Za tanio sprzedał bank

Czy rząd Marka Belki za tanio sprzedał PKO BP? Najwyższa Izba Kontroli twierdzi, że za akcje banku można było wziąć co najmniej miliard złotych więcej.

Do raportu NIK dotarł "Super Express", który nie zostawia suchej nitki na odpowiedzialnym za prywatyzację bankowego giganta byłym ministrze skarbu Jackowi Sosze.

Można było sprzedać drożej

Sprzedaż akcji PKO BP, największego banku detalicznego w Polsce, była jednym z największych przedsięwzięć prywatyzacyjnych. Ministerstwo Skarbu uznało, że najlepiej będzie upublicznić akcje spółki, chociaż część ekonomistów twierdziła, że lepszą ceną za udziały w banku zapłaciłby inwestor branżowy.
Resort postawił jednak na prywatyzację poprzez giełdę także dlatego, by uniknąć oskarżeń o oddawanie majątku narodowego w ręce zagranicznego kapitału. Prywatyzacja banku została pomyślana w ten sposób, by jak największą liczbę akcji mogli nabyć drobni akcjonariusze. Sprzedaż zakończyła się powodzeniem, a całą operację generalnie uznano za udaną.

Reklama

Za tanio

Innego zdania jest NIK, który uważa, że bak można było sprzedać drożej. Decyzja o tym, po jakiej cenie sprzedać 30 proc. akcji PKO BP zapadła 21 października 2004 r podczas spotkania ministra Jacka Sochy z doradcą prywatyzacyjnym. Doradca robił wszystko, aby wycenić PKO BP jak najtaniej - ostatecznie zaproponował cenę od 17 do 20 zł za akcję - przypomina "SE".

Dlaczego tak tanio? Bo zbliżają się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, rosną stopy procentowe, ceny ropy są zmienne, a kurs dolara niski - argumentował doradca. I choć argumentacja ta była idiotyczna, a akcje mieli kupować Polacy, którzy wybory w USA mieli w nosie, minister Socha podniósł cenę akcji banku tylko o 50 groszy.

Doradcą prywatyzacyjnym było konsorcjum Credit Suisse Firt Boston sp. z o o. i Dom Maklerski BGŻ. Za swoje bzdurne rady doradca zainkasował z kasy ministerstwa 19,3 mln zł!

Sprzedali srebra

- Sprzedaż akcji PKO BP była jak wyprzedaż sreber rodowych - mówi Piotr Kownacki, wiceprezes NIK. - Bezpieczeństwo państwa wymaga, aby tak cenny majątek trzymać na czarną godzinę. Można brać dochody z dywidendy zamiast pozbywać się akcji po niskiej cenie.

Jacek Socha broni się, że giełda przypomina loterię i nikt nie jest w stanie dokładnie przewidzieć notowań. - Skoro NIK tak potrafi wszystko wyliczyć, to niech poda, jakie jutro padną numery totolotka - mówi Socha.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | tanio | bank | NIK | doradca | bańki | Twierdzi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »