków centralnych będzie pośrednim czynnikiem, który będzie powodować wzrost rentowności obligacji. Według niego, głównym czynnikiem będą natomiast rosnące oczekiwania inflacyjne.
"Jesteśmy w późnej fazie cyklu, obserwujemy od kilku czy kilkunastu tygodni wzrost cen surowców. Niedawna decyzja OPEC o ograniczeniu wydobycia powoduje dość istotny wzrost cen ropy naftowej, a energia w koszykach inflacyjnych wielu państw to znaczący element. Przełoży się to na wzrost oczekiwań inflacyjnych w wielu rejonach świata" - powiedział zarządzający.
"To w dłuższej perspektywie może przełożyć się na wyższą inflację. Jeżeli miałbym pozycjonować się na przyszły rok - to raczej akcje niż obligacje skarbowe" - dodał.
Z kolei Grzegorz Zatryb ocenił, że to rządy zajmą miejsce banków centralnych jako motorów napędowych gospodarki, gdyż polityka fiskalna jest bardziej inflacjogenna od monetarnej.
- Inwestorzy raczej będą oczekiwali, że inflacja będzie wyższa, szczególnie, że rządy zajmą miejsce banków centralnych jako motorów napędowych gospodarki, gdyż polityka fiskalna jest bardzo inflacjogenna. W związku z tym będziemy obserwować wzrost rentowności - w przypadku USA nawet 3,4 proc. dla 10-letnich papierów rządowych - powiedział Zatryb.
- Mniej więcej w czasie, gdy rynki sobie uświadomiły, że inflacja powraca do gospodarki, pojawił się kryzys zaufania do banków centralnych jako wszechmocnej siły sprawczej. Banki centralne będą musiały pogodzić się z tym, że ich wpływ na rynki finansowe będzie coraz mniejszy - dodał.
Sławomir Sklinda, dyrektor departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi PKO TFI, również ocenił, że w 2017 r. najlepiej inwestować w akcje, jednak rynek akcyjny będzie zdeterminowany tym, co się dzieje na rynku długu.
- Pytanie jest, w którym momencie rosnące wartość obligacji zaczną szkodzić gospodarce i akcjom, a także, od którego momentu poziom obligacji zacznie +kąsać+ akcje. Ale są też inne analizy, które mówią, że dopiero poziom 3,4 proc. na 10-latce zacznie +kąsać+ akcje. W naszej ocenie cały rynek akcyjny będzie zdeterminowany tym, co się dzieje na rynku długu. To będzie odpowiedź na pytanie, czy akcje się będą dobrze miały - powiedział Sklinda.
W ocenie Jarosława Lisa, dyrektora biura aktywów akcyjnych BPH TFI, zacieśnianie polityki monetarnej przez banki centralne będzie skutkowało przeceną aktywów, które korzystały na luzowaniu, takich jak obligacje.
- Ważne jest to, żeby pamiętać, że cykl drukowania pieniędzy czy obniżek stóp, przyniósł długi okres hossy na wszystkich aktywach. Potem po lekkich zmianach w polityce, tak naprawdę jednym aktywem, które rosną były akcje. Cykl odwrotny na działaniach banków centralnych - czyli podwyżki stóp, i wycofywania tego wydrukowanego pieniądza, może przynieść efekt, że duża cześć aktywów, będzie pod presją z tego tytułu - powiedział.