Bundestag przegłosował ustawę o rezygnacji z węgla
Najpóźniej do 2038 r. Niemcy stopniowo będą rezygnować z węgla. Decyzję Bundestagu opozycja nazwała "czarnym dniem dla klimatu".
Bundestag podjął w piątek (3.07.2020) decyzję o wycofaniu węgla jako surowca energetycznego w Niemczech najpóźniej do 2038 roku. Ustawa przewiduje stopniowe odchodzenie od szkodliwej dla klimatu energii węglowej. Parlament przyjął również ustawę przewidującą 40 miliardów euro pomocy na przeprowadzenie zmian strukturalnych w regionach węglowych. Po Bundestagu również Bundesrat chce jeszcze dziś zatwierdzić obie centralne ustawy dotyczące rezygnacji z węgla.
Pomoc strukturalna ma na celu wsparcie regionów węglowych w Nadrenii Północnej-Westfalii, Saksonii-Anhalt, Saksonii i Brandenburgii w restrukturyzacji ich gospodarek i rozwoju infrastruktury. Operatorzy elektrowni węglowych mają otrzymać miliardowe odszkodowania za wcześniejsze unieruchomienie swoich elektrowni.
Minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) określił odejście od węgla jako historyczny "projekt pokoleniowy". Jak zapowiedział w Bundestagu, najpóźniej do 2038 roku produkcja energii węglowej zostanie zakończona w sposób bezpieczny prawnie, rozsądny ekonomicznie i akceptowalny społecznie. "Wraz z tą decyzją skończy się nieodwołalnie epoka surowców kopalnych w Niemczech".
Ostrą krytyką zareagowała opozycja. Liderka partii Zielonych Annalena Baerbock powiedziała, że ze względu na ochronę klimatu, rezygnacja z węgla jest możliwa i konieczna do 2030 roku. Jej zdaniem rząd federalny w kluczowych punktach odstąpił od koncepcji komisji węglowej. Lorenz Goesta, ekspert ds. energii partii Lewica, mówił o "czarnym dniu" dla klimatu. Z kolei przewodniczący AfD Tino Chrupalla skrytykował, że rząd federalny rozmyślnie niszczy tę branżę.
Działacze Greenpeace wspięli się w piątek (3.07.2020) na dach Bundestagu w proteście przeciwko planowanej przez rząd ustawie o rezygnacji z węgla. Pod napisem: "Narodowi niemieckiemu" umieścili oni duży transparent o treści: "Przyszłość bez energetyki węglowej". Dyrektor zarządzający tej organizacji Martin Kaiser nazwał ustawy rządowe o wycofaniu się z eksploatacji węgla "historycznym błędem".
Rząd Niemiec zamierza w latach 2026, 2029 i 2030 ewaluować rezygnację pod względem bezpieczeństwa dostaw i rozwoju cen energii elektrycznej. Analizie poddana zostanie także możliwość przyspieszenia redukcji energetyki węglowej, a tym samym stopniowego odejścia od węgla już do roku 2035.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Sobotnie wydania gazet komentują przegłosowaną w piątek przez Bundestag ustawę o rezygnacji z węgla w Niemczech.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" pisze:
"To, co się wydaje dużą decyzją, to głównie amortyzacja finansowa. Do poszkodowanych regionów wpłynie 40 miliardów. Przy tym przewidziane są także odszkodowania dla tych, którzy stracą pracę. I nic nie przemawia przeciwko temu. Jednak także właściciele często już spisanych na straty elektrowni węglowych otrzymają 4,3 mld euro. Odwraca to w nieprzyzwoity sposób zasadę, w myśl której "zanieczyszczający płaci". Korporacje, którym przez dekady pozwalano na czerpanie zysków kosztem klimatu i zdrowia ludzi, zostaną wynagrodzone z mocą wsteczną. Po raz kolejny to nie beneficjenci dawnej gospodarki płacą za jej konsekwencje, ale ogół społeczeństwa".
"Junge Welt" z Berlina stwierdza:
"Lobby węglowe odniosło sukces na całej linii. Jest tylko jedna rzecz, która pomoże wobec tej politycznej przewagi: RWE, LEAG i Mibrag muszą zostać przekazane do publicznej i demokratycznie kontrolowanej fundacji lub podobnej. To jedyny sposób na uratowanie klimatu i, nawiasem mówiąc, wielu euro podatku".
W podobnym tonie komentuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung":
"W czasach, gdy kasy i tak są szeroko otwarte z powodu koronakryzysu, koalicja rządowa kupuje zgodę na rezygnację z węgla miliardowymi sumami. Uzasadniane jest to ochroną klimatu. Jednak argumentacja ta nie docenia faktu, że i tak doszłoby do zamknięcia elektrowni i zmian strukturalnych, ponieważ wytwarzanie energii elektrycznej z węgla staje się coraz mniej opłacalne w europejskim systemie handlu emisjami. Dobrze by było, gdyby rząd znowu więcej słuchał rynku niż zielonych podszeptów".
Dziennik "Mittelbayerische Zeitung" konstatuje:
"W rzeczywistości pakiet ustaw o wycofywaniu węgla jest oszukańczym pakietem. W celu osiągnięcia redukcji emisji gazów cieplarnianych, uzgodnionych na szczycie klimatycznym w Paryżu, wszystkie niemieckie elektrownie węglowe musiałyby zostać wyłączone z sieci już w 2030 roku. Piątkowa decyzja zapowiada co innego: jeśli chodzi o plan rezygnacji z węgla, Niemcy wciskają teraz gaz, jednocześnie niezachwianie stojąc na hamulcu. Ustawa o rezygnacji z węgla, która została uznana za "projekt pokoleniowy" przez federalnego ministra gospodarki Petera Altmaiera, przychodzi - zgodnie z opinią krytyków - o wiele za późno".
Natomiast "Koelner Stadtanzeiger" jest zdania:
"Rząd musi pilnie dostosować rozwój odnawialnych źródeł energii do celów klimatycznych, które sobie wyznaczył. Oznacza to o wiele więcej energii słonecznej i wiatrowej. Jeżeli potraktowane to zostanie z pewną konsekwencją, to za cztery lub pięć lat - innymi słowy, w następnym okresie legislacyjnym - stanie się uderzająco jasne, że odszkodowania z tytułu węgla brunatnego będą kosztować podatników o wiele za dużo, a plan transformacji energetycznej jest o wiele za długi".
(ARD/jar), Redakcja Polska Deutsche Welle