W USA euforii nie było

Już dawno jedno wydarzenie nie przykuło takiej uwagi i nie spowodowało takiej euforii, jak nacjonalizacja spółek Fannie Mae i Freddie Mac. Od poniedziałkowego poranka o niczym innym się nie mówiło. Zresztą brakowało istotnych wydarzeń.

Już dawno jedno wydarzenie nie przykuło takiej uwagi i nie spowodowało takiej euforii, jak nacjonalizacja spółek Fannie Mae i Freddie Mac. Od poniedziałkowego poranka o niczym innym się nie mówiło. Zresztą brakowało istotnych wydarzeń.

Sierpniowa inflacja PPI w Wielkiej Brytanii (zanotowała duży spadek, ale wciąż jest bardzo wysoka), czy wrześniowe nastroje inwestorów w strefie euro (znacznie się pogorszyły) to raczej informacje drugorzędne. Wczorajszy dzień pokazywał, jak istotną rolę odgrywa psychologia na rynkach. Azjatyckie parkiety są w ostatnich tygodniach jednymi z najsłabszych, więc zrozumiałe było, że na fali optymizmu zyskają bardzo mocno. W górę nie poszły jedynie Chiny, gdzie przeważyła obawa przed spadkiem cen nieruchomości. Inwestorzy europejscy kiedy zobaczyli duże zwyżki w Azji też ochoczo przystąpili do zakupów. Tym bardziej, że w piątek doświadczyli pokaźnych strat. W takiej sytuacji nasz rynek nie miał wyjścia i też musiał sporo zyskać. Początkowo wydawało się, że może to być istotny ruch, bo i wzrost był pokaźny i aktywność inwestorów zadowalająca. Jednak dość szybko się okazało, że przełomową ta sesja nie będzie. Do końca dnia wzrost WIG został zredukowany do 1,9%. Najwięcej dołożyły się do zwyżki PKO BP oraz Pekao, na które przypadło 0,8 pkt proc. z tego wzrostu. W ostatecznym rozrachunku nie udało się anulować żadnego z negatywnych sygnałów, jakie przyniosła piątkowa sesja. Podtrzymujemy nasz scenariusz spadku w okolice 36 tys. pkt przez WIG. Na tej drodze mamy praktycznie tylko jedno wsparcie - 39,5 tys. pkt. Jego przełamanie otworzy drogę do 36 tys. pkt.

Reklama

Podobnie, jak my o wymazanie złego wrażenia z piątkowej sesji, tak Amerykanie walczyli wczoraj o zanegowanie sygnału sprzedaży, jakim było opuszczenie dołem w czwartek miesięcznej konsolidacji. Nie udało się to. S&P 500 miał trudności z zasłonięciem połowy czarnej świecy z ostatniego czwartku. Sygnał sprzedaży pozostaje więc wciąż aktualny, a wraz z tym oczekiwanie na atak na lipcowy dołek. Wiele wskazuje, że zostanie on przełamany. Charakterystyczne było wczoraj zachowanie sektora technologicznego, który praktycznie nie zyskiwał, a nawet spadał poniżej piątkowego zamknięcia. To branża wrażliwa na wahania koniunktury. Gdyby więc akcja ratowania Fannie Mae i Freddie Mac miała ograniczyć obawy przed dalszym spowolnieniem, to akcje z tej branży powinny wyraźnie zyskiwać. Tak się nie stało, co również wskazuje na emocjonalny charakter wczorajszego ruchu.

Na trudności z interpretacją wydarzeń w USA wskazywało zachowanie dolara, który początkowo mocno się osłabił. To mogło dziwić, bo pomoc firmom finansowym ma zmniejszyć problemy gospodarki USA. Dopiero w popołudniowej części sesji dolar zaczął mocno zyskiwać i ostatecznie zakończył dzień na wysokości 1,41 USD za euro. Tak tania wspólna waluta była ostatnio ponad rok temu. Rozpiętość notowań sięgnęła wczoraj 3 centów - to bardzo dużo. Rozwój sytuacji na rynku dolara to kolejny problem dla giełdy. Jego silna deprecjacja w I połowie roku pomagała amerykańskim korporacjom w uzyskiwaniu lepszych wyników. Teraz tej pomocy nie będą miały. Już teraz oczekiwany jest spadek zysków w III kwartale o 1,7%. Niewykluczone, że będzie jeszcze gorzej pod tym względem.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: wydarzenie | USA | MAC
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »