Będą miliardy wsparcia na kluczowe inwestycje. Bez tego nie przesiądziemy się na elektryki

Elektryk w Polsce to wciąż na wielu trasach raczej uciążliwa forma transportu. Brak ogólnodostępnych szybkich ładowarek utrudnia korzystanie z tej formy transportu. Operatorzy ładowarek twierdzą, że mogliby i chcieli stawiać ich więcej. Ale im także we znaki daje się największy problem polskiej energetyki. Nowa inwestycja rządowego funduszu może pomóc.

  • W Polsce udział elektryków wśród nowo rejestrowanych aut jest wciąż poniżej unijnej średniej
  • Elektryki są mało popularne między innymi dlatego, że wciąż brakuje ładowarek - uważa branża
  • Stawianie nowych ładowarek jest utrudnione przez brak inwestycji w sieci energetyczne

W 2023 roku niemal co piąty samochód sprzedawany na świecie był elektryczny. To ponad czterokrotny wzrost w ciągu kilku lat. Jak podaje Międzynarodowa Agencja Energetyczna, elektryki stanowiły 4 proc. sprzedanych w 2020 roku i już 18 proc. aut sprzedanych w zeszłym.

Reklama

W Polsce elektryki są wciąż dużo mniej popularne niż w Unii Europejskiej. Dla porównania można wziąć choćby dane Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów (ACEA). Od stycznia do kwietnia tego roku łączny udział samochodów w pełni elektrycznych i elektrycznych hybryd typu plug-in wśród nowo zarejestrowanych aut wyniósł 19,2 procent. W Szwecji już ponad połowa nowo rejestrowanych aut to elektryki (55,2 proc.). W Polsce zaś udział ten wyniósł przez pierwsze cztery miesiące roku 5,7 proc.

Skąd ta niechęć do elektryków? Barierą są w dużej mierze koszty. Ceny samych samochodów czy ich utrzymania i eksploatacji często są wyższe niż w przypadku aut spalinowych. 

Taki jest powód, dla którego nie kupujemy elektryków. "Jesteśmy wygodni"

Zdaniem branży jest jednak większa przeszkoda. Chodzi o komfort jazdy na dłuższych trasach. Auta w pełni elektryczne trzeba co jakiś czas ładować. Chociaż dostępne są szybkie ładowarki, które znacząco skracają ten proces, to ich dostępność jest dużo mniejsza niż dostępność stacji benzynowych.

- Kiedy rozmawia się z klientami, to tym, co ich najbardziej boli, jest to, czy dojadą w to miejsce, gdzie chcą dojechać. Bo elektryki są super, jeżeli się jeździ w mieście i można się załadować w domu. Albo przy biurze. Jak ktoś ma takie szczęście, to wtedy nie ma pewnie lepszego samochodu - mówił niedawno w rozmowie z naszą redakcją Emil Dembiński, prezes Volvo Car Poland. - Ale jak mam wyjechać na weekend, to pojawia się problem. Oczywiście w tej chwili mamy wiele przykładów ludzi, którzy mają elektryki i sobie z tym radzą. Ale człowiek nie chciałby za każdym razem planować więcej niż normalnie. Jesteśmy wygodni - dodawał.

- Najważniejsze to wesprzeć budowę stacji ładowania - odpowiedział nasz rozmówca na pytanie, czego oczekuje branża od sektora publicznego. - Wesprzeć w ogóle produkcję energii czy np. sieci sieci przesyłowe, które, jak wiemy, w Polsce są mocno przestarzałe. Tak samo, jeżeli chodzi o samą produkcję energii, to również jesteśmy już przez dosyć długi czas importerem energii netto.

Operatorzy ładowarek apelują do rządu. "Nie mamy szans"

Zdanie prezesa Volvo Car Poland podzielają operatorzy stacji ładowania. Na początku sierpnia w liście do przedstawicieli rządu zaapelowali oni o usprawnienie procesu przyłączania ładowarek do sieci elektroenergetycznej. "Polska, mimo kolejnych inwestycji ze strony operatorów, nie ma żadnych szans, by zrealizować cele AFIR (unijne cele dotyczące liczby ładowarek w krajach - red.) nie tylko wyznaczone na rok 2025, ale również na lata 2030 czy 2035" - wskazuje dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności Maciej Mazur. 

"Dlatego apelujemy o możliwie szybkie wprowadzenie do polskiego porządku prawnego odpowiednich propozycji przepisów ujętych w 'Białej Księdze Nowej Mobilności' w formie specustawy" - dodał. Chodzi o sto dwadzieścia postulatów obejmujących konkretne zmiany legislacyjne, które mają wesprzeć rozwój elektromobilności w Polsce. 

Zdaniem firm, które podpisały się pod listem, obecnie "zdecydowanie najważniejszą" kwestią jest ułatwienie procesu przyłączania ogólnodostępnych ładowarek do sieci elektrycznej. Najnowsza zapowiedź jednego z państwowych funduszy wskazuje, że właśnie na ten cel szykują się duże pieniądze. Chodzi o kilka miliardów złotych.

Pierwszy krok już jest. Będą miliardy na inwestycje w sieci

Tego samego dnia, gdy rząd otrzymał apel operatorów ładowarek, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podał, że planuje przeznaczyć 3 mld zł na rozbudowę sieci zw. ze stacjami ładowania. 

Program potrwa do 2029 roku. Przynajmniej 80 proc. budżetu będzie przeznaczone na dofinansowanie budowy i rozbudowy infrastruktury sieci bazowej TEN-T. TEN-T, czyli Trans European Transport Network, to unijny plan UE dotyczący budowy spoistej infrastruktury transportowej. Pozostała część budżetu trafi na wsparcie sieci przy centrach logistycznych czy terminalach. 

5 sierpnia rozpoczęły się konsultacje społeczne dotyczące programu. Potrwają do 19 sierpnia. 

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »