Azja Płd.: Kryzys cebulowy może osłabić wpływy Indii w regionie
Nagłe wprowadzenie zakazu eksportu cebuli przez Indie zostało wyjątkowo źle odebrane przez sąsiadów w regionie. Mieszkańcy Bangladeszu i Nepalu obwiniają większego sąsiada o uszczuplenie domowych budżetów i coraz przychylniej patrzą na Chiny.
- Nic tylko siąść i płakać - mówi Lalita Choudhary, nie kryjąc złości. - Jeszcze niedawno cebula była po 35 rupii (1,1 zł), a teraz po 150 rupii (4,7 zł) za kilogram. Kogo na to stać? - dodaje.
W poniedziałek 14 września Indie wprowadziły zakaz eksportu cebuli, gdy, jak pisze "The Indian Express", jej cena w hurcie przekroczyła "psychologiczną" barierę 30 rupii indyjskich (1,5 zł) za kg. Uprawy warzywa mocno ucierpiały podczas bardziej obfitych deszczów monsunowych w sierpniu w centralnych Indiach.
Według dziennika "The Kathmandu Post" Nepal sprowadza 80 proc. spożywanej cebuli od południowego sąsiada. Brak warzywa w kuchni psuje humory Nepalczyków przed nadchodzącymi jesiennymi świętami. - Nie wiem, jak można gotować bez cebuli? Nic wtedy nie smakuje, tak jak powinno - mówi Lalita, której poglądy kulinarne podzielają również mieszkańcy Bangladeszu.
- Musiałam powiedzieć mojemu kucharzowi, że nie mam innej opcji, niż zjeść posiłek bez cebuli - "The Indian Express" przypomina wypowiedź premier Bangladeszu Hasiny Wazed podczas wizyty w Indiach w październiku 2019 r., gdy podobny kryzys dotknął region.
- Zwracam się do Indii z prośbą, by poinformowała nas wcześniej, przed podjęciem takiej decyzji. W końcu jesteśmy sąsiadami - premier wypominała gospodarzom. Cena warzywa wzrosła wtedy 7,5 raza niemal do 300 taka (13 zł) za kg. Obecnie kosztuje już cztery razy więcej niż 13 września - 120 taka (5,2 zł) za kg.
Władze Bangladeszu w trybie awaryjnym zamówiły 11 tys. ton warzywa m.in. z Turcji i Chin, a nawet Pakistanu, z którym stosunki są wciąż napięte od wojny wyzwoleńczej w 1971 r. Transport cebuli ma jednak dotrzeć do kraju w październiku.
Sprawa jest na tyle poważna, że jak informuje "Dhaka Tribune", w poniedziałek ministerstwo spraw zagranicznych Bangladeszu w nocie dyplomatycznej wyraziło "głębokie zaniepokojenie" nagłym zakazem. Ministerstwo zaznaczyło, że decyzja "podkopuje" relacje między dwoma przyjaznymi sobie państwami.
- Jeśli jest porozumienie między przyjaznymi sobie krajami o informowaniu przed podjęciem takiej decyzji, należy się do tego zastosować - powiedziała gazecie "The Daily Star" prof. Lailafur Yasmin z departamentu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Dakce. - W przeciwnym razie łatwo można zakwestionować poziom tej przyjaźni - podkreśliła.
"Hindustan Times" w komentarzu redakcyjnym ostrzega, że dla premier Hasiny Wazed kolejna wpadka z drogą cebulą może być dotkliwa politycznie. Opozycja kwestionuje również najlepsze od wielu lat stosunki z Indiami, na rzecz mocniejszego zwrotu w stronę Chin.
- Chiny są coraz lepiej postrzegane przez sąsiadów Indii, czyli Nepal i Bangladesz - tłumaczy Suman Mandal, ekspert z Uniwersytetu Jawaharlala Nehru w Delhi. Przypomina, że Indie przez dziesięciolecia mieszały się w wewnętrzną politykę słabszych ekonomicznie sąsiadów. - Włączając w to np. blokady ekonomiczne Nepalu - zauważa.
Rządzący Nepalem komuniści coraz śmielej dopuszczają Chiny do inwestycji w infrastrukturę kraju, przede wszystkim w drogi i hydroelektrownie, które wcześniej były niemal wyłącznie indyjską domeną.
Bangladesz w lipcu br. zaprosił Państwo Środka do udziału w 9 projektach infrastrukturalnych o wartości 6,4 mld USD, w tym rozbudowie portu morskiego. Według danych rządowych w 2019 r. Chiny były największym inwestorem zagranicznym w tym kraju, podczas gdy Indie znalazły się na ósmym miejscu.
Z Katmandu Paweł Skawiński
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze