115 dni wolnego?
Człowiek rodzi się zmęczony i żyje, żeby odpocząć... - sugeruje jeden ze współczesnych polskich aforyzmów. Wziąwszy sobie to do serca, Polacy korzystają z każdej nadarzającej się okazji, by ustawowe dni wolne od pracy oraz przysługujące zatrudnionym dni urlopowe tanim kosztem powiększyć. Pomagają w tym tzw. "długie weekendy", których pojawienie wiąże się z dniami świątecznymi przypadającymi w dni robocze.
Czy Polska świętami stoi? Mamy tyle samo dni świątecznych, co Niemcy i Duńczycy - czyli 11. Norwegowie mają 12 dni świątecznych w roku. Portugalczycy, Grecy i obywatele Finlandii korzystają z 17 dni. Od innych krajów różni nas jednak transformowanie dni świątecznych w długie weekendy.
Ponad 3 miesiące wolnego
Jeśli przyjąć, że Polacy pracują - średnio - 5 dni w tygodniu, wynikałoby, że przysługują nam 104 dni wolne w roku - soboty (których nie należy jednak traktować jak dni świąteczne), niedziele plus dni świąteczne. Do tego każdy "etatowiec" może korzystać z urlopów.
Jakby tego wolnego było mało, pracownicy ochoczo korzystają z możliwości, jakie dają długie weekendy. Rok 2004 nie obfitował w nie za bardzo. Majowy rozpoczął się - ku rozpaczy pracujących - w sobotę. Podobnie nieszczęśliwie, bo w niedzielę, wypadło święto kościelne 15 sierpnia. Jedynie Boże Ciało, które co roku wypada w czwartek, mogło posłużyć do uzyskania 4-dniowego wolnego (koszt - jeden dzień urlopu). Także 11 listopada, który wypadł w 2004 roku w czwartek, mógł dać 4 dni wolnego.
W tym roku jest pod tym względem znacznie lepiej. Pierwszy majowy weekend w tym roku można było zacząć od soboty 30 kwietnia i odpoczywać do środy 4 maja. Kolejną okazją był długi weekend od czwartku 26 maja do niedzieli 29 maja. Wygospodarowanie dłuższego wolnego będzie już jednak trudniejsze w połowie sierpnia - 15 sierpnia wypada bowiem w poniedziałek -dostaniemy więc jedynie 3 dni wolnego. Pazerni na urlop mogą wziąć 4 dni wolnego i tym tanim sposobem dojdą do 9 dni wolnego za cenę 4 dni urlopowych. Podobny trick można zastosować przy 11 listopada (wypada w piątek). Urlopu za wiele nie ubędzie, a za to będzie można dłużej odpocząć.
Inni też świętują?
Fachowcy oceniają, że Polska osiągnie poziom innych krajów Unii Europejskiej dopiero za kilkadziesiąt lat - sugeruje "Gazeta Prawna". Mimo to w ciągu roku mamy kilka długich weekendów.
W Polsce, jeżeli święto przypadnie w niedzielę, podobnie jak w większości innych państw pracownicy nie otrzymują innego dnia wolnego. Jednak, gdy święto wypadnie w sobotę, to możemy liczyć na dodatkowy dzień wolny. Zgodnie z obowiązującymi przepisami każde święto w okresie rozliczeniowym przypadające w innym dniu niż niedziela obniża wymiar czasu pracy o 8 godzin - oblicza "GP". Pracodawcy mogą nie dawać pracownikom dnia wolnego, ale wtedy musieliby płacić dodatkowo za nadgodziny.
W Niemczech jest 15 ogólnokrajowych świąt, ale każdy land może u siebie wprowadzać kolejne święta. W katolickiej Bawarii jest znacznie więcej dni wolnych od pracy z tytułu dodatkowych świąt lokalnych niż w innych częściach kraju. Brytyjczycy mają tylko 8 świąt, dzięki którym mogą wydłużać weekendy.
Czy wolne się opłaca?
W firmach produkcyjnych czy usługowych w krajach UE pracodawcy z reguły dużo wcześniej ustalają z załogami możliwość wydłużenia weekendu. Administracja w Niemczech nie może liczyć na życzliwość władz, której przejawem jest dodatkowy dzień wolny od pracy łączący święto z weekendem - wyjaśnia "Gazeta Prawna". Panuje tam zasada "chcesz mieć wolne - weź urlop", jednak urząd musi być przygotowany na przyjęcie petenta, a więc sytuacja, że wszyscy wezmą dzień urlopu, jest niemożliwa. Podobnie jest we Włoszech.
Zdaniem Marcina Peterlika z IBnGR, kilka długich weekendów obija się na wynikach gospodarczych państwa. Oczywiście nie spowodują one załamania gospodarczego, ale z pewnością nie przyczyniają się do wzrostu tempa rozwoju.
Ekonomiści zwykle powiadają, że tzw. długie weekendy mają kiepski wpływ na funkcjonowanie gospodarki - wyjaśniał w ub. roku tygodnik "Wprost". Wydłużają się cykle inwestycyjne, zakłóceniu ulega rytm całej gospodarki. Z danych GUS wynikało, że pięć dodatkowych dni wolnych od pracy prowadzi do 10-proc. spadku dynamiki wzrostu produkcji.
"Przyjmuje się, że w wolny dzień produkcja realizowana jest w 40 proc. Więc gdyby przyjąć, że w roku jest około 300 dni roboczych, to teoretycznie każdy dodatkowy dzień wolny to około 5 mld zł straty dla gospodarki" - wyliczał z "Gazetą Wyborczą" Marek Zuber, główny ekonomista Internetowego Domu Maklerskiego.
Ale jest też druga - ekonomiczna - strona długich weekendów. Wyjeżdżając poza miasto zarabia na nas biznes turystyczny i gastronomiczny. A wartością dodaną jest fakt, że po dłuższym weekendzie w zdecydowanej większości przypadków z pracownicy wracają do pracy z dużą dozą nowej energii...