Bilans zamknięcia i otwarcia - kto jak zaczyna i jak kończy

Już na pierwszy rzut oka widać, że autorzy raportu coś za często się usprawiedliwiają, jakby zaklinają rzeczywistość, ale ta, od tego zaklinania, ani na jotę nie chce się zmienić.

Już na pierwszy rzut oka widać, że autorzy raportu coś za często się usprawiedliwiają, jakby zaklinają rzeczywistość, ale ta, od tego zaklinania, ani na jotę nie chce się zmienić.

Każdy obrazek, jak wiadomo, narysować można na wiele sposobów. Ale niezależnie od tego jakiej artysta użyje kreski, techniki, czy będzie rysował piórkiem, czy węglem, zastosuje kolor czy też nie, jeden warunek musi zostać spełniony: rysunek musi być podobny do modela. Musi oddawać jego charakter, nastrój, generalnie przypominać pierwowzór. Tymczasem, jak się przegląda chociażby tylko główne tezy "Raportu o stanie państwa i działaniach rządu w latach 1997 - 2001", autorstwa rządu Jerzego Buzka, a konkretnie głównego doradcy Waldemara Kuczyńskiego, zwanego "raportem zamknięcia", i główne tezy "raportu otwarcia" rządu Leszka Millera, to praktycznie nie sposób znaleźć jakiekolwiek punkty styczne. Niby i jedno opracowanie, i drugie, dotyczą Polski, ale rysują jakby inny kraj. Obraz jaki wyłania się z "raportu zamknięcia" to raczej kraj naszych marzeń i westchnień, a nie realny obraz Polski. Obraz Polski z "raportu otwarcia" jest taki, że nic tylko się szybko spakować i wyjechać.

Reklama

"Rząd rozpoczął...", "rząd odniósł wiele sukcesów...", wreszcie "rząd nie pozostawia pustych szuflad ani kraju w chaosie i rozkładzie". Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że autorzy raportu coś za często się usprawiedliwiają, jakby zaklinają rzeczywistość, ale ta, od tego zaklinania, ani na jotę nie chce się zmienić. Więc autorzy przyznają, że "rząd poniósł także porażki", ale porażki tak naprawdę przez siebie nie zawinione: prezydent zawetował, rząd chciał dobrze ale wszystko zepsuł parlament... W efekcie "w minionym czteroleciu Polska, zmagając się z wyzwaniami i ze słabościami, także klasy politycznej, parlamentu i rządu, szła do przodu. Ten raport z czteroletniej pracy jest świadectwem, że kończący swą misję rząd w poważnym stopniu się do tego postępu przyczynił". Nie sposób nie skojarzyć tego fragmentu z głośnym (a przede wszystkim długim) przemówieniem towarzysza Gomułki o skraju przepaści i wielkim kroku naprzód. Generalnie: jest dobrze.

Raport otwarcia zaś mówi wprost: "Jesienią 2001 r, u progu działalności rządu SLD-UP i PSL stan polskich spraw był zły. Poprzednicy zostawili po sobie zmniejszające się tempo wzrostu gospodarczego, dramatycznie rosnące bezrobocie i zapaść finansów publicznych". Motyw kroku od przepaści pojawia się w nim wielokrotnie, tyle tylko, że towarzyszy mu zapewnienie, że pod nowymi rządami przepaść... przeskoczymy. No cóż, cytując klasyka, prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Nie pozostaje nam więc nic innego jak poczekać. I choć Leszek Nikolski zapewnia, że nie jest to fotografia czarno-biała...

Nie zmienia to przekonania, że całe to zamieszanie, jako żywo, przypomina - niesłusznie zapomnianą - piosenkę śpiewaną wiele lat temu przez Wojciecha Młynarskiego p.t. Układanka. Tam też wujek, bodajże z Anglii, przywiózł puzzle. I wszystko byłoby w porządku, tyle że nic do niczego nie chciało w tych puzzlach pasować, a każdy wstydził się powiedzieć to głośno. Aż wreszcie najmłodszy z obdarowanych, z dziecięcą prostolinijnością, odmówił dalszego układania i stwierdził mniej więcej tak: "Wujku, ten obrazek ni cholery nie pasuje do obrazka. Nie każcie mi więc układać albo zmieńcie ten obrazek".

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: obraz | Bilans | rzeczywistość | rzut
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »