W tym tygodniu emocje wzięły górę

Gdy w poprzednim tygodniu wydawało się, że nasz rynek nie uchroni się przed głębszymi spadkami, od poniedziałku nieoczekiwanie sytuacja diametralnie się zmieniła. Trwająca od 15 czerwca korekta doprowadziła do przełamania przez indeks największych spółek ważnego poziomu 1800 punktów i sprowadziła go w dół o prawie 14% od ostatniego szczytu.

Gdy w poprzednim tygodniu wydawało się, że nasz rynek nie uchroni się przed głębszymi spadkami, od poniedziałku nieoczekiwanie sytuacja diametralnie się zmieniła. Trwająca od 15 czerwca korekta doprowadziła do przełamania przez indeks największych spółek ważnego poziomu 1800 punktów i sprowadziła go w dół o prawie 14% od ostatniego szczytu.

Polska

Początek poniedziałkowej sesji był jeszcze zdecydowanie spadkowy, jednak po osiągnięciu poziomu 1758 punktów popyt zaatakował i jeszcze tego samego dnia doprowadził do powrotu powyżej 1800 pkt. Kolejne sesje przyniosły kontynuację wzrostów, zatrzymaną dopiero nieco powyżej 1900 pkt. To wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że WIG20 w najbliższym czasie będzie poruszał się właśnie w przedziale 1800-1900 pkt.

Indeks szerokiego rynku zachowywał się bardzo podobnie, jednak w jego przypadku dynamika zmian była nieco mniejsza. Od szczytu z 12 czerwca stracił niecałe 10% i zatrzymał się także w okolicach istotnego wsparcia na poziomie 29 200 punktów. Odbicie od niego doprowadziło do zwyżki o ponad 8%. Barierą nie do przejścia okazał się poziom 31 700 pkt. Do czerwcowego szczytu brakuje zaledwie 2%. Indeks największych spółek musiałby wzrosnąć o prawie 7% by go osiągnąć.

W o wiele lepszej sytuacji z punktu widzenia analizy technicznej są wskaźniki małych i średnich spółek. Oba znajdują się wciąż ponad czerwcowym szczytem, a korekta, jaką przeżywały nie doprowadziła nawet do zbliżenia się ich do poziomów, których przełamanie mogłoby stanowić zagrożenie poważniejszymi spadkami. Lepsze zachowanie się tego segmentu rynku można tłumaczyć tym, że małe i średnie firmy nieźle sobie radzą w warunkach spowolnienia gospodarczego z powodu swej większej elastyczności w dostosowywaniu się do warunków rynkowych. Ale można też szukać powodów zupełnie innej natury. Po pierwsze indeksy te nie są zdominowane przez spółki surowcowe, których notowania są zależne od zmian cen ropy naftowej i miedzi, które ostatnio były bardzo zmienne. Po drugie, nie leżą w polu zainteresowania kapitału zagranicznego, który często powoduje duże zmiany notowań. Po trzecie, są one w polu zainteresowania krajowych funduszy inwestycyjnych, które w tych spółkach upatrują potencjału wzrostu i szansy na poprawienie wyników zarządzania. To właśnie fundusze specjalizujące się w inwestowaniu w małe i średnie spółki osiągnęły w pierwszym półroczu najwyższe stopy zwrotu.

Zdania na temat rozwoju sytuacji na giełdzie w najbliższym czasie są mocno podzielone. Część analityków przewiduje możliwość powrotu indeksów do poziomu z połowy czerwca, część kontynuację korekty i dalsze jej pogłębienie. Aby ocenić prawdopodobieństwo realizacji poszczególnych scenariuszy, należałoby zastanowić się nad przyczynami obecnej zwyżki. Jej źródeł należy oczywiście szukać za oceanem. Optymizm tamtejszych inwestorów przypisywany jest lepszym niż oczekiwano wynikom podanym przez bank Goldman Sachs, a potem przez Intela. Jednak wydaje się, że skala optymizmu była zupełnie nieproporcjonalna do znaczenia wyników pojedynczych firm na cały rynek papierów wartościowych. Dane makroekonomiczne, jakie napływały w tym tygodniu, nie skłaniały do euforii, a jednak wzrosty na giełdach były spore. Ich uzasadnienia trzeba więc raczej doszukiwać się w emocjach i interpretacjach danych, a nie w ich rzeczywistym znaczeniu dla rynku.

W odniesieniu do naszego parkietu trzeba również wspomnieć o roli zagranicznego kapitału w kreowaniu ostatnich wzrostów. Wskazuje na to zwiększona wyraźnie skala obrotów i ich koncentracja na papierach największych i najbardziej płynnych spółek. Tezę tę potwierdza też to, że wzrosty były udziałem także pozostałych giełd naszego regionu oraz zdecydowane umocnienie się złotego.

Niezależnie od nastrojów związanych z publikacjami wyników finansowych przez kolejne amerykańskie firmy, wydaje się mało prawdopodobne, byśmy w najbliższym czasie mogli liczyć na trwałe przebicie poziomu czerwcowego szczytu i dalszy ruch indeksów w górę. Koniec tygodnia przyniósł wyraźne oznaki "zmęczenia" inwestorów wzrostami. W piątek indeksy zniżkowały. Tydzień zakończył się wzrostem WIG o 6,5%, indeks największych spółek zyskał 6% a wskaźniki małych i średnich firm wzrosły po około 3%.

Europa

W ślad za Wall Street, także na głównych giełdach europejskich obserwowaliśmy w tym tygodniu bardziej wyraźne zmiany wartości indeksów. Niemiecki DAX i francuski CAC40 zyskały po około 7%. Tak duża zwyżka to prawdziwy ewenement na tle trwającego od kilkunastu tygodni ruchu bocznego. Wynagrodziła ona inwestorów i doprowadziła do odrobienia z nawiązką strat z poprzedniego tygodnia. Jednak sytuacja z punktu widzenia analizy technicznej obu indeksów nie jest najlepsza i wskazuje na większe prawdopodobieństwo spadków. Londyński FTSE zyskał w skali tygodnia nieco mniej, ale jego sytuacja techniczna wydaje się sporo lepsza. Na wykresie indeksu nie widać aż tak wyraźnie zagrożenia spadkiem. Ale w przypadku wszystkich trzech wskaźników scenariusze zmian pisane są za oceanem.

Informacje napływające z największych europejskich gospodarek są ostatnio nieco lepsze, ale zdecydowanego przełomu wciąż nie widać. Opinie niemieckich analityków i inwestorów instytucjonalnych, obrazowane w postaci indeksu wyliczanego rzez instytut ZEW, okazały się w lipcu dość pesymistyczne. Wartość wskaźnika obniżyła się z 44,8 do 39,5 punktu. To znacznie gorzej, niż się spodziewano. Ale ta informacja nie spowodowała większych reakcji na giełdzie we Frankfurcie. Podobnie jak nie było reakcji na wzrost produkcji w strefie euro w maju. Zwiększyła się ona w porównaniu do kwietnia o zaledwie 0,5%. W porównaniu do maja ubiegłego roku była niższa o 17%.

Giełdy naszego regionu najwyraźniej odwiedził w minionym tygodniu zagraniczny kapitał. Jego obecność była mocno odczuwalna przez pierwsze trzy sesje. Później jego zapał do zakupów osłabł. Teraz tylko trzeba patrzeć, kiedy zacznie realizować zyski ze wzrostów, które sam w dużym stopniu "nakręcił". Na fali amerykańskiego optymizmu nie było to nadmiernie trudne. Najbardziej skorzystał na tym węgierski BUX, który wzrósł o około 10%. Ale spojrzenie na wykres tego indeksu żadnego analityka technicznego nie może nastrajać optymistycznie. Zwyżka zatrzymała się tuż w okolicy szczytu z końca czerwca. A jego pokonanie wcale nie jest szczytem marzeń, bo bardziej istotny jest ten z połowy poprzedniego miesiąca.

Bardzo ciekawie wygląda natomiast wykres trochę niedocenianej giełdy rumuńskiej. Po spadku z połowy czerwca zachowuje się on bardzo stabilnie i nie ulega emocjom importowanym z "szerokiego świata". Tyle tylko, że wielkość obrotów pozostawia tam wiele do życzenia. Trochę podobnie zachowuje się giełda sofijska, ale na niej rysuje się delikatna tendencja spadkowa. Moskiewski RTS zachowuje się w lipcu bardzo dynamicznie. Do 13 lipca kontynuowana była silna tendencja spadkowa zapoczątkowana jeszcze na początku czerwca. Od poniedziałku jednak trwało mocne odreagowanie tej tendencji. W jej wyniku indeks zyskał około 10%. Patrząc na jego wykres z dłuższej perspektywy, trudno się spodziewać czegokolwiek innego, jak tylko spadku. A informacje płynące z tamtejszej gospodarki indeksowi raczej nie pomogą. Co prawda w czerwcu produkcja przemysłowa w Rosji zmniejszyła się o 12,1%, a więc tempo jej spadku znacznie wyhamowało (w maju spadek wyniósł 17,1%), ale do trwalszej poprawy jeszcze bardzo daleko. PKB spadł w pierwszym półroczu aż o 10,1%.

Giełda turecka kopiuje niemal osiągnięcia chińskiej. Tamtejszy indeks z niewielkimi przerwami pnie się w górę od połowy listopada ubiegłego roku i nie przejmuje się zbytnio nastrojami amerykańskich inwestorów. Zwyżka nie jest przesadnie dynamiczna ale konsekwencja jej utrzymywania się wróży temu rynkowi jak najlepiej.

USA

Na Wall Street nastąpiła bardzo wyraźna poprawa nastrojów. W ciągu pięciu sesji (od 9 do 16 lipca) Dow Jones i S&P500 wzrosły po 6,5%, a Nasdaq zwyżkował o 7,6%. Indeksy zawróciły z poziomu dolnego ograniczenia przedziału, w którym znajdują się od początku maja. Ruch w wąskim przedziale 880-945 punktów w przypadku S&P500 trwa więc już dziesięć tygodni. Gdy wydawało się, że wyłamie się z niego dołem, nastąpił zwrot sytuacji. Na razie jednak trudno mówić o czymkolwiek poważniejszym, niż o przedłużeniu konsolidacji. Nie udało się zrealizować spadkowego scenariusza, ale wystąpienie nowej fali wzrostów wcale nie jest przesądzone.

Powszechnie uważa się, że obronę przed głębszymi spadkami i sporą ostatnią zwyżkę zawdzięczamy dobrym wynikom, publikowanym przez amerykańskie firmy. Jednak wydaje się, że optymizm płynący z ich interpretacji jest nieco przesadzony. Widać to było w przypadku wyników Goldman Sachs i opublikowanej dzień przed ich ujawnieniem wyższej rekomendacji dla akcji tego banku. Trochę to dziwna sytuacja, że informacje z jednej, nawet bardzo ważnej spółki, są w stanie spowodować tak duże wzrosty na całym, niemałym przecież amerykańskim rynku. Widać inwestorzy potrzebowali pretekstu do wzrostów. Widać to także po sposobie interpretowania napływających danych makroekonomicznych. Znów gorsze informacje są ignorowane, a większą wagę przykłada się do tych lepszych. Sezon publikacji wyników rozkręca się coraz mocniej i jak do tej pory obfituje w informacje optymistyczne, a przynajmniej lepsze od oczekiwań. Trudno więc się dziwić, że inwestorzy reagują na nie zwiększoną chęcią zakupów akcji. Trzeba jednak pamiętać, że poprawę wyników "ułatwia" to, że są one porównywane do bardzo kiepskich rezultatów sprzed roku. W wielu przypadkach na ich poprawę wpływają też czynniki jednorazowe, niezwiązane z normalną działalnością firmy. Wypada czekać na doniesienia z kolejnych firm, a tych w tym tygodniu nie zabraknie. W przeciwieństwie do danych makroekonomicznych. Jeśli S&P500 uda się wyraźniej przełamać poziom 945 punktów (w czwartek mocno się do niego zbliżył), prawdopodobna stanie się kontynuacja zwyżki.

Azja

Na parkietach w Azji sytuacja była dość zróżnicowana. Japoński Nikkei zanotował wzrost o nieco ponad 1%. Po mocnym spadku z poprzedniego tygodnia i początku mijającego, zdołał odrobić część strat, jednak znajduje się on wciąż dużo poniżej szczytu ustanowionego w połowie czerwca. Od tego czasu obniżył swoją wartość o około 6%. W poniedziałek strata sięgała ponad 9%. Indeks wciąż kreśli korektę wzrostów trwających od połowy marca do połowy czerwca. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze się ona nie zakończyła i dalsze spadki są bardzo prawdopodobne. W maju produkcja przemysłowa wzrosła w Japonii o 5,7%, a więc nieco mniej niż w kwietniu, gdy wzrost wynosił 5,9%. W porównaniu do maja ubiegłego roku jest wciąż niższa o 29,5%.

Indeks w Szanghaju wzrósł o 3,8%. To wciąż perełka wśród giełd, nie tylko azjatyckich. Trudno się temu dziwić, bo z chińskiej gospodarki wciąż napływają bardzo optymistyczne wieści. Chiński PKB wzrósł w drugim kwartale o 7,9%. W pierwszych trzech miesiącach roku zwyżkował o 6,1%. Widać więc, że przyspieszenie w tamtejszej gospodarce nabiera tempa. Zdaniem przedstawicieli chińskich władz to zasługo rosnącego popytu wewnętrznego i wzrostu produkcji, stymulowanej przez pakiet antykryzysowy. Pojawiają się nawet głosy, że wkrótce Chiny mogą mieć kłopoty związane z przegrzaniem gospodarki. Na razie te opinie wydają się być nieco przesadzone, bo do kilkunastoprocentowego wzrostu, do którego Chiny przyzwyczaiły nas w poprzednich latach - jeszcze daleko. Ale agresywna polityka kredytowa banków może z czasem odbić się niekorzystnie na ich kondycji. Widać, że pieniędzy mają w nadmiarze, w porównaniu do potrzeb przedsiębiorstw. Część z nich lokują na tamtejszej giełdzie, co dodatkowo wspomaga wzrosty indeksów. Wartość rezerw Państwa Środka osiągnęła rekordowo wysoki poziom ponad 2,13 biliona dolarów.

Liderem wzrostów była giełda w Hong Kongu, gdzie tamtejszy indeks zwyżkował o ponad 6%. Bardzo dobrze radziła sobie także giełda w Bombaju, w szybkim tempie odrabiając straty z początku lipca.

Roman Przasnyski

Główny Analityk Gold Finance

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: emocje | W dół | korekta | firmy | prawdopodobieństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »