Branża kinowa walczy o pieniądze po pandemii. "To doinwestowanie twórców"
Polskie kina apelują do rządu o wsparcie na wymianę projektorów na laserowe, wskazując, że niezbędna modernizacja technologiczna jest warunkiem istnienia branży. Jej przedstawiciele wskazują, że brak odpowiedniego wsparcia finansowego po pandemii stawia przyszłość kin w Polsce pod znakiem zapytania. Podkreślają, że doinwestowanie kin to jednocześnie doinwestowanie twórców.
W kwietniu ubiegłego roku branża kinowa po raz kolejny walczyła o pieniądze z KPO, którego założeniem było wsparcie poszkodowanych przez pandemię przedsiębiorstw. Choć sale świeciły podczas lockdownów pustkami, a kina nie osiągały przychodów, nie zostały objęte programem pomocowym. Pięć lat po pojawieniu się koronawirusa w Polsce sytuacja niewiele się zmieniła. Co prawda widzowie wracają na seanse, jednak do poziomu sprzed pandemii nadal brakuje. W 2024 roku liczba widzów ogółem była niższa o 16,7 proc. względem roku 2019. Co jednak istotne dla polskich twórców, o 29 proc. spadła liczba chętnych na filmy krajowe.
W ramach posiedzenia sejmowej podkomisji stałej polityki regionalnej i wydatkowania środków Unii Europejskiej przedstawiciele rządu oraz parlamentarzyści postanowili wysłuchać postulatów przedstawicieli branży, reprezentowanej zarówno przez multipleksy, jak i małe kina studyjne. Choć na co dzień stanowią dla siebie konkurencję, w kwestii walki o dofinansowanie mówią jednym głosem. Przekonywali, że europejskie kina, w przeciwieństwie do polskich, zostały objęte programem pomocowym i wymieniają projektory na bardziej nowoczesne. Bynajmniej, jak wskazują, nie jest to ich "widzimisię", a konieczność związana z ich przyszłą działalnością. Za 3-4 lata technologia cyfrowych projektorów lampowych wykorzystywanych w Polsce nie będzie miała dostępnego serwisu technicznego; dwóch z trzech producentów zakończyło działalność z tym związaną.
Poprzednia wymiana projektorów nastąpiła w latach 2011-2014; była współfinansowana przez Polski Instytut Sztuki Filmowej w przypadku kin studyjnych, zaś sieci multipleksów korzystały z umów ze studiami filmowymi, które pozwalały na częściowy zwrot z inwestycji. Sprzęt obsługujący taśmy 35 mm zastąpiły projektory cyfrowe. Jak szacuje branża, w skali świata wymiana urządzeń kosztowała 15 mld dolarów. Z projektorami jest jednak jak z telefonami komórkowymi - kilkanaście lat różnicy to przepaść technologiczna i odpowiednio nowoczesny sprzęt nie jest w stanie obsługiwać aplikacji czy, jak w przypadku kin, odtwarzać filmów. Co również istotne, w grę wchodzą także wysokie koszty zużycia energii. Dlatego w zagranicznych kinach wymiana sprzętu na laserowy trwa.
- Większość krajów europejskich wykorzystała lokalne programy KPO, aby pomóc kinom najbardziej dotkniętym w okresie Covidu się zlaserować. Większość kin korzysta z KPO właśnie w celu transformacji na projektory laserowe. (...) Wszystkie półtora tysiąca sal (w Polsce - red.) muszą zostać zlaserowane w ciągu 6-7 lat, dlatego że po prostu przestaną grać. Nikt nie jest w stanie udźwignąć takiego projektu, bo brakuje nam 10 milionów biletów. Pewnie gdyby te 10 milionów biletów było sprzedawanych, to byśmy mogli sfinansować zakup tej infrastruktury sami - mówił Tomasz Jagiełło, prezes sieci kin Helios.
Przypomniał, że kina jako pierwsze były zamykane i ostatnie otwierane w czasie pandemii, co do dziś skutkuje długami i wysokimi kosztami operacyjnymi. Wskazywał, że branża została pominięta jeszcze w 2021 roku przez poprzedni rząd przy konstruowaniu priorytetów związanych z KPO; rewizje również jej nie uwzględniły.
- Przed nami przyszłość jest czarna, a otoczenie nie pomaga. Prosimy o dołączenie nas do rewizji KPO (...) Koszt laseryzacji, wymiany projektorów w całej Polsce to około 100 milionów euro. W założeniu, że około dwóch trzecich kin przystąpiłoby do takiego programu wpłacając 20 proc. wkładu własnego, to mielibyśmy do czynienia z programem o wartości 50 milionów euro - szacuje Jagiełło.
Marlena Gabryszewska, prezeska Stowarzyszenia Kin Studyjnych podkreśliła, że kina w czasie II wojny światowej nie były tak długo zamknięte, jak w czasie lockdownu.
- Nie możemy doprowadzić do sytuacji, gdy platformy streamingowe będą monopolistami i będą dyktować warunki, na jakich funkcjonują twórcy i artyści w Polsce. (...) Doinwestowanie kin to doinwestowanie twórców - dodała, tłumacząc, że kina są zobowiązane do wpłaty na PISF 1,5 proc. przychodów.
Resort kultury przyznaje, że dostrzega problem branży. Zarówno była wiceminister Joanna Scheuring-Wielgus, jak i kierująca obecnie ministerstwem Hanna Wróblewska wyrażały poparcie dla przyznania wsparcia dla kin, kierując w 2024 roku stosowne pisma do Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, szefowej resortu odpowiedzialnej za KPO.
- Ministerstwo Kultury jest jedynie wykonawcą umowy wynegocjowanej przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. (...) Ministerstwo, a także środowiska wielokrotnie podnosiły te kwestię w pismach kierowanych do różnych ministrów, że jest to kwestia bardzo istotna. Dostrzegamy problemy, jakie stoją przed polskimi kinami (...) Mamy też świadomość, że kina w małych miejscowościach cechuje to, że 40 proc. repertuaru to są polskie filmy, stąd skurczenie się obecnej sieci kin może spowodować poważne zaburzenie dotyczące dystrybucji - powiedział wiceminister kultury Maciej Wróbel.
Poinformował, że minister Wróblewska "planuje podejmować rozmowy w tej sprawie z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska". Zaznaczył, że choć PISF odpowiada na postulaty kin, zwiększając środki na ich rozwój o 2 mln zł do 8 mln zł, jednak przyznał, że jest to "kropla w morzu potrzeb".
- Zgłosiliśmy do tzw. deregulacji zmianę do ustawy o kinematografii, racjonalizującą system raportowania do PISF. Ministerstwo rozpoczęło z PISF, z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, z Filmoteką Narodową wspieranie działań profrekwencyjnych, w które będą mocno zaangażowane kina - dodał.
Dyrektor Departamentu Prawa Autorskiego i Filmu w MKiDN Maciej Dydo podkreślił też, że "nie chciałby, abyśmy za 5 lat obudzili się w sytuacji, gdzie będziemy musieli powiedzieć: tu była polska kinematografia".
- Jeśli nie będzie kin w Polsce, a mamy do czynienia w tym momencie z kurczeniem się siatki kin (...), nie będzie producentów polskich, którzy będą produkować polskie filmy. Branża się utrzyma jeśli chodzi o produkcję, tylko będzie branżą serwisową produkującą filmy dla globalnych koncernów bądź filmy zlecane przez platformy. Siatka kin w Polsce taka, jaka jest, musi być utrzymana i my musimy ją rozwijać, bo stracimy możliwość opowiadania w formie audiowizualnej historii o nas, o Polkach i Polakach. To nie jest tak, że my się będziemy starać, my musimy znaleźć rozwiązanie - podkreślił.
Piłka jest więc po stronie resortu funduszy. Tu jednak kina spotkają się z kilkoma problemami. Choć pomoc w ramach KPO jest ujęta jako część wsparcia dla całego sektora HoReCa, jest ona niewystarczająca ze względu na potrzeby finansowe kin. Te przekraczają limity wynoszące 300 tys. euro na 3 lata dla grupy powiązanych podmiotów. Ponadto część kin - duże multipleksy - mogłyby nie otrzymać pomocy ze względu na ograniczenia wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Największym problemem może być jednak czas - mimo planowanej rewizji włączenie kin do programu pomocy wymagałoby wielu zgód na poziomie europejskim. A na inwestycje z części dotacyjnej KPO termin mija z końcem sierpnia 2026 roku, podczas gdy branża szacuje, że wymiana projektorów w całym kraju potrwałaby od 18 do 24 miesięcy. Tym bardziej, że rewizja ma związek z ukierunkowaniem priorytetów państwa na zwiększanie obronności.
- Są większe możliwości w KPO jeśli chodzi o część pożyczkową; tam termin 31 sierpnia 2026 roku dotyczy de facto podpisania umów, a realizacja projektów może wyjść daleko poza ten termin - wskazała zastępca dyrektora Departament Programów Regionalnych w resorcie funduszy Martyna Olszewska.
Niemniej jednak MFiPR pozytywnie ocenia postulaty kin. Możliwe więc, że źródłem ewentualnego wsparcia będzie nie KPO, a inne fundusze unijne. W resorcie ma zostać przeprowadzona analiza w tym zakresie.
Paulina Błaziak