Biznes po polsku, czyli rosyjska ruletka
Minister Kaczmarek parokrotnie wykluczał możliwość współpracy z prezesem Modrzejewskim, od wielu tygodni resort skarbu tworzył koalicję małych akcjonariuszy, którzy poparliby jego wniosek o odwołanie prezesa.
Swego czasu w popularnej prasie "czytelnikowskiej", dzisiaj nazwalibyśmy ją "brukową", obowiązywał swoisty algorytm decydujący o tym, czy temat zasługuje na umieszczenie go na pierwszej stronie gazety czy też nie. Ważnym składnikiem tego równania była liczba trupów w katastrofie kolejowej, morskiej, tajfunie czy podczas trzęsienia ziemi. Ważnym, ale nie jedynym. Istotna była narodowość ofiar, rasa, kolor skóry, a przede wszystkim odległość od Warszawy, Polski. Kilka ofiar w Polsce, czy w Europie wypierało na drugą kolumnę nawet kilkaset zabitych w dalekiej Azji czy Ameryce Południowej. Inne to były czasy, nie było wszechobecnego i wszechwładnego internetu, CNN też była inna. Może cały ten proceder nie był zbyt elegancki, ale skuteczny - algorytm funkcjonował i to bardzo skutecznie.
Próba skonstruowania takiego algorytmu w odniesieniu do ministra skarbu, Wiesława Kaczmarka i jego zainteresowania poszczególnymi spółkami, w których Skarb Państwa posiada jakieś udziały jest - wbrew pozorom - znacznie bardziej złożona. Na tyle bardziej, że stawia pod znakiem zapytania istnienie takiego algorytmu. Ale jego brak oznaczałby przypadkowość działań ministra, a w to trudno nam uwierzyć. Zastanówmy się wobec tego co w takim algorytmie musiałoby się znaleźć:
* wielkość spółki liczona obrotami, udziałem w rynku, zdolnością do kreacji zysku. Tu sprawa jest bardzo prosta i łatwa do zidentyfikowania - im większa spółka, tym większy apetyt ministra na wpływanie na jej losy. To oczywiste.
* pakiet akcji czy udziałów pozostający w dyspozycji Skarbu Państwa. W tym przypadku sprawa jest znacznie bardziej złożona; musiałaby zostać ułożona funkcja uwzględniająca zależność pomiędzy wielkością spółki i wielkością udziału w niej Skarbu Państwa. Założenie graniczne, jak się wydaje, to 10 procent - poniżej tej granicy Skarb rezygnuje z wpływania na losy spółki, z drugiej strony jest oczywiście pakiet większościowy - ale wtedy sprawa jest prosta. Sprawę komplikują dodatkowo złożone zapisy umów prywatyzacyjnych i statutów poszczególnych spółek oraz stan zintegrowania bądź skupienia w jednym ręku pozostałych akcji i udziałów.
* determinacja ministra Kaczmarka. I ta ma kluczowe znaczenie.
A ta determinacja, w odniesieniu do odwołanego w piątek prezesa PKN Orlen, Andrzeja Modrzejewskiego, była bardzo duża. Minister parokrotnie wykluczał możliwość współpracy z prezesem Modrzejewskim, od wielu tygodni resort skarbu tworzył koalicję małych akcjonariuszy, którzy poparliby jego wniosek o odwołanie prezesa. Ostrożności nigdy za wiele, a są jeszcze szczęśliwe "zbiegi okoliczności" - jak określił to minister Kaczmarek - Modrzejewski, w przeddzień wydarzeń, został zatrzymany i przesłuchany przez UOP. Na przesłuchaniu był również w piątek, w czasie, gdy Rada Nadzorcza pozytywnie opiniowała wniosek o jego odwołanie. Jakby tych przypadków było jeszcze mało, w gmachu, gdzie obradowała Rada, znalazł się Zbigniew Wróbel z bliskiego sercu i pana Prezydenta, i pana Siemiątkowskiego, po. szefa UOP, i pana ministra Kaczmarka, studenckiego układu Ordynacka Street. Zapytano więc go, czy podjąłby trud zarządzania tym największym polskim przedsiębiorstwem paliwowym, bo właśnie zwolnił się fotel prezesa. Widocznie zgodził się - i tak oto PKN Orlen ma nowego prezesa.
Obok zamieszczamy wyniki naszej internetowej sondy o koincydencję i kontekst przyczynowo-skutkowy czwartkowego zatrzymania prezesa Modrzejewskiego. Najwięcej zwolenników (dwie trzecie) zyskała opinia, że Polska staje się "republiką bananową". Ponieważ "Vox populi, vox Dei" nie zamierzam z tą opinią polemizować. Mam tylko jedno pytanie: a kiedy przestała niż być?