Bernanke daje nadzieję rynkom

Poniedziałkowa sesja na Wall Street zakończyła się spadkami głównych indeksów, gdyż inwestorzy po czterech kolejnych dniach wzrostów zdecydowali się wreszcie zrealizować zyski.

Jeszcze na godzinę przed zakończeniem sesji wydawało się, że strona popytowa wygra kolejny bój z podażą, gdyż indeksy znajdowały się na dość pokaźnych zwyżkach. Dopiero ostatnie minuty handlu sprowadziły indeksy pod kreskę, ale poza rynkiem Nasdaq zniżki te były jedynie symboliczne. Na zamknięciu Dow Jones Industrial spadł o 0,10 proc. do 7.216,97 pkt.Nasdaq Comp. zniżkował o 1,92 proc. do 1.404,02 pkt. S&P 500 spadł o 0,35 proc. do 753,89 pkt. Inwestorów ucieszyła niedzielna wypowiedź prezesa Fed Bena Bernanke, który stwierdził, że recesja w USA prawdopodobnie zakończy się już w 2009 roku, o ile rządowe programy ratunkowe dla sektora bankowego przyniosą spodziewane efekty.

Reklama

W rozmowie z telewizją CBS Bernanke zastrzegł co prawda, że to nie będzie łatwe zadanie, ale słowa prezesa Fed wywołały na rynku dość powszechny entuzjazm."Te słowa niewątliwie ucieszyły. Amerykanie od dawna wypatrują od tego rodzaju osób, jak Ben Bernanke, słów dających nadzieję" - powiedział David Hefty, prezes Cornerstone Wealth Management.

To nie są pierwsze słowa prezesa Fed, który zapowiedział, że recesja w USA może się skończyć w tym roku, ale trafiły one tym razem na znacznie lepszy grunt. W zeszłym tygodniu, po porcji nieco lepszych danych makroekonomicznych oraz po zapowiedzi Citigroup, że w styczniu i w lutym bank miał zysk netto, nastroje na rynku znacznie się poprawiły.

Część inwestorów nabrała wręcz przekonania, że najgorsze mamy już za sobą i rynki kapitałowe dosięgły już swojego dna. Innym, pozytywnym sygnałem stały się informacje płynące z brytyjskiego banku Barclays, który zapewnił, że początek roku jest dla niego bardzo korzystny. Wcześniej tego rodzaju sygnały pojawiły się ze strony Citigroup i Bank of America. David Kelly, główny strateg rynkowy z JP Morgan Funds, uważa, że tego rodzaju informacje z banków powodują, że inwestorzy zaczynają nieco cieplej patrzeć na perspektywy rynków. "Oświadczenia ze strony banków są bardzo zachęcające.

To może za wcześnie, aby wieszczyć trwałą zmianę trendu w gospodarce, ale w tej chwili wyceny spółek są takie, jakby w cenach nie było jeszcze żadnego odwrócenia koniunktury" - powiedział Kelly. Zdaniem Douglasa Krepsa z Fort Pitt Capital Group, na obecnym poziomie formowane jest mocne dno i każdy kolejny dzień bez złych danych makroekonomicznych pomaga w budowie solidnych fundamentów pod przyszłe wzrosty. Z danych makro, które pojawiły się w poniedziałek, na szczególną uwagę zasługiwały informacje o produkcji przemysłowej w USA w lutym. Spadła ona o 1,4 proc., po spadku w styczniu 2009 o 1,9 proc. po korekcie.

Analitycy spodziewali się w lutym spadku produkcji o 1,3 proc. Wykorzystanie mocy produkcyjnych amerykańskich firm wyniosło w lutym 70,9 proc., wobec 71,9 proc. w poprzednim miesiącu po korekcie. Analitycy oczekiwali wyniku 71 proc. Z kolei indeks aktywności wytwórczej w stanie Nowy Jork niespodziewanie spadł w marcu do rekordowych minus 38,2 pkt z minus 34,7 pkt w poprzednim miesiącu. Analitycy spodziewali się, że indeks wyniesie w marcu minus 30,80 pkt. To najniższy poziom od rozpoczęcia publikacji tych danych w 2001 r.

Administracja prezydenta USA Baracka Obamy opracowuje plan zaostrzenia nadzoru nad sektorem finansowym, którego kryzys doprowadził do obecnej recesji - podał poniedziałkowy "Wall Street Journal", powołując się na rozmowę z ministrem skarbu Timothym Geithnerem. Kluczowym punktem planu ma być wyposażenie Rezerwy Federalnej (banku centralnego - Fed) w nowe kompetencje, m.in. do monitorowania i oceny zagrożeń dla gospodarki stwarzanych np. przez derywatywy oparte na długach hipotecznych. Rządowi regulatorzy mają też otrzymać uprawnienia do przejmowania wielkich firm finansowych zagrożonych bankructwem.

Jak się oczekuje, plan, który ma być gotowy na szczyt krajów grupy G20 organizowany 2 kwietnia, będzie też zawierał zaostrzenie przepisów o przejrzystości działalności banków i reguł przepływów pieniędzy między nimi. Geithner powiedział "Wall Street Journal", że chce, aby wszelkie zmiany w regulacjach amerykańskich wprowadzono w koordynacji z innymi krajami. Między USA a innymi państwami istnieją jednak poważne rozbieżności. Niemcy i Francja pragną na przykład ściślejszego nadzoru nad bankami niż Stany Zjednoczone. Nie wiadomo też jeszcze, czy w planie rządowym znajdą się propozycje demokratycznego przewodniczącego Komisji Bankowej Izby Reprezentantów Barneya Franka. Chce on pozwolić prokuraturom stanowym ścigać przestępstwa popełnione przez banki o krajowym zasięgu, a także wprowadzić restrykcje w wynagrodzeniach dyrektorów banków.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wall | Ben Bernanke | Fed | analitycy | USA | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »