Amunicja straszy na dnie Bałtyku
Szwedzi obawiają się ekologicznych konsekwencji budowy Gazociągu Północnego na dnie Bałtyku. Premier Goeran Persson zapowiedział, że zwróci się do Rosji i Niemiec o przeniesienie jego trasy na ląd. Spółka, która ma budować magistralę zapewnia, że nie zagrozi ona środowisku.
Jak powiedziała rzeczniczka szwedzkiej minister środowiska Leny Sommestad, Lena Berglund, budowa gazociągu mogłaby spowodować "naruszenie tego, co znajduje się na dnie (Bałtyku), uwolnienie toksycznych substancji (...), czego Bałtyk mógłby nie wytrzymać, zważywszy, że jest to wyjątkowo czułe morze".
Chodzi o zatopioną w Bałtyku amunicję (eksperci szacują, że jest jej 80-90 tys. ton). Zawiera ona różne gazy bojowe, w tym śmiertelnie niebezpieczne iperyt i sarin.
W piątek radio Echo Moskwy poinformowało, że premier Szwecji Goeran Persson chce zwrócić się do Rosji i Niemiec o przeniesienie trasy planowanego Gazociągu Północnego na ląd. Według niego budowa stanowi potencjalne zagrożenie dla środowiska naturalnego w regionie.
Zdaniem rozgłośni, oświadczenie Perssona stawia pod znakiem zapytania jeden z największych projektów Gazpromu. Gazociąg Północny to wspólne przedsięwzięcie tego koncernu oraz niemieckich E.ON-Ruhrgas i BASF. Morski odcinek gazociągu ma liczyć 1.189 km.
Wczoraj rzeczniczka prasowa North European Gas Pipeline Company (NEGPC), rosyjsko-niemieckiej spółki, która będzie budować, a później eksploatować bałtycką magistralę, Irina Wasiliewa powiedziała, że trasa Gazociągu Północnego została wytyczona w taki sposób, aby nie przebiegała przez miejsca zatopienia broni z czasów II wojny światowej.
Sekretarz prasowy prezesa rosyjskiego Gazpromu, Siergiej Kuprijanow zapewnił, iż z ekologicznego punktu widzenia magistrala gazowa nie tylko będzie bezpieczna, ale wręcz wywrze korzystny wpływ na ekosystem Morza Bałtyckiego. Kuprijanow oświadczył, że "za sprawą Gazpromu po raz pierwszy po II wojnie światowej przeprowadzone zostaną kompleksowe badania dużego odcinka dna Morza Bałtyckiego, który następnie zostanie oczyszczony, aby można było ułożyć tam gazociąg".
Polska jest przeciwna budowie - omijającego nasz kraj - Gazociągu Północnego na dnie Morza Bałtyckiego i konsekwentnie opowiada się za ułożeniem drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa lub budową magistrali Amber (przez Estonię, Łotwę, Litwę do Polski i dalej do Europy Zachodniej). Zdaniem ekspertów, gazociąg na dnie Bałtyku byłby dwa-trzy razy droższy od budowy drugiej nitki magistrali Jamał-Europa przez terytorium Polski.
Nasze stanowisko w sprawie budowy Gazociągu Północnego nie zmieniło się. Z uwagą i zainteresowaniem obserwujemy opinie innych państw Morza Bałtyckiego na temat tej inwestycji - powiedział Zbigniew Kajdanowski z biura prasowego Ministerstwa Gospodarki.
W opinii Konstantina Czieriepanowa, analityka kompanii Ray, Man & Gore Securities, którego wypowiedź przytoczyło radio Echo Moskwy, w oświadczeniu Perssona "80 proc. to lobbizm, a 20 proc. - rzeczywista troska o florę i faunę.
Z jednej strony, oświadczenie to można traktować jako niepotrzebny przejaw zaniepokojenia o środowisko naturalne. Z drugiej strony - Europejczykom byłoby bardziej na rękę, gdyby gazociąg przebiegał po lądzie. Gazprom byłby wtedy bardziej uzależniony i skłonny do ustępstw w sprawach taryf za gaz, dostaw i kontraktów - powiedział rosyjski analityk.
W ocenie BUND (Bund für Umwelt und Naturschutz Deutschland), jednej z największych organizacji ekologicznych w Niemczech, bez dokładnych analiz nie można powiedzieć, czy przebieg gazociągu lądem, co zasugerował premier Szwecji, byłby mniej uciążliwy dla środowiska. Zdecydowanie za wariantem lądowym opowiada się Greenpeace. Zarówno zdaniem szwedzkiego jak i polskiego oddziału tej organizacji, dla środowiska naturalnego bezpieczniejsze byłoby dodanie jeszcze jednej nitki gazowej do istniejącej linii lądowej.