Branża mięsna jest szczególnie zagrożona
Branża mięsna jest najbardziej zagrożona integracją z UE - wynika z raportu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Dobrze będzie się wiodło firmom meblarskim, choć one też mają jeszcze sporo do zrobienia.
Przystąpieniu Polski do struktur UE towarzyszy wiele niepewności. I nic dziwnego. Według badań Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR), wśród wszystkich branż najbardziej zagrożony jest sektor mięsny. Wiele zakładów jest niedostosowanych do nowych standardów, a kiepska kontrola jakości jeszcze bardziej pogłębia ten stan.
- W branży mięsnej króluje duże rozdrobnienie, niska wydajność pracy i niska rentowność. Firmy stale narzekają na brak kapitału. Już teraz część z nich ulega likwidacji i wiele wskazuje na to, że tendencja ta będzie się nasilać - podkreśla Marcin Peterlik z IBnGR.
Dlatego eksperci przewidują, że w najbliższym czasie może wzrosnąć udział importu mięsa, a niewykluczone, że upowszechni się proceder nielegalnego uboju.
Europejski mebel
Z kolei wśród prymusów uplasowała się branża meblowa, która należy do grona tradycyjnych eksporterów. Zdecydowana większość firm jest już dostosowana, a niższe koszty pracy i surowców pozwalają na dość wysoką rentowność. Zdaniem Marcina Peterlika, integracja wpłynie na umocnienie ich pozycji na jednolitym rynku, a wejście do strefy euro zmniejszy ryzyko kursowe. Dodatkowym bonusem będzie zniesienie stawek celnych w handlu z Czechami, Węgrami czy Słowacją, tradycyjnymi amatorami polskich mebli. Jednak - jak podkreśla Eugeniusz Piontek z Uniwersytetu Warszawskiego i członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP) - dużym problemem krajowych firm będzie serwis, czyli zdolność do utrzymywania towaru w ruchu.
- Krajowa produkcja traci też na braku komplementarności. W przypadku mebli produkując szafę czy stół, nie myśli się o całym zestawie. Brakuje nam też nawyków rynkowych, które pozwoliłyby utrzymywać standardy czy serie modelu - podkreśla Eugeniusz Piontek.
Na dość sporą konkurencję zostanie wystawiony także sektor budowlany. Specjaliści z IBnGR przewidują upadek wielu krajowych przedsiębiorstw. Zdaniem Adama Lipowskiego z Instytutu Nauk Ekonomicznych Państwowej Akademii Nauk i członka TEP, nie będzie to masowe zjawisko i nie spowoduje próżni, gdyż bankrutów zastąpią podmioty zagraniczne.
- W ten sposób unikniemy uszczuplenia PKB, a ucierpi jedynie produkt narodowy - podkreśla Adam Lipowski.
Czyj interes
Ekonomiści z TEP nie obawiają się przyszłości krajowych branż wskazując, że w handlu z Unią od dłuższego czasu praktycznie nie ma barier, a wiele mniejszych firm (także banki spółdzielcze) może z powodzeniem prosperować na rynku lokalnym. Niepokojem napawa ich stopień i trudności z restrukturyzacją przemysłu oraz brak jednolitej wizji rozwoju państwa. Polska musi rozpoznać swój interes narodowy, a nie wchodzić do Unii nadal uprawiając politykę resortową.
- Po to, by integracja przyniosła korzyści, konieczne jest zidentyfikowanie interesów własnych i ich obrona, a nie dryfowanie na zasadzie "byle do przodu". Tymczasem w naszym kraju nie ma tradycji prowadzenia jednolitej polityki, a każdy resort uprawia własną pod naciskiem jakiegoś lobby - twierdzą ekonomiści.