Czy Europa zmieni zasady gry dla Nord Stream 2?
Rosjanie liczą, że niemiecki regulator wyda tymczasowe zezwolenie na eksploatację gazociągu Nord Stream 2, by uruchomić przesył nowym połączeniem jeszcze przed zimą. Jak podaje rosyjski dziennik "Kommiersant", proces certyfikacji może potrwać do wiosny 2022 r., tymczasem europejskie magazyny są wypełnione gazem w 75 proc. Grupa europosłów wysłała właśnie do europejskiej komisarz ds. energii Kadri Simson list, w którym apelują oni o pełne stosowanie prawa unijnego wobec gazociągu.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Gazprom i rosyjski rząd celowo chcą stworzyć wrażenie, że eksploatacja gazociągu Nord Stream 2 jest niezbędna w nadchodzącym okresie zimowym, by zabezpieczyć dostawy gazu dla konsumentów i gospodarstw domowych w UE - piszą europosłowie w liście. Pod korespondencją podpisali się: Jerzy Buzek (EPP), Zdzisław Krasnodębski (ECR), Dan Nica (S&D), Morten Petersen (Renew Europe) i Rebecca Harms (Zieloni/EFA).
Podkreślają oni, że działania Rosjan, w tym ograniczanie dostaw i niższa rezerwacja przepustowości na istniejących trasach przesyłowych, a także utrzymywanie stanów europejskich magazynów gazu należących do Gazpromu na znacznie niższym poziomie w porównaniu z latami poprzednimi pozwalają podejrzewać, że jest to wypracowana polityka spółki.
- Aby to zilustrować, chcemy zwrócić uwagę na niedawne oświadczenie rosyjskich urzędników, którzy wskazują, że uruchomienie Nord Stream 2 obniży ceny gazu ziemnego w Europie. Mimo to Nord Stream 2 wydaje się być częścią problemu, a nie częścią rozwiązania - napisali. - Brak pełnej zgodności z zasadami wewnętrznego rynku gazu zagrozi kluczowym celom dyrektywy gazowej - spójności i transparentności ram regulacyjnych w Unii, unikania zakłóceń w konkurencji i zapobiegania negatywnym wpływom na bezpieczeństwo dostaw - dodali.
Europosłowie podkreślili, że proces certyfikacji powinien zostać przeprowadzony rzetelnie, zgodnie z dyrektywą gazową. Wyrazili też nadzieję, Komisja skorzysta z narzędzi, jakie posiada w tym zakresie i zastosuje środki tymczasowe wobec Gazpromu, jeśli gazociąg zacznie działać bez zatwierdzenia.
Pierwsza nitka odcinka Nord Stream 2 przebiegającego w duńskiej wyłącznej strefie ekonomicznej przeszła proces certyfikacji technicznej potwierdzony przez Duńską Agencję energetyczną. W związku z tym Gazprom zaczął napełniać gazem pierwszy odcinek gazociągu. Po zatłoczeniu surowca zostanie wykonany szereg testów. Duński regulator ma jeszcze wiele pytań dotyczących drugiej nitki.
Nie podano, kto konkretnie był zaangażowany w proces certyfikacji technicznej sekcji duńskiej. W listopadzie zeszłego roku norweski DNV GL odmówił przeprowadzenia certyfikacji ze względu na ryzyko sankcji.
Wciąż nie wiadomo, kiedy gazociągiem mógłby popłynąć gaz do Europy. Jak podaje rosyjski "Kommiersant", aby rozpocząć dostawy do Niemiec spółka Nord Stream 2 AG musi uzyskać certyfikat niezależnego operatora, a ta procedura może potrwać do wiosny 2022 roku. Rosyjscy eksperci liczą jednak, że niemiecki regulator wyda tymczasowe pozwolenie na uruchomienie projektu, mając na uwadze niedobór gazu w Europie i zbliżającą się zimę.
Niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci (Bundesnetzagentur) otrzymała dokumenty do certyfikacji na początku września, jednak ich rozpatrzenie może potrwać nawet cztery miesiące. Następnie tyle samo czasu będzie mieć Komisja Europejska na zatwierdzenie decyzji.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oceniał, że proces zmiany władzy w Niemczech po wyborach do parlamentu nie wpłynie na certyfikację gazociągu Nord Stream 2. Jak przekonywał, urzędy odpowiedzialne za tę sferę kontynuują pracę bez względu na ten proces.
Gazpromowi zależało na uzyskaniu zwolnienia NS2 z wymogów III Pakietu Energetycznego (zakładającego m.in. udostępnienie 50 proc. mocy przesyłowych dla niezależnych podmiotów), jednak dotychczas koncernowi to się nie udało. Przepustowość gazociągu wynosi 55 mld m sześc. gazu rocznie.
Cytowana przez "Kommiersanta" Maria Belova z Vygon Consulting uważa, że ewentualna mroźna zima mogłaby skłonić niemieckiego regulatora do wydania tymczasowego zezwolenia na eksploatację, by uruchomić dostawy jak najszybciej. Europejskie magazyny są bowiem wypełnione tylko w 75 proc. ze względu na niedobory błękitnego paliwa. W międzyczasie normalnym trybem byłby prowadzony proces certyfikacji. Belova podkreślała, że w przeszłości zdarzały się już przypadki, gdy regulatorzy przymykali oczy na niespełnienie wymogu dotyczącego 50-proc. rezerwy mocy na gazociągu Opal, który jest lądową odnogą Nord Stream.
Szef Gazpromu Aleksiej Miller powiedział, że jeszcze przed końcem tego roku koncern mógłby dostarczyć nowym gazociągiem pierwsze wolumeny surowca do Niemiec. Latem mowa była o planach przesłania do końca grudnia 5,6 mld m sześc. gazu. W ostatnim czasie jednak szacunki stały się bardziej powściągliwe. Belova ocenia, że gdyby dostawy pierwszą linią ruszyły jeszcze w listopadzie, to przy maksymalnym obłożeniu udałoby się zrealizować pierwotne założenia.
Obecna trudna sytuacja na rynku gazu i niezwykle wysokie ceny błękitnego paliwa to składowa wielu czynników - ostatniej ostrej zimy skutkującej wyczerpaniem magazynów gazu w Europie, ożywienia po kryzysie związanym z pandemią i bardzo dużego popytu na gaz w Azji, z którą przyszło Europie konkurować w zakresie dostaw LNG. W tej sytuacji kropką nad "i" była polityka handlowa Gazpromu, który nie kierował do Europy wystarczających ilości surowca, by odpowiedzieć na tutejsze zapotrzebowanie. Obserwatorzy rynku odbierali ten ruch jako manewr, który miałby skłonić Europę do wydania zgody na jak najszybsze uruchomienie nowego, spornego gazociągu.
Tymczasem we wtorek szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała, że przywódcy Unii Europejskiej zamierzają podjąć dyskusję nad pomysłem utworzenia strategicznej rezerwy gazu UE. - Jeśli chodzi o gaz jesteśmy uzależnieni od importu, 90 proc. gazu jest importowane. Gospodarki na świecie rosną, więc rośnie też popyt. Ale podaż nie jest odpowiednio większa. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że Norwegia zwiększa produkcję, ale wydaje się, że nie dzieje się tak w Rosji - mówiła podczas wizyty w Estonii.
Jak informują nieoficjalnie źródła dyplomatyczne w Brukseli, Polska chce, aby Komisja Europejska przeprowadziła dochodzenia w sprawie manipulacji Gazpromu na rynku gazu ziemnego, które powodują wzrost cen surowca w UE. Kwestia ta ma pojawić się na unijnym szczycie 21-22 października.
Monika Borkowska