3137 zł to skandal

Z informacji przedstawionych przez GUS wynika, że w kwietniu 2008 r. średnia płaca, w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, była wyższa o 12,6 proc. Obecnie w sektorze przedsiębiorstw wynosi ona 3 137,74 zł.

Ten niespotykany w ostatnim czasie wzrost oznacza, że przedsiębiorcy wciąż zabiegają o pracowników przy pomocy wysokiej płacy. Sytuacja ta dotyczy przede wszystkim budownictwa, przemysłu przetwórczego, rolno-spożywczego oraz handlu. Również te branże, które w ostatnim roku nie odczuwały zbyt mocno presji płacowej, a korekt wynagrodzenia dokonywały na niewielką skalę, przewidziane są podwyżki. W tym półroczu planuje je co czwarte przedsiębiorstwo zaś kolejne 20-30 proc. w drugiej połowie roku.

Biorąc pod uwagę fakt, że po wakacjach prawdopodobny jest kolejny wzrost płac, pozycja rynkowa wielu firm może się pogorszyć. Staną się mniej konkurencyjne, zwłaszcza że ich zyski maleją także z innych powodów. Należą do nich: coraz silniejszy złoty, osiąganie pułapu nasycenia rynku niektórymi produktami, drożejące kredyty, brak wykwalifikowanych pracowników. W efekcie, w niedalekiej przyszłości właściciele firm mogą stanąć przed wyborem - zmniejszyć zatrudnienie albo ogłosić upadłość.

Reklama

Zdaniem KPP, nie można liczyć na rewolucyjne zmiany na polskim rynku pracy. Chociaż w minionym roku zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 5,8 proc. (do 5.389 tys.), to jednak w I kwartale br. niedobór rąk do pracy powiększył się do 280 tys. osób. Największy brak pracowników odczuwają firmy handlowo-usługowe, w których od ręki może znaleźć pracę nawet 130 tys. ludzi. W branży budowlanej jest 60-70 tys. wakatów, w sektorze przetwórstwa przemysłowego i rolno-spożywczego kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Sprzyjają temu dobre wyniki finansowe przedsiębiorstw za 2007 r.

Choć w 2008 r. średnie tempo wzrostu płac ma osiągnąć poziom ok. 12 proc., to jednak stopniowo skłonność przedsiębiorców do ulegania płacowym roszczeniom pracowników będzie się zmniejszała. W opinii KPP, przyczynią się do tego m.in. obniżenie konkurencyjności cenowej polskich firm i ograniczenie dynamiki popytu. Negatywnych skutków tych czynników nie złagodzi wzrost wydajności pracy i wielkości produkcji. Postępują one bowiem wolniej niż wzrost wynagrodzeń.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: skandal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »