W USA rozpoczęła się korekta

W Europie w czwartek wydarzeniem mogło by być posiedzenie Banku Anglii, ale nie będzie, bo tym razem bank z całą pewnością kolejny raz nie zaskoczy i tym razem stóp nie podniesie.

W Europie w czwartek wydarzeniem mogło by być posiedzenie Banku Anglii, ale nie będzie, bo tym razem bank z całą pewnością kolejny raz nie zaskoczy i tym razem stóp nie podniesie.

Środa rozpoczęła się na rynkach Eurolandu spokojnie. Euro korygowało wtorkowe osłabienia, a Indeksy giełdowe nadal się osuwały. Bardzo szybko jednak zarówno indeksy jak i kurs EUR/USD wróciły do poziomu wtorkowego zamknięcia, po czym zaczęły się osuwać. W niczym nie zmieniły sytuacji lepsze od prognoz dane o niemieckich zamówieniach fabrycznych. Pogorszyły sytuację dane makro z USA.

Okazało się, że dane o wydajności pracy w USA w drugim kwartale zweryfikowano w górę (tak jak oczekiwano) do 1,6 proc., ale zweryfikowano też w górę koszty pracy. Spodziewano się, że wzrosły o 3,9 proc., a okazało się, że zwiększyły się o 4,9 proc. (najmocniej od 16 lat). To zwiększyło obawy o wzrost presji inflacyjnej, co umocniło dolara, doprowadziło do wzrostu rentowności i już przed sesją zapowiadało spadek indeksów.

Reklama

Kolejne dane opublikowano pół godziny po rozpoczęciu sesji. Instytut ISM poinformował, że w sierpniu amerykański sektor usług rozwijał się szybciej niż w lipcu (indeks wzrósł do 57 pkt. ? oczekiwano wzrostu do 55 pkt.). Presja cenowa nadal była duża, ale subindeks cenowy lekko się obniżył. Zgodnie z odwrotną logiką giełdowych graczy te dane też były niedobre dla akcji, bo zwiększały prawdopodobieństwo przedłużenia cyklu podwyżek stóp procentowych. Tak naprawdę jednak były to dane bardzo dobre, bo sygnalizowały, że ponad 80 procent gospodarki USA rozwija się w umiarkowanym tempie. Ten raport dodatkowo umocnił dolara.

Ostatnią publikacją była Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). W zasadzie nie było w tym raporcie nic nowego, ale komentatorzy zwracają uwagę na to, że Fed widzi w pięciu z 12 dystryktów spowolnienie gospodarcze. Pozostałe rozwijają się w sposób umiarkowany. Fed nie widzi też na razie zagrożenia inflacją, chociaż firmy mają już problemy z przełożeniem rosnących kosztów energii na ceny swoich produktów (co zmniejszy ich zyski ? komentarz mój). Raport wspomina też o słabym rynku nieruchomości. Podsumowując można powiedzieć, że widać było niepokój Fed wynikający ze spowolnienia gospodarki, a inflacja była potraktowana jako mniej istotne zagrożenie. Inwestorzy natychmiast zapomnieli o wzroście indeksu ISM. Rentowność obligacji zaczęła zmniejszać poprzedni wzrost, dolar praktycznie stracił to, co wcześniej zyskał, a indeksy giełdowe pogłębiły spadki.

Mam wrażenie, że gracze na rynku akcji po prostu czekali na byle pretekst, żeby zacząć realizować zyski. Trudno bowiem powiedzieć, że raporty makroekonomiczne zmuszały do sprzedaży akcji. Jednak niewątpliwie szkodził sektorowi paliwowemu kolejny spadek ceny ropy. Tutaj już działała mechanika rynku. Sygnał sprzedaży był tak mocny, że cena ropy nie może się zatrzymać. W środę dotknęła linii trzyletniego trendu (na wykresie cenowym) i jeśli do piątku spadnie niżej to powstanie średnioterminowy sygnał sprzedaży. Ciekawe było to, że w drugą stronę poszła cena miedzi. Metale drożeją, bo rynek liczy podobno na szybki rozwój globalnej gospodarki i braki podaży. Może i na to rzeczywiście liczy, ale bardziej wydaje mi się prawdopodobne, że tutaj też działała mechanika rynku.

Oprócz naturalnej chęci do zrealizowania zysków pretekstem do spadku indeksu NASDAQ był też spadek ceny akcji Intela, który wreszcie oficjalnie ogłosił, że zmniejszy zatrudnienie o 10 procent. Ten komunikat zapowiadany był od kilku dni i nie był żadnym zaskoczeniem, więc mógł być tylko pretekstem dla chcących sprzedawać akcje. Nie zmienia to postaci rzeczy, że indeksy mocno spadły, wzmacniając opory techniczne z maja tego roku. Na razie jednak nie został wygenerowany sygnał sprzedaży. Po sesji Palm obniżył prognozę przychodów i cena akcji spadła około sześciu procent, a rano mocno spadały indeksy w Azji, co pociągnęło w dół kontrakty na amerykańskie indeksy. Dzisiejsza sesja będzie testem odporności psychicznej obozu byków.

W Europie w czwartek wydarzeniem mogło by być posiedzenie Banku Anglii, ale nie będzie, bo tym razem bank z całą pewnością kolejny raz nie zaskoczy i tym razem stóp nie podniesie. Wystarczy, że zrobił to miesiąc temu. Nie wierzę również, żeby dane o niemieckiej produkcji przemysłowej zmusiły graczy do działania. Po południu dowiemy się jak zmieniła się w ciągu tygodnia w USA ilość noworejestrowanych bezrobotnych. Wpływ na rynki będzie ten raport miał niewielki, ale im więcej będzie bezrobotnych tym lepiej dla akcji i gorzej dla dolara. Gracze zupełnie nie zwrócą uwagi na dane o zapasach w amerykańskich hurtowniach. Jak zwykle jednak spojrzymy na stosunek zapasów do sprzedaży, żeby zorientować się, czy nadal zapowiada on kontynuację ożywienia gospodarczego. Ostatnią publikacją będzie raport o tygodniowej zmianie amerykańskich zapasów paliw. I znowu, jak zwykle, może on posłużyć za pretekst dla wywołania ruchu na rynku ropy. Po ostatnich spadkach ceny korekta się temu rynkowi już jednak bardzo należy. Nie powinno to mieć wpływu na rynek akcji i walutowy.

Komentarz przygotował

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Xelion. Doradcy Finansowi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | sygnał | Razem | procent | Fed | korekta | czwartek | posiedzenie | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »