Weekendowy wysyp bankructw

W księgach amerykańskich banków i firm wciąż roi się od tzw. "żywych trupów". Część z nich wypuszczono w święto Halloween - w weekend zbankrutowało dziewięć banków oraz pożyczkodawca działający od 101 lat.

W księgach amerykańskich banków i firm wciąż roi się od tzw. "żywych trupów". Część z nich wypuszczono w święto Halloween - w weekend zbankrutowało dziewięć banków oraz pożyczkodawca działający od 101 lat.

Piątkowe rozpoczęcie sesji przez indeksy z Wall Street na poziomie zamknięcia z poprzednich notowań nie zwiastowało tak pokaźnych spadków - DJIA oraz NASDAQ spadły o 2,5 proc., a S&P 500 stracił na wartości 2,8 proc. Jeśli spojrzeć z szerszej perspektywy na dane, które w minionym tygodniu napłynęły na rynek, trzeba przyznać, że pozytywna niespodzianka w postaci dynamiki PKB Stanów Zjednoczonych była wyjątkiem i nie sposób przymykać oczy na silny spadek sprzedaży detalicznej w Niemczech, rekordowy poziom bezrobocia w strefie euro czy niską liczbę transakcji na rynku nieruchomości w USA.

Nowy miesiąc rozpocznie się na światowych giełdach w ponurych nastrojach. W weekend władze bankowego funduszu gwarancyjnego (FDIC) zmuszone zostały do zamknięcia dziwięciu banków, co przy tegorocznym standardzie w okolicy 2-3 upadających lokalnych banków na tydzień, robi mocne wrażenie. Jakby tego było mało, wniosek o bankructwo złożyła firma CIT (pożyczkodawca dla małych firm, działający od 101 lat), o której głośno było na początku roku za sprawą olbrzymich kłopotów finansowych i pozyskaniu od podatników "pożyczki ostatniej szansy" w wysokości 2,3 mld USD. Będzie to kolejny przykład zmarnowanych pieniędzy publicznych, które zamiast pracować na oczyszczenie rynku z "żywych trupów" tylko pomagają przedłużyć ich funkcjonowanie pozbawione ekonomicznego uzasadnienia. Wierzyciele posiadający obligacje uprzywilejowane naciskali na ogłoszenie upadłości przez CIT, ponieważ daje im to szansę na odzyskanie ok. 70 proc. kapitału, natomiast zgodnie z obowiązującym zasadami inwestorzy stracą całość środków ulokowanych w akcje spółki.

Na rynkach azjatyckich podczas pierwszej sesji listopada inwestorzy nie przerwali kilkudniowej już wyprzedaży - NIKKEI stracił 2,5 proc., Hang Seng -0,9 proc., oparły się jej tylko chińskie indeksy. Chwilę po upublicznieniu informacji o przyspieszeniu aktywności branży produkcyjnej do najwyższego poziomu od 18 miesięcy, giełdowy indeks B-Shares Shanghai odrobił początkowe starty i przed 9.00 czasu warszawskiego zyskiwał ok. 2,5 proc.

W poniedziałek makroekonomiści przyjrzą się nastrojom przedstawicieli sektora wytwórczego ze strefy euro (indeks PMI) i USA (indeks ISM) oraz danym z amerykańskiego rynku nieruchomości. Analitycy oczekują, że po sierpniowym ożywieniu na rynku wtórnym domów, we wrześniu aktywność wróciła do tendencji spadkowej. Łatwo powiązać to z wygaśnięciem ulg podatkowych, które w III kw. przyspieszały podejmowanie decyzji przez nie do końca zdecydowanych kupujących - tym razem zapewne znowu dowiemy się o wzroście udziału transakcji wymuszonych przez banki z tytułu zaległości kredytobiorców.

Sesja na GPW rozpoczęła się od spadku indeksu WIG20 o ok. 1,3 proc., a na rynku walutowym złoty tracił na wartości wobec franka, euro i dolara.

Łukasz Wróbel, Open Finance

Open Finance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »