W krótkim czasie wzrosty cen złota powyżej 1300 dolarów za uncję są mało prawdopodobne - uważa Dorota Sierakowska z Domu Maklerskiego BOŚ. Jej zdaniem notowania surowca w najbliższym czasie może nieco wspierać słabnący dolar oraz wzrost globalnej awersji do ryzyka. Realizacja takiego scenariusza mogłaby przynieść trwałe wzrosty oraz zakończenie trwającego już od 2011 roku trendu spadkowego.
W 2016 roku złoto jest jednym z najlepiej radzących sobie aktywów. Od początku stycznia surowiec podrożał o ponad 15 procent, docierając przez to poziomu ponad 1280 dol. za uncję. Od ponad miesiąca na rynku panuje jednak trend horyzontalny, a ceny złota pozostają w przedziale 1210 - 1270 dol. za uncję.
- Niektórzy upatrują już początków długotrwałego trendu wzrostowego. Sądzę jednak, że jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o trwałym odbiciu. Mimo wszystko fundamenty na rynku złota jeszcze nie sprzyjają długoterminowej hossie - ocenia Sierakowska.
Analityk DM BOŚ sugeruje, że minima, które na rynku złota obserwowane były na przełomie grudnia i stycznia w dłuższej perspektywie mogą wyznaczać kres ponad 5-letniego trendu spadkowego.
- Jeżeli rozważamy inwestowanie na rynku złota w długim horyzoncie czasowym, to być może obecnie nie jest to zły moment - stwierdza.
Ekspertka szans na dalsze wzrosty złota upatruje przede wszystkim w sytuacji na rynkach walutowych. Zaznacza, ze jeśli dolar amerykański będzie tracił na wartości, wówczas powinno przełożyć się to na wyższe ceny złota.
- To oczywiście jest możliwe. Niewykluczone jednak, że amerykański dolar wciąż będzie tkwił w pewnej niepewności wynikającej z planów dotyczących polityki monetarnej amerykańskiej Rezerwy Federalnej - tłumaczy.
W ocenie Doroty Sierakowskiej złoto w krótkiej perspektywie czasowej wyczerpało już swój wzrostowy potencjał, a zwyżki cen powyżej poziomu 1,3 tys. dol. za uncję są obecnie mało prawdopodobne.








