Członek zarządu NBP o projekcie budżetu na 2025 r. "Oczekiwałem tego od poprzedniego rządu"
Wzrost wydatków na obronność i normalizacja zasad budżetowych - to pozytywne strony przedstawionego przez rząd projektu ustawy budżetowej. - Należało po prostu zgodnie z postulatami dobrego rządzenia państwem zarysować ścieżkę wyjścia. Ja oczekiwałem osobiście tego od poprzedniego rządu - mówi Paweł Szałamacha, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego. Ale są też te negatywne strony, m.in. programy społeczne, które często są "nie do końca przemyślane" - i sporo znaków zapytania. - W świetle tego, jak wyglądają dane podatkowe w bieżącym roku, można zadać podstawowe pytanie o wiarygodność tych projekcji Ministerstwa Finansów na przyszły rok. Jak realne są te kwoty? - zastanawia się rozmówca Interii.
- Co do prognoz inflacji (...) one są praktycznie takie, jak naszego departamentu analitycznego w NBP. Co do prognozy wzrostu gospodarczego, być może one są lekko skrzywione optymistycznie. Być może rząd wie coś, czego my nie wiemy, czy ma jakieś asy w rękawie, jakieś decyzje, które to spowodują - mówi Interii Paweł Szałamacha, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego.
Przypomnijmy, że w projekcie ustawy budżetowej na 2025 r. rząd założył realny wzrost PKB na poziomie 3,9 proc., a średnioroczną inflację w wysokości 5 proc.
- My myśleliśmy raczej, że to będzie oscylowało (wzrost PKB w przyszłym roku - red.) w zależności od scenariusza w okolicach 3,5-3,7 proc. - dodał P. Szałamacha. Przypomniał także, że najnowszą prognozę inflacji i PKB Narodowy Bank Polski przedstawi w listopadzie.
W projekcie ustawy budżetowej przyjęto: deficyt budżetu państwa w wysokości nie większej niż 289 mld zł, deficyt sektora finansów publicznych (definicja UE) na poziomie ok. 5,5 proc. PKB, a dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (definicja UE) na poziomie 59,8 proc. PKB
Rozmówca Interii zauważa, że prace nad projektem budżetu, który przedstawił rząd dopiero się zaczynają: we wrześniu odbywać się będą konsultacje w Radzie Dialogu Społecznego, następnie prace w Sejmie i Senacie. Nie wyklucza też, że ostateczny kształt ustawy budżetowej będzie inny.
- Dzisiaj widzimy, że w tym budżecie są propozycje, które należy poprzeć; jest szereg propozycji, które można ocenić - nazwijmy to - negatywnie i bardzo wiele znaków zapytania, niepewności - mówi Interii Szałamacha.
Pozytywnie - dodaje - należy ocenić założony poziom wydatków na obronność. - W najbliższych latach czeka nas zwiększony wysiłek w tej sferze i trzeba to po prostu ponieść. Nie wiemy natomiast jakie są precyzyjne harmonogramy dostaw i płatności tego sprzętu zamawianego, w związku z tym być może nastąpi pewne przesunięcie, być może te 4,7 proc. nie zostanie zrealizowane - zauważa.
Rozmówca Interii ocenia także, że "pozytywnym krokiem jest normalizacja zasad budżetowych, czyli wprowadzenie z powrotem do budżetu wydatków publicznych, które były pokrywane z funduszy leżących formalnie poza ustawą budżetową, czyli odejście częściowe od nadzwyczajnych rozwiązań stosowanych w okresie kryzysu postcovidowego i pierwszego okresu wojny Federacji Rosyjskiej z Ukrainą".
- Te rozwiązania były uzasadnione oczywiście w 2020-22 r. Natomiast w moim najgłębszym przekonaniu należało zacząć z nich wychodzić. Należało po prostu zgodnie z postulatami dobrego rządzenia państwem zarysować ścieżkę wyjścia. Ja oczekiwałem osobiście tego od poprzedniego rządu. Myślałem, że poprzedni rząd, jeszcze przed wyborami, taką propozycję czy taką politykę podejmie - mówi członek zarządu NBP.
Paweł Szałamacha wskazuje też na słabe strony przedstawionej ustawy budżetowej.
- Negatywy to wprowadzane nowe programy wydatkowe, które są bardzo często źle sparametryzowane, nie do końca są przemyślane ich konsekwencje, grupy potencjalnych beneficjentów mają przekonanie, że te świadczenia są za niskie, albo jest jakiś arbitralny punkt odcięcia - wylicza rozmówca Interii.
- Już trwa dyskusja co do rent wdowich. Widzimy, że w przypadku dodatków, które popularnie nazwano "babciowym", część samorządów drugą ręką odbiera to, co rodzice dostają, tzn. podwyższa dramatycznie opłaty za opiekę przedszkolną nad dziećmi. Wprowadzając kolejne rozwiązania w dziedzinie wydatkowej należy precyzyjnie przemyśleć cały ciąg przyczynowo-skutkowy - podkreśla.
Jak dodaje, chodzi o to, by sprecyzować "kto, jakie pieniądze dostaje, jak zareagują inni aktorzy życia publicznego i czy ten program ostatecznie osiągnie cel". Jednocześnie przypomina, że "takie rozluźnienie dyscypliny, rygoryzmu takiego intelektualnego co do tych programów, nastąpiło już w poprzednich latach".
- Dużo w miarę łatwego pieniądza spowodowało, że raczej licytowano w górę, bojąc się napotkać na jakieś argumenty tego typu, że ktoś jest wykluczony, że są beneficjenci dzieleni na grupy. A zawsze wprowadzając nowe programy społeczne należy zdefiniować jakieś punkty odcięcia: dochodowy, pozycji życiowej. Tak, że to jest nadal kontynuowana nie najlepsza tradycja - tłumaczy i dodaje: - Rada Polityki Pieniężnej wyda opinię do budżetu jesienią. To jest zwykle listopad, grudzień.
Pytany o impuls fiskalny zaszyty w projekcie ustawy budżetowej, członek zarządu NBP wskazuje na niepewność odnośnie do wpływów z podatków. - Jest kwestia podstawowa osiągalności założonych wpływów podatkowych w tym i przyszłym roku. I ona de facto zadecyduje co do tego, czy to jest budżet luźny czy - nazwijmy to - ograniczający tę sferę wydatkową. A to jest bardzo duży znak zapytania. W świetle tego jak wyglądają te dane podatkowe w bieżącym roku można zadać podstawowe pytanie, fundamentalne o wiarygodność tych projekcji Ministerstwa Finansów na przyszły rok. Jak realne są te kwoty - mówi Szałamacha.
Rozmówca Interii przypomina, że kilka tygodni temu NBP zaktualizował dokumenty strategiczne dotyczące zarządzania rezerwami banku centralnego. - Zdecydowaliśmy, żeby dokonać następnego kroku w kierunku dalszego dywersyfikowania tych naszych portfeli (...). Po to, żeby osiągnąć lepsze zwroty na tych naszych rezerwach dewizowych, zdecydowaliśmy, żeby bardziej odważnie w większym zakresie wejść w obligacje korporacyjne i rynek akcji. W obydwu przypadkach kupujemy przekrój całego rynku, nie dokonujemy wyboru konkretnych emitentów, tylko po to żeby ograniczyć ryzyko, kupujemy jednostki uczestnictwa w ETF-ach - tłumaczy Paweł Szałamacha.
Przypomina także, że NBP zakłada także dojście do poziomu 20 proc. udziału złota dewizowego w rezerwach banku centralnego. - To także decyzja o charakterze strategicznym - dodaje.
Nie precyzuje jednak horyzontu czasowego, w którym ten poziom miałby zostać osiągnięty. - Krok po kroku, rozkładamy to uważnie, patrząc na wahania cen na rynku, kupując wówczas, kiedy jest jakaś korekta cenowa, unikając oczywiście zakupów na siłę, w pośpiechu na szczytach cenowych - wyjaśnił.
Rozmawiał Bartosz Bednarz