Żonglowanie PKO BP
Rząd szuka spółki, którą mógłby obdarować akcjami PKO BP. W ten sposób dokapitalizowałby potrzebującego, a bankowi stworzyłby szansę na udział w prywatyzacji banków w regionie. Ale czy chodzi tylko o to?
Od kilku tygodni trwają gorączkowe poszukiwania koncepcji, jak zredukować udziały Skarbu Państwa w PKO BP. Wszystko przez fuzję Pekao i BPH. Kiedy dojdzie ona do skutku, bank straci pozycję lidera w naszym kraju. Rada nadzorcza zobowiązała zarząd do ucieczki do przodu - albo kupi banki w Polsce, albo za granicą. Zarząd wybrał ten drugi wariant, bo zakupy w Polsce byłyby zbyt drogie. Przygotowuje więc nową strategię, którą przedstawi radzie nadzorczej w październiku.
Nie będzie to jednak proste, bo sprawę komplikuje zbyt duży udział Skarbu Państwa w akcjonariacie PKO BP. Ilustruje to przymiarka do udziału w prywatyzacji banków w Rumunii. Okazało się tam, że lokalne regulacje prawne wykluczają PKO BP z ewentualnej transakcji - przepisy zabraniają sprzedaży banku instytucji z dominującym udziałem państwa. W innych krajach regionu stosuje się podobne ograniczenia.
Żeby więc wejść na rynki zagraniczne, PKO BP musi przetasować akcjonariat i ograniczyć 51-proc. udział Skarbu Państwa do 49 proc. Taką operację mógłby wykonać rząd. Według nieoficjalnych informacji, spiritus movens całego przedsięwzięcia jest minister finansów Mirosław Gronicki. To w jego gabinecie powstał pomysł, by dwoma procentami akcji PKO BP wzmocnić Bank Gospodarstwa Krajowego - instytucję całkowicie kontrolowaną przez państwo.
BGK, który musi wspomagać programy rządowe, pilnie potrzebuje dokapitalizowania. Dzięki takiej operacji wilk byłby syty i owca cała - udział Skarbu Państwa w PKO BP spadłby teoretycznie poniżej 50 proc., ale rząd i tak nie utraciłby nad bankiem kontrol.
Ponieważ państwową pulą w PKO BP może zarządzać minister skarbu, do niego zostało wysłane pismo z prośbą o zasilenie BGK. Intencja listu była jasna - spodziewano się, że wybór padnie na pakiet PKO BP.
Tymczasem Jacek Socha nie odpowiedział na list. Trudno się dziwić - ma on na pieńku z opozycją, gdyż zdecydował o rozpoczęciu sprzedaży PGNiG tuż przed wyborami.
Równolegle inicjatorzy tego planu zabiegają o poparcie instytucji, które odgrywają rolę regulatorów rynku - takich jak NBP i Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego. Wśród innych możliwości bierze się także pod uwagę zasilenie pakietem PKO BP m.in. branży zbrojeniowej. Do wzięcia jest nie byle jaka pula, gdyż pakiet wart jest ponad 300 mln zł.
Jaka jest w tym wszystkim rola zarządu PKO BP? Rozwiązanie to jest mu na rękę, gdyż otwiera drogę do budowania strategicznej pozycji banku w regionie. Tym bardziej, że najwięksi europejscy gracze skupieni są teraz na własnych problemach.
Niektórzy eksperci z branży widzą w tym jednak partykularny interes zarządu.
- Kiedy Skarb Państwa zmniejszy udziały poniżej 50 proc., przestanie obowiązywać ograniczająca płace ustawa kominowa, a to oznacza radykalną poprawę zarobków kierownictwa - usłyszeliśmy taką opinię. Niektórych zastanawia również pośpiech, z jakim rząd chce zmniejszyć udziały w PKO BP i zasilić inne spółki. Załatwianie szybkich interesów tuż przed wyborami zawsze wywołuje pytanie, czy intencje takich zabiegów są podyktowane wyłącznie interesem państwa.
Stanisław Koczot