Złoto znów pobiło cenowy rekord wszech czasów. To skutek decyzji Fed
To nie przypadek, że cena uncja złota wspięła się na historycznie najwyższy poziom ponad 2 625 dolarów chwilę po tym, jak Fed radykalnie obniżył stopy procentowe. Obawy o recesję w USA zwiększają atrakcyjność metali szlachetnych. Podrożało także srebro, ale ciągle jest zbyt tanie w relacji do swojego "bogatszego brata".
- W tym roku cena uncji złota osiągnęła rekordy wszech czasów we wszystkich głównych walutach. Kruszec jest wyjątkowo drogi także w ujęciu złotowym, do czego przyczynia się przeceniony dolar
- Ekonomiści kilku renomowanych instytucji spodziewają się, że za kilka miesięcy uncja złota będzie kosztować 2 700 - 2 750 dolarów
- Zdaniem wielu ekspertów, srebro nie wraca do swojej rekordowej ceny sprzed 13 lat, gdyż jest metalem przemysłowym i natrafia na niewystarczający popyt, zwłaszcza ze strony gospodarki chińskiej
Uncja złota w tym miesiącu przyzwyczaja inwestorów do ceny w granicach 2 600 dolarów. Rekord wszech czasów ustanowiony 16 września na poziomie 2 617 dolarów został poprawiony dwa dni później, zaraz po tym, jak amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) obniżyła stopy procentowe aż o 50 punktów bazowych. Metal od początku tego roku podrożał o około 25 proc. W całym zeszłym roku jego cena wzrosła o 13,5 proc., a licząc od listopada 2022 roku o więcej niż 60 proc.
W ostatnich miesiącach siłą napędową aprecjacji złota były rachuby, że Fed rozpocznie cykl obniżek stóp procentowych. Cenie kruszcu sprzyja łagodzenie polityki monetarnej także przez inne banki centralne. Nie ulega wątpliwości, że pierwotnym bodźcem dla wrześniowych rekordów cenowych była redukcja stóp Europejskiego Banku Centralnego.
Ruch wykonany w środę przez Fed, czyli obniżenie o 50 punktów bazowych przedziału stopy funduszy federalnych do 4,75-5,00 proc., jest najpoważniejszym takim cięciem od 16 lat. Do tego momentu amerykański bank centralny przez ponad rok utrzymywał stopy na najwyższym od 23 lat poziomie 5,25-5,50 proc.
Radykalne obniżenie stóp w USA już zaczyna być uznawane przez rynki za konieczne, by utrzymać kraj z dala od recesji. Z kolei obawy o recesję zwiększają atrakcyjność metalu szlachetnego. Nikt już bowiem nie wątpi, że Rezerwa Federalna będzie systematycznie, niemal z miesiąca na miesiąc, obniżać stopy procentowe. W efekcie Fed osłabi dolara i w ten sposób ułatwi nominalnej cenie złota marsz w górę na wykresach.
Michał Tekliński, ekspert firmy Goldsaver.pl, podkreśla, że cięcia stóp procentowych planują także inne banki centralne. "W fazie obniżek jest Narodowy Bank Szwajcarii, który pierwszy krok wykonał w czerwcu. W podobnym procesie jest także Bank Anglii. Innymi słowy, europejskie banki osłabiają swoje waluty, uważając, że sytuacja tego wymaga i mogą sobie na to pozwolić ze względu na opanowaną inflację" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego.
Jednak zdaniem wielu ekonomistów, głównym kołem zamachowym hossy na rynku złota jest popyt na kruszec ze strony banków centralnych, których zakupy osiągały 14-letnie maksima w 2022 i 2023 roku. W tym roku skala transakcji też jest ogromna. Wystarczy wspomnieć, że w drugim kwartale 2024 roku banki centralne (w tym NBP) kupiły 183 tony złota, czyli o 6 proc. więcej niż rok wcześniej.
"Banki centralne wciąż będą zwiększać swoje zasoby złota. O takim zamiarze poinformowało m.in. rosyjskie Ministerstwo Finansów. Tamtejszy bank centralny, który jak do tej pory w tym roku zwiększył rezerwy o zaledwie 4 tony kruszcu, we wrześniu planuje pokaźne zakupy. Zdywersyfikuje swoje rezerwy walutowe lokując w złocie nadwyżki pochodzące ze sprzedaży ropy naftowej" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego z firmy Goldsaver.pl.
Trzeba tu dodać, że pewnym kontrastem dla zakupowej aktywności banków centralnych jest rynek będący domeną inwestorów indywidualnych. Nie jest bowiem notowane duże zainteresowanie "papierowym złotem" w postaci jednostek ETF. Słaba popularności funduszy ETF opartych na złocie uprawnia do wnioski, że tzw. ulica ciągle w ograniczonym zakresie bierze udział w hossie "królewskiego metalu".
Analitycy Goldman Sachs oświadczyli ostatnio, że darzą złoto "najwyższym zaufaniem" w obliczu nadchodzącej rynkowej zmienności. Zdaniem ekonomistów tego wielkiego banku inwestycyjnego, obniżki stóp procentowych sprawią, że kruszec znów zacznie drożeć, a cena jego uncji na początku 2025 roku powinna osiągnąć "przynajmniej 2 700 dolarów".
"W warunkach obniżek stóp procentowych w USA oraz pogorszenia kondycji tamtejszej gospodarki, kapitał zazwyczaj odpływał zarówno z rynku akcji, jak i obligacji, kierując się w stronę bezpieczniejszych aktywów, do których należy złoto. Słabszy wzrost gospodarczy i niższa inflacja w wielu krajach wskazują, że banki centralne wkrótce zaczną łagodzić politykę pieniężną, a niższe stopy procentowe zmniejszają koszt alternatywny posiadania aktywów, które nie wypłacają odsetek czy dywidend, takich jak złoto" - wyjaśniają ekonomiści Goldman Sachs.
Han Tan, główny analityk rynkowy w Exinity Group, przewiduje, że cena uncji złota może zbliżyć się do poziomu 2 700 dolarów jeszcze przed końcem 2024 roku, pod warunkiem, że Fed zdecyduje się w tym czasie na łącznie 100 punktów bazowych obniżek stóp.
Także eksperci australijsko-nowozelandzkiego banku ANZ przewidują, że strategiczne inwestycje w złoto mogą dać inwestorom w nadchodzących miesiącach spore zyski. Spodziewają się, że cięcie stóp w USA o 100 punktów może przynieść napływ netto 200-250 ton złota do funduszy ETF. Oczekują, że cena uncji kruszcu wzrośnie w krótkim terminie do 2 700 dolarów, a do końca 2025 roku osiągnie poziom 2 900 dolarów.
Z kolei David Oxley z Capital Economics podniósł swoją prognozę ceny złota na 2025 rok do 2 750 dolarów za uncję. Jak podkreśla, nie oznacza to, że kruszec będzie nieustannie drożał. Możliwa jest głębsza korekta, po której nastąpi odbicie.
John LaForge z Wells Fargo spekuluje, że uncja złota może osiągnąć poziom 3 tysięcy dolarów w ciągu najbliższych kilku lat. Według LaForge’a, siłą napędową tego rajdu będzie inflacja. Przypomina, że na początku cyklu w latach 2020-22 wartość złota była podbijana przez inflację surowcową, kiedy to ceny miedzi czy drewna gwałtownie rosły, gdyż popyt przewyższał podaż.
LaForge jest zdania, że teraz inwestorzy wybierają złoto, aby chronić się przed inflacją napędzaną długiem. "Dług USA nadal rośnie i nie widzę perspektyw, by to się zmieniło. Potężniejący problem może wydłużyć supercykl dla złota poza typowe 10 lat, ponieważ Stany Zjednoczone borykają się z zadłużeniem narodowym przekraczającym 35 bilionów dolarów" - konkluduje ekspert Wells Fargo.
Rynkowe wybicie złota nie jest ograniczone tylko do jego wyceny względem dolara amerykańskiego, gdyż w tym roku kruszec zanotował rekordy wszech czasów we wszystkich głównych walutach. Ten światowy trend jest dowodem na atrakcyjność złota jako bezpiecznej przystani i ochrony przed inflacją w obecnym środowisku gospodarczym. Trzeba też pamiętać, że szczyt cen "żółtego metalu" z 1980 roku (850 dolarów za uncję) przy dzisiejsze sile nabywczej pieniądza wynosiłby prawie 3 440 dolarów. Tak twierdzą amerykańscy statystycy.
Najnowsze osłabienie dolara na rynkach walutowych sprawiło, że uncja złota osiągnęła historyczne szczyty także w złotych polskich. W transakcjach kasowych zanotowała prawie 10 tysięcy złotych. W Polsce kruszec ciągle nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Kurs "żółtego metalu" wyrażony w złotych ma za sobą pięć lat z rzędu zakończonych na plusie. Na początku 2015 roku uncja złota kosztowała 4 200 zł, dziś jest to około 9 900 zł. To oznacza, że w ciągu niecałych 10 lat podrożała o prawie 140 proc.
Trzeba jednak pamiętać, że za 9,9 tysiąca złotych za uncję nikt nam nie sprzeda sztabki lub monety bulionowej. Za fizycznie istniejące złoto musimy zapłacić więcej. Najtańsze monety o wadze uncji trojańskiej (31,1 g) kosztują około 10 150 złotych.
Wielu ekonomistów już kilka tygodni temu prognozowało, że skoro cena złota osiąga historyczne maksima, to srebro powinno ruszyć w górę i odrabiać relatywne straty do "bogatszego brata". Zdaniem wielu analityków, o tym czy srebro jest tanie w relacji do złota, decyduje stosunek cen tych kruszców (gold-silver ratio). Wskaźnik pokazuje, ile razy uncja złota jest droższa od uncji srebra. W tej chwili wynosi 85, przy cenie "białego metalu" na poziomie 31 dolarów.
Powszechnie przyjmuje się, że wynik przekraczający 80 świadczy o dużym niedoszacowaniu srebra. W szczytowym momencie kryzysu pandemicznego (w marcu 2020 roku) wskaźnik ten miał wartość nawet 124. Z kolei w trakcie ostatniego wielkiego kryzysu światowego w latach 2008-09 wahał się od 49 do 83.
Od 2022 roku na rynku srebra mamy stały trend - popyt przewyższa podaż, co prowadzi do strukturalnego deficytu. Ta nierównowaga najpierw spowodowała skromny wzrost ceny uncji z 21,70 dolara w 2022 roku do 23,40 w 2023 roku. W tym roku srebro przebiło poziomy oporu i w maju przekraczało granicę 32,50 dolara. To wcale nie jest dużo, gdyż rekord wszech czasów uncji srebra wynosi 50 dolarów i został ustanowiony ponad 13 lat temu.
Z prognozy The Silver Institute wynika, że w 2024 roku nastąpi spadek podaży metalu o 1 proc., podczas gdy popyt ma wzrosnąć o 2 proc. i osiągnąć 1,2 miliarda uncji. To stworzy niedobór wynoszący 215,3 miliona uncji, co powinno wywrzeć presję na wzrost ceny srebra.
Ekonomiści podkreślają, że do skoku cen "białego metalu" może przyczynić się globalny wzrost gospodarczy. Srebro jest surowcem wykorzystywanym w przemyśle motoryzacyjnym, a mamy teraz podwyższony popyt na pojazdy elektryczne, zwłaszcza w Europie. Metal znajduje zastosowanie także przy produkcji urządzeń wykorzystywanych w sektorze energii solarnej. Duże jest również społeczne zapotrzebowanie na srebrną biżuterię.
Sceptycy przypominają, że wartość srebra trzeba ściśle łączyć z kontraktami terminowymi na miedź, a tym wypadku mamy do czynienia z niskimi cenami. Jeszcze pod koniec maja tona miedzi kosztowała ponad 11 tysięcy dolarów, a teraz jest to około 9 400 dolarów.
Capital Economics przewiduje, że słaby popyt przemysłowy, szczególnie w Chinach, będzie wywierał spadkową presję na cenę srebra. Problemem jest wolniejszy od oczekiwanego wzrost chińskiej gospodarki oraz dekoniunktura w tamtejszym sektorze produkcji paneli słonecznych.
Analitycy Capital Economics przyznają, że ostatni wzrost notowań srebra jest poważny, ale ostrzegają, że nie dorówna optymistycznym prognozom dla złota. Oczekują, że cena uncji złota wzrośnie do 2 750 dolarów do końca 2025 roku. Srebro, choć również ma zyskiwać na wartości, nie będzie w stanie drożeć w równie szybkim tempie.
Jacek Brzeski